bubabar

środa, 15 października 2025

Czarnogóra cz.8 (2025) - forty Vrmac i Gorazda

Vrmac i Gorazda to dwa forty, w których już byliśmy całą naszą trójką, ale kabak nie ma szans ich pamiętać. No więc nie zaszkodzi powtórzyć zwiedzania.

Oba forty są duże i łatwo dostępne. Nie trzeba z maczetą forsować buszu. Jest gdzie połazić i to bez strat we włosach i odzieniu ;) Acz i tu warto zachować czujność - bo nabić się jest na co...


Pierwszy odwiedzamy Vrmac. Solidna bryła z kamiennych bloków. Ponoć to jeden z lepiej zachowanych fortów w tych okolicach. Brał udział w walkach podczas I wojny światowej. Obszar Zatoki Kotorskiej był najbardziej wysuniętym na południe krańcem Austro-Węgier stąd takie umocnienie okolicznych gór czy wysp.


Okalające go fosy pełne są malowniczych pnączy oplatających stare mury.


W okienkach i drzwiczkach też nie brakuje zieloności.


Jedno z drzew leżących w fosie wygląda jak gigantyczny wij.


O taki! Tych małych jest pełno wewnątrz fortu.


Wciąga nas chłód korytarzy. Ścienne nacieki pachną wilgocią.


Co my tu mamy na poprzednim zdjęciu? :) Ta plama sufitowa z lewej strony coś dziwnie popiskuje! A czasem jej fragmenty się urywają i szybują przez korytarze!


A tu jak raz musiały być kibelki.


W korytarzu zamontowali nawet huśtawkę! :)


Schody na górne poziomy.


Miejsca, gdzie między piętrami można się przemieszczać szybciej niż po schodach ;)


Chyba główną atrakcją tego fortu są dobrze zachowane pancerne kopuły i stanowiska strzałowe. Nie brakuje więc metalowych wzmocnień ścian i sufitów. Z wytłaczanymi napisami i dużą ilością rdzy.


W jednym z zaokrąglonych pomieszczeń była kiedyś kaplica. Do teraz widać ślady tematycznych malowideł.


Ogólnie mówiąc można poużywać na różnych ciekawych detalach. Co chwilę coś ściąga wzrok.


A nieraz łatwo można coś przegapić! Ale się zamaskowały skubańce! :)


Dzięki posiadaniu zooma można im się przyjrzeć z bliska, bez konieczności kładzenia aparatu na pyszczku.


Na parterze fortu ktoś się osiedlił. Zrobili porządną podłogę z desek, wstawili meble. Kręci się kilka osób, słychać muzykę. Teraz pora obiadowa, więc po korytarzach krążą takie zapachy grillowanych potraw, że zaczyna nam skręcać wszystkie wnętrzności. Chyba jesteśmy głodni ;)

Wyłazimy oczywiście też na dach, skąd mamy fajne widoki. Acz zdecydowanie to nie jest najbardziej widokowy fort na naszej trasie!


W oddali widać budynki, do których też zaraz pójdziemy.


Widoczne zabudowania podczas naszego poprzedniego pobytu były opuszczone i walało się tam sporo powojskowego sprzętu - buty, ubrania, dokumenty. Teraz na pierwszy rzut oka budynki też wydają się puste i nieużywane.


W jednej z ruin widać malowidło przedstawiające jakiegoś świętego.


Jak się okazuje - jednak się tu pozmieniało. Teren przerobiono na farmę.


Chudoba występuje tu bardzo wszechstronna. Czarne świnki z prosiętami, kury, indyki, kozy - czegóż tu nie ma! Zwierzęta chodzą sobie zupełnie swobodnie i hodują się na wpół dziko. Największe wrażenie robią ogromne świniaki, których dorośli przedstawicie patrzą na nas nieco spode łba. Można się poczuć jak w Bytomiu - gdzie między mieszkalną zabudową ochoczo biegają dziki ;)


Można też usiaść za stołem, podziwiać widok na zatokę, a buty obgryzają ci prosięta! :)


Jest też huśtawka, z której nie omieszkamy skorzystać :)


Można tu kupić sery, mleko czy jaja, ale akurat teraz nie ma właściciela. Może i dobrze, bo zaraz by się nam to wszystko zepsuło. Zwykle takie pyszne ekologiczne produkty mają czas przechowywania w temperaturze 30+ liczony bardziej w minutach niż godzinach...


Dzisiejszy wieczór, noc i poranek również planujemy spędzić w przyfortowych okolicach. Ale nie wśród prosiąt. Jedziemy na kolejny fort. Wąska nitka wygryzionego asfaltu prowadzi wyżej i wyżej - aż przed oczami zaczynają się roztaczać jedne z piękniejszych widoków jakich można doświadczyć w tej okolicy!


Fort Gorazda - miejsce, które chyba nie ma sobie równych! :)


Ciekawe czy stacjonujący tu niegdyś żołnierze też się zachwycali widokami - czy raczej tylko myśleli, z której skały im łeb odstrzelą??

My szczęśliwie możemy się skupić wyłącznie na zwiedzaniu i radości z obcowania z otaczającą nas przestrzenią. Najpierw obchodzimy fort dookoła, zaglądając we wszystkie fosy, baszty i inne "wypustki" konstrukcji.


A wokół morze gór! (czy będąc bardziej dosłownym - góry schodzące wprost do morza)



Wieczorne słońce przegląda się w zatoce...


Do fortowych wnętrz prowadzą fajne mostki.


Tak jak Vrmac był we władaniu nietoperzy - to tutaj piski innych gatunków powtarza echo w korytarzach.


Ze środka nie mam dużo zdjęć.


Bo wszystko co najlepsze czai się tutaj na górze! :) O tu, tymi schodami...


... i wyłazimy na dach!


Czy można sobie wyobrazić lepsze miejsce na wypicie wina z granatów? :)


Sporo czasu spędzamy skacząc po kopułach, wylegując się na ciepłym betonie/metalu i podziwiając różne fazy zachodu słońca.


To samo kabaczę na forcie Gorazda - w maju 2016 i w czerwcu 2025. Trochę urosło, nie? :)


Na dół, do namiotu i Babfa, schodzimy już o zmierzchu. Przejście przez fort jest zupełnie inne niż te dwie godziny temu. Korytarze są pełne dziwnych odgłosów - ni to westchnień, ni to chrząknięć. Daje o sobie znać szczególna akustyka czy melodia starych, wilgotnych murów. A może to jakieś ptaki, nietoperze czy inni turyści? Błąkało się nam po głowie czy nie spać gdzieś w forcie (przynajmniej by nas nie obudziło słońce skoro świt), ale jednak stwierdzamy, że tym razem czujemy potrzebę spania na trawie, z widokiem na zatokę. Jakoś tak - nie wiem czemu ;)

Dziś zakładamy tropik. Wieczór nie jest bardzo gorący, a zza gór wyłażą jakieś poszarpane chmury. Szlag wie czy w nocy nie poleje...


Obok namiotu mamy mrowisko. Wielkie to szczęście, że mamy nowy namiot - do poprzedniego z dziurawymi powłokami by nam to wszystko wlazło! A tu tylko obserwujemy ich ścieżki. Bo co ciekawe - rozbiliśmy się chyba na odwiecznej ścieżce mrówek. No i one się nie przejęły - chodzą tak samo jak wcześniej. A że na ich drodze wyrosła stroma, stożkowata góra? Nic to! Zatem lezą przez górę. Mrówka za mrówką. Mozolnie jedna za drugą, najpierw w górę, potem w dół. Skubane! Jak taka karawana sunie przez namiot to jest strasznie dziwny dźwięk! Tupanie? Chyba bardziej szeleszczenie.

W nocy szczęśliwie nie padało. Poranek również wstaje pogodny, więc dłużej niż do 7 nie udaje się pospać na słońcu. Musimy o tym pamiętać przy kolejnych noclegach - namiot musi być w cieniu.



A jak ktoś jest ciekawy jak bywało na tych fortach w 2016 roku to relacja TUTAJ


cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz