Wypatrzyliśmy to kiedyś z daleka - zza wielkiej wody.
I jako że wtedy nie było już czasu na przeprawy, kluczenie, objeżdżanie i kombinowanie po bagnach - plan został odłożony na bliżej nieokreśloną przyszłość. Ale nie porzucony - tlił się, by kiedyś znów nadszedł jego dzień! :)
No i wyruszamy! Początkowo szeroką, kałużastą droga.
Konkurs na najbardziej spektakularne CHLUP! Ocenia się wielkość, dźwięk i artystyczne walory bryzgu.
Pierwsze starorzecze na trasie.
Taka połowa listopada to może być! :)
Kolejne bajoro zostaje namierzone przypadkiem - nie mieliśmy go na mapie. Super sprawa - tym sposobem mamy plan na następną wycieczkę! To lubię najbardziej - jak wyjazd staje się inspiracją dla kolejnych!
Potem nurkujemy w lasy.
Oczywiście nieco podmokłe lasy. W naszych rejonach nie widać suszy - tej, co ją wszędzie reklamują ;)
Tu przed chwilą dała dyla sarna! Robiąc zdjęcie jeszcze mi się wydawało, że widać biały kuper między gąszczem gałązek.
A toto nie wiem co to jest. Najbardziej stawialiśmy na kupę, która obrosła pleśnią, a na ten puch osadziły się kropelki rosy. Urocze, nie? ;) Choć nie wiem czy nasze przypuszczenia powędrowały we właściwym kierunku ;)
Kolejne starorzecze jest wąskie i dosyć długie. Wije się i kluczy, a my ochoczo tuptamy wzdłuż brzegu. Jest plan przedostać się na drugą stronę, ale po chrupkich pniach nie mamy ochoty tego robić - zwłaszcza o takiej porze roku.
Czasem na brzegu jest nawet coś na kształt ścieżki.
Ale częściej nie ma ;)
Drzewo pająk. Nie wiem czy to przypadek, ale na nasz widok zaczął z lekka ruszac łapami...
Nie no te skubańce to ostatnio trochę przesadzają...
I na dodatek to bywa zaraźliwe! ;)
Rzeczne przestrzenie w barwach nadchodzącego wieczoru.
Leśne biwakowisko odnalezione i użyte zgodnie z przeznaczeniem :)
Naturalny dach. Z lekka może niekompletny, ale dzięki temu można oglądac przelatujące klucze!
Wracamy inną drogą, ale również przez malownicze chaszczowiska.
Szeleszczące dywany pod nogami i na wietrze - te jeszcze nie opadłe.
Gryzł, żarł i w końcu jednak zrezygnował.
Znaleźliśmy całkiem porządną drogę. Ta to chyba nie powinna rozmyć się w trawach.
Hmmmm... A jednak! ;)
Ślicznie tu, ale raczej nie uda się przejść...
Snują się wieczorne mgły...
Czasem trafią się bardzo kolorowe fragmenty krajobrazu.
Wieczór za pasem, a nasza droga wciąż niknie gdzieś na horyzoncie.
W zamieszkałe okolice docieramy już po zmierzchu, gdy listopadowy chłód wgryza się we wszystkie kawałki.
Pozdrawiamy! Tacy byliśmy w listopadzie 2023! :)
bubabar
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz