Wędrujemy sobie polami. Niby miała tu być ścieżka, ale oczywiście jej nie ma. Leziemy więc skrajem pola. Na szczęście jest bardzo sucho, więc błoto nie klei się do butów. Idziemy z Górażdży w stronę Gogolina, a naszym dzisiejszym głównym zainteresowaniem na trasie są wapienniki (i o tym będzie kolejna relacja). Ale póki co na horyzoncie pojawia się jakaś zabudowa zdecydowanie wapiennikiem nie będąca ;) Ni to stodoły, ni to domy. Najbardziej wygląda na stary PGR!
Póki co zoomuje aparatem i coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że toto jest opuszczone!
Docieramy do szutrowej drogi, która wali prosto na teren gospodarstwa.
Miejsce okazuje się być zupełnie puste i porzucone. Nikogusieńko. I kilkanaście budynków w stanie różnistego rozkładu. Tylko popękany beton, wyprażony słońcem. No i zieleń, powoli wszystko pożerająca. I szybujące pod niebem skowronki!
No ale po kolei. Włazimy. Najpierw stróżówka.
Zaraz za nią zaczynają się place z betonowych płyt.
Po jednej z hal zostały tylko ściany i ażurowy dach z kratownicy.
Inne zdają się być bardziej kompletne i zaciszne.
Jeden z budynków wyraźnie pełnił funkcje mieszkalne lub biurowe.
Jeśli chodzi o wnętrza to, oględnie mówiąc, mało się zachowało z czasów świetności.
Długo szukamy najlepszego miejsca na piknik! :)
Zakątek, który wybraliśmy, jest jakąś oazą ciepła! Temperatura jest tu chyba o 10 stopni wyższa niż w innych, pobliskich miejscach :) Buby jak i sucholubna, skalniaczkowata roślinność doceniają te walory!
Niektóre budynki ktoś chyba celowo rozwalał. Raczej same by się tak nie rozsypały....
W krainie zwiędłych latarni.
Krajobraz widziany przez zarośla.
Prawie jak zamarznięta kałuża!
W dalszej, trawiastej części kompleksu czają się kolejne zabudowania.
Takie ruiny w polach bywają niebezpieczne! Np. zdarza się, że zagnieżdżą się tam tygrysy!!! I chyba chcą zjeść fotografa, bo akurat skończyły się bułeczki z serem! :P
W 2013 roku zabudowania te były jeszcze używane. Miały dachy, bramy, okna. Stały ciężarówki, traktory, w stróżowce ktoś siedział i wisiała unijna tablica. Tak przynamniej obrazują to zdjęcia umieszczone na googlemaps:
A my tymczasem ruszamy w dalszą drogę - pylistym szutrem wzdłuż słupowiska.
Wspominamy sobie dawne czasy! Dziś noszenie na barana to już wyzwanie zarówno kondycyjne jak i logistyczne, a artystyczna konstrukcja do zbyt stabilnych nie należy ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz