W miejscowości Pordim spędzamy dłuższą chwilę. Przy stacji kolejowej trochę źle skręcamy - główna droga przez miasteczko jakoś straszliwie kręci. Acz nie ma złego co by na dobre nie wyszło, w całkiem w fajne klimaty nas rzuciło! :) Skoro już los tak chciał, to w zarośniętym wagonie zjadamy drugie śniadanie. Właśnie zaczęło padać, a to daje nam szansę, że wnętrze busia nie będzie zalane jogurtem.
Kolejny pomnik do kolekcji - ten dodatkowo charakteryzujący się dość wydziwiastym kształtem.
Co ciekawe nie upamiętnia poległych w II wojnie światowej, ale tych z czasów dużo dawniejszych, wspomina wojny rosyjsko - tureckie w XIX w. Opis w dwóch językach. Tabliczki wydają się zdecydowanie nowsze niż sam beton budowli.
Mają tu też samolot. Gdy tam byliśmy wydawało się nam, że jest za płotem na terenie jakiś zakładów. Po powrocie na zdjęciach z internetów wynikało, że można do niego podejść i nawet wdrapać się na skrzydło. Wnętrza są jednak zaspawane.
Jest też całkiem sympatyczna cerkiew. Głównie mi sie spodobała kamienna dzwonnica - z daszkiem, który zaczął się już zielenić.
Między wioskami Aleksandrovo a Devetaki znajduje się jaskinia Devetaszka. To najbardziej turystyczna i zagospodarowana jaskinia z tutaj przez nas odwiedzonych. Pojawiają się tablice z opisami, psujące krajobraz barierki, bilety wstępu czy kramy z pamiątkami, gdzie zakupujemy wisiorki z fosforyzujcymi nietoperzami. Jaskinia jest ogromna, ma dziury w suficie, więc wydaje się, że będzie to powtórka z Prohodnej.
No a jednak nie do końca... Już na wejściu uderza nas aromat bunkra. Przed oczami staje Zeljava czy poradzieckie bazy gdzieś w Pribałtice. To nie jest zapach jaskini! Prohodna czy Temna Dupka pachniały skałą, ziemią, minerałami. Tu zapach przesiąkniety jest betonem, metalem, jakby chemikaliami. Wizualnie też pojawiają się elementy wyraźnie wyprodukowane przez człowieka, świadczące o niegdysiejszym zagospodarowaniu tego miejsca zapewne nie na potrzeby turystyczne.
Przy samym wejściu stoi domeczek. Wcale nie taki malutki, ale w porównaniu z ogromem jaskini wygląda jak psia buda ;)
Obecnie jest zamknięty, acz napisy na wewnętrznych ścianach świadczą, że nie zawsze tak bywało. Teraz do środka można by się dostać przez dziurę, ale mieści się tylko kabak ;)
W ścianach jaskini można dojrzeć różne kable czy przyłącza ekektryczne.
Im dalej podążamy wgłąb tym więcej pojawia się ogromnych, betonowych kręgów - jakby podstumenty pod jakieś beczki czy silosy?
Strop jaskini stopnio się obniża, wnętrza przestają być przestronne i jasne, a przemysłowy zapach nasila się... Wąskie korytarze ciągną się jeszcze ponoć przez prawie 2 km, ale w czerwcu wejście tam nie jest rekomendowane ze względów na okres lęgowy nietoperzy, więc nie zapuszczamy się daleko. Nietoperzy jest niewiele. Może są mądre i wbiły gdzieś głębiej, gdzie leniwym turystom już się nie chce łazić.
W głównej komorze jaskini są też porobione kamienne murki z korytarzykami.
Najciekawsze wydają się nam dwa małe korytarzyki (oczywiście przegrodzone szlabanikiem i oznaczone międzynarodowymi symbolami szlaku bubowych atrakcji ;) Przejścia prowadzą do bocznych komór o bardzo dużym stopniu zamglenia i zapylenia.
W podłodze każdego z niewielkich pomieszczeń jest ów betonowy krąg, który tutaj zajmuje prawie całe pomieszczenie.
Ze ścian zwieszają się metalowe jakby drabinki, po których można by się wspiąć do okienek, być może prowadzących na kolejne poziomy jaskini.
Rozważamy, czy może tędy są jakieś przejścia do korytarzyka idącego pod pułapem jaskini? Zauważyliśmy tam równe, jakby sztucznie zrobione wycięcie pod sufitem. Ale czy tam coś jest, czy to tylko nasza bujna wyobraźnia podpowiada takowe rozwiązania?
Są też takie otwory gdzieś pod sklepieniem. Naturalne, sztuczne, szlag wie...
Nie wiem czy wspomniałam, że przez jaskinię przepływa potok i robią się w nim fajne baseniki.
W bliskim sąsiedztwie jaskini są też takowe chaotycznie rozrzucone betonowe płyty, jakby tu kiedyś stały jakieś budynki i złożyły się jak domki z kart... Odkryłam je w krzakach idąć do kibelka! ;)
Po powrocie postanowiłam poczytać więcej o tej jaskini i pochodzeniu jej betonowych artefaktów. Faktycznie "nos" nas nie zawiódł i skojarzenia zapachowe były jak najbardziej właściwe. Po wojnie przez długi czas Devetaszka służyła za tajną wojskową bazę, głównie paliwową, a owe tajemnicze kręgi były podstumentami zbiorników. W różnych okresach magazynowano tu również inne rzeczy - od broni po żywność. Obecność tak dużego, chłodnego magazynu nie mogła się marnować. Z czasów owej bazy pochodzi również most prowadzący do jaskini - faktycznie taki za duży i za solidny jak na kładkę dla turystów. Do jaskini prowadził ponoć również most kolejowy, ale został już rozebrany. Baza, jak wszystkie podobne, przestała istnieć w latach 90-tych, ale cysterny walały się po okolicy jeszcze ponoć koło roku 2000. Teraz zostały już tylko betonowe kręgi. No i zapach, który jak widać wkręca się w ściany i jeszcze przez długie lata może być wyniuchany przez sympatyków gatunku :)
Było jeszcze jedno z nietypowych dla jaskiń zastosowań. W 2011 roku Devetaszka była wykorzystywana jako plener filmowy produkcji "Niezniszczalni 2" i ponoć miało się to wiązać z dosyć dużym skandalem, który skończył się dla filmowców grzywną, bo ekipa jakoś bardzo ową jasknie zdemolowała. Nie znalazłam już dokładnych informacji na czym to polegało - czy po prostu naśmiecili i nasrali po kątach, czy dla potrzeb filmu wykuwali sobie nowe korytarze albo wysadzali mosty? Napewno nietoperze dały dyla tak hałasowali. Acz widać Bułgarzy są wciąż dumni z tego faktu, że owa ekipa tu była, bo plakat reklamujący film wisi na bilbordzie przed jaskinią. Kupa kupą, ale sława sławą ;)
cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz