W Kikowie odwiedzamy opuszczoną stacyjkę. Położona jest nieco na uboczu. Wokół połać płowych traw - wioska zaczyna się (lub kończy) dopiero kawałek dalej.
Murowany, piętrowy budynek ziejący pustką otworów dawnych okien. Dachy też już w nie za dobrej kondycji. W środku mało co się zachowało z przedmiotów pamiętających czasy świetności tego miejsca.
Oczywiście bawimy się w pociąg! ;)
Coś tu cennego musieli trzymać, że takie solidne kraty wstawili!
Dawne okienko kasowe znów jest wykorzystywane do sprzedaży biletów ;)
Klimaty na pierwszym piętrze - tu były mieszkania.
Zaglądamy też do przybudówki.
Budyneczek jest mocno zarośniety - tajemnic strzegą krzaki bzu, pokrzywy i kolczaste pnącza.
I faktycznie jest czego strzec! W środku czeka nas miła niespodzianka! Jedno z pomieszczeń wypełniają sterty starych, pożółkłych dokumentów.
Pokwitowania, ekspedycje, zamówienia wagonów. Gromadzkie Rady Narodowe, Samopomoce Chłopskie, Spichrze Zbożowe, wytwórnie pasz... Dostawy zboża, deputaty węglowe, wynajem placu dla nadleśnictwa, umowy z okolicznymi PGRami, zamówienia dla dworcowych barów, czy sprawy sądowe o jakieś oględnie mówiąc “nadużycia”. Na chwilę przenosimy się w lata 50-te i śledzimy lokalne życie. Przed oczami nam przejeżdżają wagony wyładowane dłużycami, z przykolejowych ramp zrzucają węgiel, gotuje się kapuśniak w wielkim garze kuchni dworcowego baru, podróżni wysiadają na peronach a żadne drzwi pociagu nie robią pip…
Najstarsze znalezione dokumenty był z 1949 roku.
Mówi się, że papier, pieczątka umaczana w tuszu czy zapis ołówkiem - to rzeczy nietrwałe.. A leży to w zapomnianym, nieogrzewanym pomieszczeniu już z 70 lat.. Zapewne większość ludzi wypisujących tą dokumentację czy pracujących wtedy na tutejszej kolei - już nie żyje. A te papierki tu nadal są.. Odcisk pieczątek jest wciąż czytelny a kaligraficzne pismo w rubryczkach przetrwało lokalnych kolejarzy… Ile to pracy w to włożono.. Pospinane, posegregowane, powiązane sznureczkami… Ile pisemnych upomnień, że ktoś coś źle i nie na czas… Ile osób musiało dostać po łbie od przełożonego. Ile w ten papier zaklętych emocji, niepokojów i nerwów. Ile pozornie nadrzędnych spraw… A teraz te super ważne dokumenty roznosi wiatr i kuny na to srają sobie do woli…
Walają się tu też zabawki.. Niektóre w nieco upiornych odsłonach...
Jak widać nie tylko u nas przedmioty z opuszczonych sal przywołują tego typu filozoficzne rozważania. Kabak ciągnie lalkę za nogę… Odpada prowizoryczna “głowa”. “Ciekawe co robią teraz te dzieci? Ile mają lat? Chciałabym je zobaczyć! Czy pamiętają jak ona, ta lala, miała na imię? Mamo - mam wrażenie, że je kiedyś spotkamy! Wiesz, te dzieci co tu mieszkały! I opowiem im wtedy, że ślimak lali zjadł głowę!” Ot… rozważanie. Takie na tą chwilę zdawałoby totalnie teoretyczne. Więc coś tam gadamy, ale ogólnie puszczam tą rozmowę mimo uszu. Ale za kilka godzin wróci ona jak bumerang.. Bo to kabak miał rację... Spotkamy…
Przystacyjne torowisko wśród szumiących traw. Gdzieś tu były pewnie perony.
Póki co rozsiadamy się na drodze i zjadamy kanapki.
Na deser mamy zdobyczne gruszki i jabłka. Takie pozyskane ze zdziczałych sadów smakują najlepiej! Siedzimy więc na zarastającej kostce brukowej, raczymy się kwaskowym owocem i rozważamy czy zaraz nie nadjedzie pociąg widmo. I w tym momencie słyszymy gwizd tzn. sygnał klaksonu bynajmniej nie auta. I zaraz potem turkot po szynach. Eeeeeee… A tu na stację wtacza się drezyna! Jak się okazuje w pobliskim Nojewie dawna stacyjka została przerobiona na muzeum! Opiekują się tym miejscem prawdziwi kolejowi pasjonaci! I stamtąd odjeżdżają drezyny! Jednym z następnych kursów i my się zabierzemy!
Mamy jeszcze trochę czasu, ruszamy więc śladem ogromnych, nieczynnych wiaduktów.
Ceglany okaz koło Nojewa.
A takie torowisko uchodzi sobie w dal...
Schodki na górę są nieco zarośnięte ;)
Największy i najbardziej znany wiadukt jest koło Chrzypska. Zatem tam ruszamy na poszukiwania. Po drodze biała tabliczka do mojej kolekcji:
Takie oto wielkie bydlę! :) I jak widać miejsce uczęszczane - ciężko tu o samotność, i na dole i na górze!
Widoki z wiaduktu na obie świata strony.
Spacery z wiatrem pod stopami...
Wjazd na wiadukt został zabarykadowany a tory przecięte. Coby drezyny nie mogły wjechać, nawet jakby bardzo chciały :( Tym samym mocno została skrócona ich możliwa do wykonania trasa... Znowu jakiś kolejny urzędas chciał się poczuć ważny i decydować co będą robić inni...
Torowisko za wiaduktem więc zarasta już zupełnie...
Stacyjka w Nojewie jest odnowiona, ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Tak jak zazwyczaj nie lubię zwiedzac muzeów - to akurat jest zarąbiste!
Na bocznicach stoi stary tabor i to jaki klimatyczny! :)
Miły szynobusik. Kiedyś ponoć woził robotników.
A to jest też rodzaj drezyny! Zrobiony ponoć na bazie Żuka i używany do wożenia turystów w zimniejsze okresy roku, kiedy wiatr urywający łeb czy potoki deszczu psują nieco atmosferę poruszania się tymi odkrytymi modelami.
Wagon w formie ażurowej. Jakoś wybitnie fajnie się na nim siedzi!
Są też zadaszone wagony towarowe, a w ich wnętrzach kryją się różniste skarby.
Wagoniki takie trochę jak z kopalni?
Tu wagoniki w formie nieco zdekompletowanej. Ale na szynach stoją pewnie! ;) Kabak stwierdza, że to są kolejowe wrotki. Nawet próbuje ich tak używać ;)
A te póki co jeszcze odpoczywają w trawie.
Ślepy, falisty tor wijący się wśród kostki brukowej.
Być może kiedyś nadejdzie czas, że ta drezynka i te tory też dostaną swoje nowe życie.
Różniste miłe lokomotywki i co najważniejsze - można zajrzeć również do środka!
Wokół w trawie przycupnęło też wiele innych maszyn, wózków, szkieletów o nieznanym mi przeznaczeniu, ale pasujących do tego niezwykle barwnego miejsca! :)
Na chwilę zaglądamy też do wieży ciśnień!
Dziewczyna ze stacyjki pochodzi z Bytomia. Chłopak - lubi miejsca opuszczone. Mamy więc dużo wspólnych tematów! :) Świetni ludzie i przefajne miejsce tu stworzyli!
We wnętrzu stacyjki zgromadzono najciekawsze dokumenty i fanty zebrane z opuszczonych linii czy odkupione od różnych ludzi. Z tego wszystkiego wyłania się obraz kolei, której już praktycznie ma... Takiej, którą lubiłam najbardziej - nieco skrzypiącej i pachnącej metalem...
Bilety w dawnym stylu. I dokładnie takie same dostajemy na przejazd drezyną! :)
No i wspomniany już bohater dnia - drezyny! Mają tu i motorowe, i ręczne. Jedziemy na najdłuższą obecnie trasę - do zasieku na wielkim wiadukcie.
Już sam wyjazd z Nojewa sugeruje jak udana będzie ta przejażdżka! :)
Pokrzywy smagają nas po pyskach a zapach benzyny unosi się wokół. Krzaki bzu i tarnin zwieszają się nad torowiskiem. Ciemny tunel zarośli co chwilę rozjaśniają promienie już nisko wiszącego słońca. Aromat roztrajdanych, nieco już sfermentowanych mirabelek unosi się w powietrzu. Kilka razy migają na poboczu moje ulubione słupy :)
Naoglądałam się kiedyś filmów o archangielskiej oblasti, gdzie “pionierkami” - samoróbkowymi drezynami o silnikach z motoru i pace z drzwi od stodoły, ludzie śmigają do wyludnionych wsi, przemierzając kolejne trasy dawnych wąskotorówek. Tam jest tego bez liku! Zanim pozamykali granice, a świat okazał się tak odległy i niedostępny - mieliśmy plan się tam wybrać… No cóż... Ale i tu można poczuć namiastkę tego właśnie klimatu. Ten wiatr we włosach i tutu tutu - po nie zawsze super równym torowisku.
Tzn. kabak z toperzem w pełni korzystają z radości wiatru we włosach! Mnie oczywiście zaraz zimno w głowę i okręcam się w pięć chustek... ;)
Po drodze mijamy jeszcze jeden wiadukt, chyba najmniejszy z dzisiaj odwiedzonych. I nie tory przebiegają górą - a mało uczęszczana polna droga. Może czasem korzysta z niej jakiś traktor.
Jeden z mijanych przejazdów. Ale mi się tu podoba! Takie drogi i taka kolej! :)
Fajnie jakby po wszystkich nieużywanych liniach można było śmigać takimi klimatycznymi pojazdami! By zbutwiałym, aromatycznym podkładom i wspinającym się na szyny ziołom, mógł towarzyszyć turkot kół i zgrzyty różnistych mechanizmów.
I chyba mamy nowy cel w życiu - jeździć po Polsce i szukać kolejnych miejsc do przebycia drezyną!
W Kikowie na stacji. Już dziś po raz drugi :)
Tu zabierany drezynostopowiczów :) A może to po prostu “przystanek na żądanie”? :) Na peronie stoi czworo młodych ludzi. Machają. A my do nich! Ucieszył ich widok drezyny i chętnie się przejadą. Jedna z dziewczyn jako dziecko mieszkała na tej stacyjce i teraz, po wielu latach, przyjechała tu na wycieczkę sentymentalną. Gdy to słyszę robi mi się z lekka dziwnie.. Kabak wierci w nią oczami a potem we mnie.. “Mówiłam ci mamo!” Dokładnie tak.. To jest to jej dziecko ze stacyjki po latach... Jak na kurde zamówienie! Jakie u licha było prawdopodobieństwo takiego spotkania?? Nie było go!! To się nie mogło tak po prostu wydarzyć!! Dziewczyna dowiaduje się o lalce bez głowy i krokodylu. Biegnie do szopy je obejrzeć. Niestety nie pamięta ich. Miała kiedyś podobne lalki, ale nie potrafi jej rozpoznać (zwłaszcza po samym korpusie ;) Kabak mimo wszystko jest usatysfakcjonowany. “Nie martw się mamo! Ty też kiedyś odwiedzisz te swoje bary dworcowe sprzed 50 lat!”. No na tym etapie - to mi się naprawdę zrobiło zimno! ;)
Na koniec mamy też okazję przejechać niewielki kawałek drezyną ręczną. Ta jest ponoć najstarsza. I tyż fajna sprawa takie wiosłowanie! Można przypakować jak na siłowni i to w miłych okolicznościach! :)
A drezynowa tabliczka mówi coś do nas po niemiecku.
cdn
Witam. Widzę, że zawitaliscie w Nasze (Binia😁) strony. W Sierakowie też jest drezyna. Jechaliście nią?
OdpowiedzUsuńTymi z Sierakowa nie jechalismy, ale w Nojewie opowiadali nam o nich, ze to jakis ich kolega sie tym zajmuje :) Moze wiec za rok odwiedzimy tamte?
UsuńJest też fajna wieża widokowa. Tylko niestety w czasach plandemii raczej zamknięta dla zwiedzających, ale za to puszcza w okół jest cudowna.
OdpowiedzUsuńA gdzie dokladnie? Najlepsze to są takie wieze widokowe, ktorych nie da sie zamknąć, wiec żadne plandemie im niestraszne!
UsuńWieża obserwacyjna Zdroje
Usuń61 295 20 65
https://maps.app.goo.gl/6uhKLFa38PMLD3h27
Bardzo fajna! Szkoda ze zamknęli :(
Usuńhttps://g.co/kgs/z3agys polecam i tą
OdpowiedzUsuńDzieki za namiar! Na tej juz wirusy nie atakują tak jak na poprzedniej? ;)
Usuń