Rano wloczymy sie troche po ruinach przedwojennej niemieckiej fabryki materialow wybuchowych- Deutsche Sprengchemie GmbH. Jest to ogromny obszar usiany betonem ciagnacy sie w lasach kolo wsi Zasieki. Wiekszosc budynkow jest niewielka ale ich ilosc i powierzchnia zajmowana przez kompleks naprawde robi wrazenie. Calosc jest mocno zamaskowana- polozona w sosnowym lesie, a dachy zabudowan porasta trawa, mech i drzewa. Obszar pociety jest platanina asfaltowych, plytowych i bitych drog, ktore tworza taki labirynt ze po trzecim zakrecie juz totalnie trace orientacje gdzie jestem. No bo i wszedzie jest podobnie- zapach zywicy, chrzeszczace szyszki pod nogami i kolejne puste otwory okien migajace miedzy drzewami. Poszczegolne budynki malo sie od siebie roznia, nie ma w srodku zbyt duzo elementow dawnego wyposazenia. Sa ponoc budynki z napisami i malowidlami ale jakos szczescie nam nie dopisuje i nie udaje sie ich odnalezc. Nie lazimy dlugo bo zaczyna padac.. Wrocimy tu jeszcze kiedys w ladniejsza pogode
Nie byl to nasz pierwszy pobyt w Zasiekach- fabryke odwiedzilismy tez w lipcu 2009. Wtedy wpadlismy na kilka wiekszych hal i pomieszczen
Porost zwany chrobotkiem zasiedlajacy pobocze jednej szyby skodusiowej ostatnio podupadl na zdrowiu, ale mamy kolejnego pasazera na gape- szkoda tylko ze on taki nietrwaly!
Suniemy dalej na polnoc a mijane miasteczka i wsie robia bardzo sympatyczne wrazenie
W Krosnie Odrzanskim zjadamy obiad a pobliski szyld jest dosc zastanawiajacy.. mam nadzieje ze nie jest to reklama dentysty ;)
Po drodze zawijamy tez na dozynki w dwoch mijanych wsiach. Pierwsze sa w Bobrowicach, gdzie troche dziwi repertuar niosacy sie ze sceny. Dominuja stare rajdowe piosenki typu "Banda", "Palula paloma". Przypomina mi sie zaraz "festiwal piosenki senioralnej" ktory sluchalismy z łąk nad Kowarami, bijac sie przez godzine z myslami- isc jak planowalismy w Karkonosze czy zejsc na impreze? Oprocz tego lokalne kola gospodyn wiejskich przygotowaly wszelakie smakowitosci i czestuja tym zupelnie za darmo. Nazerami sie po sufit bigosem, grochowka, ciastem i domowymi dzemami. Rozne miejscowosci/gminy prezentuja tu swoje stoiska z roznymi przetworami. Mozna tez nabyc wieksze ilosci w sloikach.
Druga wioska z dozynkami jest Chocicz. Tu jakos mieszkancy bardziej przylozyli sie do ozdabiania wsi- wszedzie powiewaja szmatki roznobarwnych choragiewek
Przed prawie kazdym domem stoi ucharakteryzowany chochol z siana.
Bardzo duza ilosc zaprezentowanych scenek jest zwiazana ze spozywaniem trunkow wszelakich
Zwraca uwage dbalosc o szczegoly
W okolicznych wsiach dominuja bruki i stara zabudowa- jak tu nie lubic lubuskich klimatow :)
Jest tez hotel ktory mysle ze sprostal by moim oczekiwaniom!
Na samym festynie nie mamy juz miejsca na upychanie kolejnych porcji zarcia, choc dymiaca kuchnia polowa bardzo kusi.
Na widowni widac wszelakie typy krzesel, lawek i innych "siedzideł". Przypomina mi to opowiesci rodzicow jak dawniej na wioski przyjezdzalo kino objazdowe, kazdy przychodzil na film z wlasnym stołkiem i stawial je na trawie lub klepisku. Taki fajny, kameralny i normalny swiat...
Ogladamy jeszcze na zakonczenie szachulcowy kosciolek na wzgorzu. Akurat jest otwarty co nie czesto w Polsce sie zdarza. Jego chlodne wnetrze przepelnione jest zapachem lilii. Nie wiem czemu ale ten zapach kojarzy mi sie z czasami jak bylam mala. Dawno nigdzie go nie czulam...
bubabar
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
O milo nam bylo goscic Panstwa w naszej cudownej wsi Chocicz:-) Pozdrawiamy i zapraszamy ponownie:-)
OdpowiedzUsuń