Dalej nikła ścieżka prowadzi na skaliste zbocze zarosłe różnymi tymiankami i inną płożącą się roślinnością o aromatycznym zapachu.
Kwiaty tutejszych łąk utrzymane są głównie w tonacjach płowo - żółtych.
Mijamy obły pagórek, w którego wnętrzach siedzi bunkierek albo inna piwniczka.
W dali po wyższych szczytach przewalają się chmury. Tu gdzie jesteśmy akurat nie leje, ale mamy spore przeczucie, że pogoda na dzień dzisiejszy jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa ;)
Wszystko na to wskazuje, że musimy zejść na samo dno wąwozu. Łapiąc się skał i kolczastych kłączy (oraz starając się nie złapać za ogon jakiegoś węża) spełzamy w dół, w kanioniastą dolinę.
Schodzimy do mosteczku na mętnej rzece.
W wąwozie stoi kamienna wiata z kominkiem. Wyposażona jest nie tylko w przygotowane drewno na opał czy kije na kiełbaski, ale nawet ma apteczkę. Być może często imprezowicze trafiają siekierą w nogę a nie w pieniek?
Dalej dnem kanionu prowadzą drewniane mosteczki przyczepione do skał i malowniczo wiszące nad wodą. To właśnie ich obecność nas tutaj sprowadza. Mostki są kręte i widać często prowizorycznie naprawiane, gdy jakiś kawałek odpadnie. Poręcze są miejscami szorstkie porowatością starego drewna i porostów, a zaraz obok wyglancowane na błysk setkami rąk. Widać, w których miejscach są bardziej potrzebne i częściej używane. Kształt poręczy jest często wymuszony falistością pni, z których je wykonano. Deski chrupią pod nogami na tysiące melodii. Rzeczka szemrze i pachnie zmielonym błotem z pewnym dodatkiem aromatu minerałow - coś jak woda w pijalni w jakiejś Piwnicznej czy Krynicy.
W miejscach gdzie rzeka oddala się od zboczy wędrujemy ścieżkami. Część skał i drzew cudnie oplatają pnącza.
Wśród tej plątaniny bluszczy czai się kolejna atrakcja! Jaskinia o niezwykle wdzięcznej nazwie - Temna Dupka! :)
Niewielka jest (jak na tutajsze warunki). Przypomina raczej takie zwykłe jaskinie jak widywalismy np. na Jurze, a nie te tutejsze hangary giganty. Wędrujemy sobie więc zawiłymi korytarzykami w poszukiwaniu nietoperków i ciekawych nacieków.
Obok jest miejsce, gdzie w sezonie chyba działają knajpy albo jakieś sklepiki z pamiątkami.
Jest też możliwość wypożyczenia rowerków wodnych i łódek (o czym informują liczne plakaty). Zamiast iść mostkami można więc pochlupac po wodzie i z tej perspektywy przemierzyć kanion. Moją uwagę zwróciła tratwa - domek! Ciekawe czy można w niej nocować jak w tratwach na Biebrzy?
Miejsce sprawia wrażenie dość popularnego turystycznie w niektórych okresach, więc można domniemywać, że musi być jeszcze jakaś inna trasa dojściowa, bo nasza ścieżka nie nosiła śladów wielkiego wydeptania.
Pobliską wnękę skalną ktoś stylizuje na cerkiew, upiększając ściany wizerunkami świętych. Widać, że sprawa jest w toku, a pogłowie świętych rośnie wraz z zapałem artysty.
Wracamy tą samą drogą. Na jednej ze skalnych półek robimy sobie piknik.
Gdzieś między trawami rzuca się w oczy kamień. O ja cie! Coś nam to przypomina! Kabak twierdzi, że to dziecko jaskini Prohodnej i jeszcze jest małe. Ale sprawa jest w toku. Rośnie.
cdn
Niesamowite, Bułgaria zawsze kojarzyła mi się tylko z serami i tandetnymi wczasami nad Morzem Czarnym xd a tu atrakcji nie lada!
OdpowiedzUsuńA i nad morzem można znalezc klimatyczne miejsca!
Usuń