Taki listopad to ja rozumiem! :)
Nie pamiętam kiedy ostatnio była taka długa, ciepła, sucha i słoneczna jesień! Wybuch kolorów w lasach zazwyczaj utrzymywał się koło tygodnia a potem wszystko opadało, brązowiało albo skręcało się ścięte mrozem. W tym roku cudnie kolorowe drzewa pozostawały praktycznie cały październik, a i sam początek listopada zdawał się zupełnie trafiać w gusta wszelkich ciepłolubnych istot. Tego dnia w słońcu był prawie upał, można się było wygrzewać w krótkim rękawku. Fakt, że w cienistych zaułkach czaił się chłód i kąsająca wilgoć, no ale co zrobić - lato to juz nie jest...
W takiej oto scenerii leśnych barw ruszyliśmy rowerami w dal. Bez szczególnego planu zwiedzania czy napinki dotyczącej koniecznej do nakręcenia ilości kilometrów. Ot - wsłuchać się w szelest opadających liści, wytarzać się w tych co już leżą na ziemi i wypić herbatkę na jakimś słonecznym rozdrożu.
Są więc:
- płowe łąki.
- szutrowe drogi.
- polne drogi.
- ścieżki częściowo zawalone konarami po niedawnych wichurach.
- leśne tunele.
- ścieżki ginące w dywanach z liści.
- nadbrzeżne chaszcze.
- bobrowiska.
- herbatka na rozdrożu.
Pozdrawiamy! Tacy bylismy w listopadzie 2021! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz