bubabar

sobota, 27 listopada 2021

Czerwcowa włóczęga cz.13 - fort Janowo i Błogosławie (2021)

Kolejny fort jaki odwiedzamy to Janowo. Wyróżnia się malowniczymi schodkami na zewnątrz. Jak jakiś amfiteatr! Trochę podobne wykończenie pamiętam z krakowskiego fortu Łapianka. Czy miało to jakiś cel oprócz względów estetycznych i do czegoś konkretnego służyło?


Nam służy, żeby się wyłożyć i zjeść kanapki, podziwiając okolice i oddając się sielance. Do tego celu jest przystosowane idealnie!


Wejście jest duże i otoczone cyckami. Kabak na ściennych napisach próbuje uczyć się czytać. Zwykle jej to idzie topornie, ale tutaj przeczytała. I przez godzinę się śmieje i ma tęgą rozkminę po kiego diabła ktoś napisał “cycki” na murze! Może to jakiś szyfr? Może w to jakaś magiczna tajemnica? A może ktoś się podpisał, bo koledzy tak na niego wołają?


Początkowo wnętrza są osmolone, zaśmiecone i trochę cuchnie. Jakby człowiekiem.



Złazimy na niższy poziom. Tam jest fajniej. Aromat zatęchłej piwnicy zabija woń niepranych od roku gaci.


Dolny poziom fortu ma ściany i schodki zrobione z ogromnych kamulców. Wręcz głazów! Jakby je z potoku jakiego wyzbierali! Albo ostatecznie traktor na polu wyorał ;)






Pojawiają się łukowate, metalowe sufity. Chropawy deseń rdzy jest zawsze miły dla oka!


Inne fragmenty ze złomiarskich marzeń i snów.



Ponoć czasem zjawiają się tutaj mroczne cienie małych dziewczynek. Np. ten pan w brązowej koszulce idzie, zwiedza, a krok w krok za nim podąża dziwny cień.


Tu ktoś w prosty i sensowny sposób oznakował studzienkę.


Gdzieś w podziemnych zaułkach. I radość z odnalezienia kibelków!




Przy Janówku spotykamy jedynego w tych okolicach turystę, który podobnie jak my wędruje śladem zatopionych w buszu starych betonów. Trochę mamy problem się dogadać, gdzie już byliśmy, a gdzie planujemy dotrzeć, bo on zwiedza forty po kolei po numerach, a my po nazwach i to wybrane wyrywkowo. Gość spędza urlop tutaj podobnie jak my - z racji nieakceptowalnych warunków dla wyjazdów zagranicznych. On też uwielbiał Pribałtikę - rozmawiając o Lipawie, Rummu, półwyspie Takhuna czy Harze używamy już tej samej nomenklatury w nazewnictwie, więc jest prościej ;) Żegnamy się chyba trzykrotnie i potem w kolejnych czeluściach wilgotnych piwnic znów na siebie wpadamy! Tak to jest jak się chodzi tymi samymi ścieżkami! :) Może też kiedyś w przyszłości sie gdzieś spotkamy. Blachy DWR na busie ukrytym w krzakach o tym sugerują!


Odwiedzamy też fort Błogosławie. Wejście podobne jak w poprzednim. Napisy również.



Fort jest pełny rozpadlin i dziur w podłodze. To jedno z miejsc, gdzie nie ma opcji cofnąć się o krok dla lepszej fotki, bo można szybko zmienić poziom i poznać uroki piwnicy.



Acz można też przemieszczać się dostojnie i kulturalnie, schodami.


Czasem gdzieś z boku niespodziewanie błyśnie światło dzienne.


Rozważamy - czy to aby nie Buki?


Byłoby gdzie hamak przywiązać, ale nie zabraliśmy…


Sporo korytarzy jest zalanych aż po sam sufit.



Wyłazimy z innej strony.



Nie omieszkamy też wspiąć się na dach i spojrzeć na otaczający świat z tej perspektywy.



Tereny wokół fortu służą chyba do jakiś rajdów przełajowych czy innych skoków na motorach.


A wierny busio czeka wśród słonecznych traw!



cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz