bubabar

niedziela, 22 grudnia 2019

Suwalskie ogrodniki (2019) cz.7 (Gołdap)








W Gołdapi odnajdujemy naszą kwaterę i zostawiamy tam plecaki. Cóż można powiedzieć o tym miejscu, oprócz tego, że bije po oczach fioletem? Klimatem specjalnie nie grzeszy - ale jest suche i ciepłe. A dziś to wydaje się być najważniejsze...


Idziemy się powłóczyć po mieście. Często z toperzem jeździmy zimą gdzieś po zadupiach Dolnego Śląska czy lubuskiego. Zwiedzamy opuszczone pałacyki, a w długie ciemne wieczory zatrzymujemy się w miasteczkach, żeby iść do jakiejś speluny, powczuwać się w lokalne klimaty i pozaglądać w ciemne zaułki ryneczków czy brukowanych uliczek. Nazywamy te wyjazdy, że jedziemy “na zadymione miasteczka”. Tak - ja jestem z Bytomia i uwielbiam wszelakie wyziewy z kominów, ich zapach i ogólny klimat lekkiego zamglenia :) I właśnie dziś, chodząc po Gołdapi, mam wrażenie, że to jeden z takich wyjazdów. Ciemno, szaro, zimno, my idziemy szukać małomiasteczkowych knajp... i ten zapach dogrzewających się masowo mieszkańców! Wszystko ładnie pięknie - ale mamy do cholery połowę maja a nie styczeń!

Pierwszy odwiedzamy bar “Jędruś”. Całkiem przyjemne miejsce w jakimś podwóreczku między blokowiskiem.



Okienna psina nas obszczekuje. Obok mieszka jakiś optymista i zaklinacz pogody... pranie wywiesił!


Potem szukamy restauracji “Turystycznej”, miejsca, które pamiętam z 2006 roku, gdy z rodzicami właśnie tu kończyliśmy suwalskie wojaże.. I właśnie wtedy tu, w Gołdapi, doszliśmy do wniosku, że suwalskie suwalskim, ale naprawdę fajne tereny to się zaczynają tutaj! Knajpę znaleźliśmy, ale niestety w między czasie przeszła remont i zatraciła swój PRLowski klimacik. Acz jedzenie mają dobre - pielmieni, sało..



Wyłazimy też na lokalną wieżę ciśnień.

(zdjęcie z aparatu Pudelka)

Widoki nie powalają. Acz zawsze jakaś atrakcja rzucić okiem na miasto z góry.






Rano idziemy pod pobliski sklep. Przefajne wiaty tu mają - takie z kanapami! :)



I mają specyficzny kibel - taki tylko na siku (czyli to, co w miejscu masowego spożywania piwa jest najważniejsze). Na początku nie do końca rozumiem, co Pudel miał na myśli, mówiąc, że tutaj “jest jakby wychodek, ale tylko pisuar”! :)


W podsklepowej wiacie spotykamy dwóch miejscowych, osobników równie klimatycznych jak i miejsce, w którym przebywamy. Jeden koleś ma bardzo bogaty życiorys i chętnie się nim dzieli ze spragnionymi gawęd i sensacji przybyszami. Skończył szkołę górniczą w Bytomiu Szombierkach. Potem jednak wywiało go ze Śląska, jakieś koleje losów się odwróciły - i został policjantem. Najpierw w Warszawie, potem w Gdańsku. Zawsze jednak podpadał przełożonym i wylatywał z roboty.. Ale potem przyjmowano go z powrotem na służbę w innym miejscu. W końcu dostał przydział na Gołdap. Tu osiadł na dobre.. Acz ponoć w tamte czasy taka Gołdap była uważana jako zesłanie.. O Gdańsku i tamtejszym posterunku mówi “małpi gaj” - debil na debilu. Różne płyną opowieści - o policjancie walącym pałką w żywopłot, o innym co skakał na główkę z dachu w krzaki. Jeszcze inny zwykle kradł rowery, ale kiedyś zajumał autobus prosto z dworca PKSu… Przewijają się historie o prostytutkach, przemytnikach, łapówkach, zomowcach, internatach i autach tak wypakowanych fajkami, że światła świeciły tak wysoko, że płoszyły ptaki na drzewach. To ponoć sposób, żeby wyczaić przemytnika - te światła. Chociaż prawdziwy zawodowiec to o tym wie - i światła obniża!

Tak to miło płynie nam czas w zimnej i wietrznej Gołdapi! :)

(zdjęcie z aparatu Pudelka)

Podejmuję też próby uzupełnienia garderoby - bo spakowałam się (jak widać po poprzednich nocach) zupełnie nieadekwatnie do pogody. Zaglądam do kilku ciucholandów i próbuję kupić sweter, polar, jakąś ciepłą kurtkę.. Ni ma. Jest maj - więc mają już “tylko letnie kolekcje”... Mogę se kupić sukienkę w kwiatki albo kostium kąpielowy! ;)

Nie udaje mi się namówić ekipy na zwiedzanie bunkrów na obrzeżach miasta i stare wiadukty kolejki ukryte gdzieś w krzakach. Jedziemy tylko odwiedzić te najbardziej znane wiadukty w Stańczykach. Znaczy - będzie trzeba tu koniecznie wrócić!

Ledwo zdążamy na autobus, mimo że mamy go o 14:30.. W autobusowym radio mówią, że w Beskidach spadło 30 cm śniegu… No to my tu jeszcze nie mamy tak źle!!!! Wysiadamy w wiosce o wdzięcznej nazwie Błąkały...

cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz