bubabar

wtorek, 1 marca 2022

Wrześniowa włóczęga cz.24 - kolejka linowa z Piechcina do Janikowa (2021)

Zapewne sporo osób wie, że bardzo lubię kolejki linowe. Acz nie takie jak na Kasprowy Wierch czy "Wings of Tatev". Nie takie codziennie glancowane, żeby się błyszczały i robiły pip równo co 16 sekund. Uwielbiam kolejki takie co skrzypią, zgrzytają, gwiżdżą i wydają tysiąc metalicznych dźwięków. Takie co śpiewają co chwilę na inną melodię, a w ich brzmieniu jest opowiedziana cała ich wieloletnia historia. Takie jak z gruzińskiej Cziatury czy ormiańskiego Alaverdi czy Achtali (gdzie już niestety nie udało się nam pojeździć)

W Polsce zapewne by się nie uchowała taka pasażerska konstrukcja. Zbyt dużo osób by umierało ze strachu i oburzenia na samą myśl o jej istnieniu. Ale jest wciąż taka jedna wożąca urobek z kamieniołomu wapienia w Piechcinie do zakładów produkcji sody w Janikowie. Ma około 7 km i od 1960 roku sunie sobie wśród łąk i pól, nad drogami i jeziorami. I o jej słupach, linach i wagonikach będzie ta relacja.

Dawniej trasa miała też drugie, dwa razy dłuższe odgałęzienie do Zakładu Soda Mątwy, ale ono zniknęło już bardzo dawno. Ponoć tamten kawałek linowej kolei dwukrotnie krzyżował się z koleją naziemną. Nie wiem czy jakieś ślady tamtej linii pozostały - nie szukaliśmy ich, jako że o jej istnieniu dowiedziałam się dopiero po powrocie do domu.

Wagoników jest obecnie ponoć 164. Więc tu na fotkę załapał się ten z ostatnim numerem?


Kiedyś było więcej takich przemysłowych kolejek towarowych - działały w kopalniach, cementowniach, kamieniołomach. Była takowa na trasie Goleszów – Leszna Górna, w cementowni „Saturn” w Grodźcu, w kamieniołomie bazaltu w Zarębie koło Lubania, czy w Rębiszowie, tam gdzie byliśmy w majówkę i pozostała tylko opuszczona stacja przeładunku kruszywa. Większość kolejek poznikało w latach 90-tych, gdy różne tego typu zakłady ograniczały swoją działalność. Nie wiem czy ta na Kujawach nie jest ostatnią z takowych okazów w Polsce. Jeśli ktoś jeszcze gdzieś taką namierzył - to bardzo się uśmiecham o jakąś informację! :)


Wycieczkę rozpoczynamy od zerknięcia na zalany kamieniołom koło Piechcina. Gdzieś w tym rejonie są też czynne wyrobiska i tu zaczyna swoją trasę nasza śliczna kolejka! W zalanej części mieści się baza nurkowa i dzikie miejscówki biesiadno - imprezowo - kąpielowe.




Jak można się domyśleć wiszą tu tabliczki "bubowego szlaku atrakcji". Ten szlak jest zarąbiście dokładnie wyznakowany! Gdzie się nie ruszę! ;)



Tak prezentuje się zakładzik, z którego wyruszają wagoniki. Wygląda na to, że tutaj jest przeprowadzany ich załadunek. Budynek położony jest niedaleko drogi Piechcin - Szeroki Kamień.





Na tle szumiących drzew bujają się dwa wagoniki.


Tutaj urobek po raz pierwszy przekracza szosę. Nad drogą zadaszenie pełne - jak wiadukt.





Patrząc w stronę przeciwną niż stacja przeładunkowa, widzimy słupową linię oddalającą się w stronę łagodnych, falistych pól. I trwa tam jakiś remont? Może właśnie z tego powodu wagoniki stoją? tzn wiszą - bez ruchu? Dźwigi też są puste i zamarłe w jednej pozycji. Nikogo nie ma. Tylko wiatr świszczy w konstrukcjach...


W tle, daleko, daleko, widać docelowy zakład, gdzie zmierza ufedrowana skała.


Rosochate krajbrazy, pełne linek, wałków, przekładni, drabinek, tabliczek itp.



Przelot nad kukurydzą.


Przejazd nad drogą gruntową Piechcin - Radłowo.



Takowa hałda majaczy na horyzoncie.


Od czasu do czasu trafia się nietypowy słup, inny od pozostałych - jego podstawa wypełniona jest betonowymi kostkami.




Stado wagoników pozuje jak umie najładniej!


A tu znów nad asfaltem Pakość - Radłowo.



W tle hałda, a wagoniki przelatują prawie nad samym przydrożnym gospodarstwem.


Jest też więcej miejsc, gdzie ludziska mają ciekawe widoki z okien! :)





Przy kolejnych strzyżowaniach pojawiają sie coraz bliższe widoki na dymiące kominy zakładów sodowych.


Na drodze nr 255 Pakość - Strzelno kolejkowy przejazd jest dużo bardziej ażurowy. Można zajrzeć wagonikowi pod brzuszek!





W wielu miejscach słupy kolejki przeplatają się z sylwetkami wiatraków.



Najciekawszym kawałkiem trasy kolejki jest miejsce, gdzie przebiega ona nad jeziorem Pakoskim. I my właśnie próbujemy tam dotrzeć przez kukurydzę.


Wagoniki nadwodne. Słupy opierają się też na dwóch niewielkich wysepkach.





Wyłaże na jeden ze słupów, coby mieć lepsze widoki :)




Można w tym rejonie też użyć na motylach i ważkach :)





Widok na przeprawę patrząc od wschodniej strony jeziora.



Co ciekawsze słupy i konstrukcje.



Wagoniki bujające się w zaroślach.


No i jak to jest? W iluś miejscach wyczytałam, że wagoników jest sztuk 164 - ale jednak wyższe numery też występują?


Przy małej drodze z Pakości do Giebni wagoniki przejeżdżają przez środek gospodarstwa. Jeden wisi sobie centralnie nad szklarnią. Ciekawe co było tu pierwsze - ten dom czy kolejka?



I znów widok na zakłady w Janikowie.



Niewielka pylista droga, nad którą wagoniki po prostu sobie śmigają. Już bez żadnych siatek, mostków czy innych popierdółek.



Ostatni przelot nad drogą między Giebnią a Janikowem.





Wjazd do stacji pośredniej kolejki.




Wyjeżdżając z tego budynku wagoniki robią ostry zakręt i kierują się już w stronę samego zakładu przetwórstwa.




W Janikowie napotkaliśmy też ciekawą aleję topolową...


...a i kabak znalazł coś dla siebie! :)


Nocujemy nad zbiornikiem, na lokalnym miejscu wędkarskim. Dojazd jest dwupasmowy, ale nieco wąski ;)


Wieczorem wiszące na linach wagoniki ruszają! Hurra! Kolejka działa! Nie jest zepsuta, nie jest wycofana z obiegu! Ona wciąż jeździ! Idziemy pod przejazd i bardzo długo gapimy się na sunące wagoniki.

Z tego właśnie miejsca obserwujemy skrzypiący spektakl - skrzyżowanie linii z polną, trawiastą drogą wijącą się po brzegu jeziora.


Kabak z dumą odczytuje numery wagoników. Czekamy na ten z numerem 1. A może go już nie ma? Może się zepsuł i już dawno trafił na złom? Udaje się jedynie doczekać takowego z numerem 2. Jest nieco inny od pozostałych, żółty, a połowa z niego jest oklejona jakimiś taśmami. W ogóle każdy wagonik jest nieco inny, ma swoje własne cechy szczególne. A to inny uchwyt, a to plamkę rdzy w innym miejscu, a to jeszcze jakieś tajemnicze oznaczenia.

Wieczorem zaczyna nieco popadywać, ale nam to nie krzyżuje planów biwakowych. Ognicho palimy pod parasolem z drzew, ktore otaczają wyznaczone palenisko kręgiem.






Widzimy stąd wagoniki sunące nad jeziorem. Cudna jest ta noc! Tysiąc dźwięków ciszy - wagoniki i skrzyp lin. Plusk i kwik kaczek, perkozów i czapli. Szum deszczu w koronach drzew. Trzask ognia i mlaskanie trzech pysków wciągających pieczone ziemniaki!

Rano kolejka znów nie jeździ... Nie wiem więc czy z zasady puszczają ją tylko nocami? Czy może tylko wtedy, gdy akurat jest ładunek do przewiezienia.

cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz