Parkujemy na żwirowisku przytykającym do linii kolejowej. Towarzyszą nam zwałowane na pryzmę betonowe płyty i kilka saren. Sympatycznie :)
Im bliżej podchodzimy do konstrukcji tym bardziej doceniamy jej monumentalność! Solidny kawał betonu!
Obchodzimy dookoła. Do budynku przylegają ogromne, rozjeżdżone place.
I dwa gospodarstwa. Podczas istnienia zakładu musieli tu mieć głośno!
Można posiedzieć i pomedytować nad dawnym zagospodarowaniem tych ziem.
To mi wygląda na wagę dla aut.
Zaglądamy w okienka najniższego poziomu. Walają się pryzmy kamieni i blachy.
Jesteśmy prawie pewni, że na górne piętra nie da się wejść. Pewnie zamurowali albo wycięli drabinki. Jak to zazwyczaj bywa w naszym pięknym kraju.
Ale może chociaż na balkonik da się wyleźć? Jak się potem okazuje - droga na niego prowadzi przez białą budkę, przypominającą nieco kibelek!
Na tym etapie wycieczki już się czujemy usatysfakcjonowani! Łazimy balkonikiem ciesząc gęby! Jeszcze nie wiemy jakie atrakcje nas tu czekają!
Spostrzeżenia religijne w języku potocznym ;)
Zaglądamy do kilku pomieszczeń gdzie zachowały się dawne maszyny, zsypy.
A potem naszym oczom ukazują się schody!!!!!!! Ogromna, solidna, betonowa klatka schodowa prowadząca na samą górę! Czy może być większa radość podczas zwiedzania takich miejsc? Trzeba się siłą hamować, żeby nie biec na oślep w górę po 3 stopnie ze śpiewem na ustach ;)
Ostatni kawałek wspinaczki dokonuje się z pomocą drewnianej drabinki.
Kolejne poziomy prezentują się coraz ciekawiej! Ogromne hale i pomieszczenia o ciekawej bryle oraz dużej ilości rozpadlin w podłogach.
Widoczki ze środka, z góry i z boku na te dwie “macki” budynku, które przechodzą nad torami.
A te plakaty to chyba ktoś przywiesił całkiem niedawno! Może jakaś impreza tu się odbywała?
Mimo mgieł widoki z okien są całkiem fajne! Takie wieże widokowe na pogórzach to ja rozumiem! :)
Drzewka na dachach sobie rosną.
A tu dawna budka strażnicza.
Ciekawa “narośl” na szlabanie.
A obiad zjadamy w busiu. Bo akurat zaczęło lać!
Na biwak jedziemy nad rzekę Kamienica. W lekkiej mżawce udaje się rozpalić ognisko w misce i trochę się przy nim pogrzać.
W nocy przychodzi ulewa i już się nie kończy. Kamienica rośnie w oczach i jej łoskot budzi nas kilka razy w nocy. Już się zastanawiamy czy nas zabierze czy może jednak jeszcze nie tym razem?
Z potoczku zrobił się naprawdę kawał potężnej rzeki! Czuć moc! Aż ziemia wibruje pod nogami!
Fajna wyprawa :) W tamten weekend też byłem w tych okolicach, a dokładniej w Kłopotnicy, pogoda była faktycznie słaba jak na maj.
OdpowiedzUsuńW Rębiszowie, prawie naprzeciwko stacji kolejowej jest piekarnia i ok 16-tej sprzedają pyszny chleb, taki gorący, prosto z pieca :)
Do mrocznego kamieniolomu kolo Klopotnicy zawedrowalismy dzien pozniej! :) Osz matko! Jak wtedy lało!
UsuńPrzez chwilę miałem nawet wrażenie, że padał deszcz ze śniegiem. Mam nadzieję, że mroczny kamieniołom okazał się wart takich poświęceń :) Mieliśmy wtedy iść na Tłoczynę, ale zostaliśmy w domu, właśnie przez pogodę :)
OdpowiedzUsuńBył! :) Moze to wlasnie ta pogoda dodawala mu "mrocznosci"?
Usuń