bubabar

sobota, 12 marca 2022

Wrocław Brochów - wędrówka przy torach, dworcach, kładkach i ruinach (2022)

Wycieczkę zaczynamy parkując busia przy bocznej, wykładanej kostką drodze. Mimo trwającej zimy okoliczne drzewa są zielone, bo żyje już na nich chyba tylko jemioła.


Na początek planujemy połazić wzdłuż torów, jako że w tym rejonie kryje się kilka dziwnych i raczej już nieużywanych budynków. Pierwszy z nich stoi przy samej drodze i ma namalowanego tygrysa.



W środku oprócz śmieci wala się też zdjęcie przedstawiające kolesia na deskorolce, uwiecznionego chyba jakimś rybim okiem.


Ciekawsze zabudowania rozciągają na płowych łąkach na tyłach budynku. Są to jakby ogromne baseny, pofragmentowane betonowymi ściankami na prostokątne mniejsze zbiorniki, pełne rur i innego żelastwa. Nie mamy najmniejszego pojęcia do czego te dziwa mogłyby niegdyś służyć.





Nieopodal stoi drugi basen, który zawiera jedną dużą komorę skutą dziś solidnym lodem.



Zamarznięte są też mijane kałuże, gdzie lód układa się w malownicze desenie.




Trasa przebiega takimi oto malowniczymi zaroślami. Z daleka wygląda to nieco jakby wszystkie krzaki i pnącza były pokryte białymi kwiatami.




Kolejny opuszczony budynek, ktory mijamy, obecnie jest zalany i mocno zaśmiecony.


Dało by radę zejść w stronę wody schodami, ale są one drewniane i dosyć chrupkie. Musimy się więc zadowolić zdjęciami z górnego poziomu. Chlupnąć w wodę przy tej temperaturze i to jeszcze taką pełną potrzaskanych butelek - nie byłoby zbyt miło ;)




Przy jednej ze ścian stoi coś, co przypomina grilla! ;)


Najciekawsza jest jednak konstrukcja na środku pobliskiego stawu, ktora przypomina dużą donicę? Albo klomb? Obiekt jest ceglany, porosły już mocno mchem i trawą. Lód jest niestety za cienki, aby móc do niego podejśc i zajrzeć do środka.





W pobliskich krzakach siedzi też coś przypominającego dawną nastawnię. Nie zaglądamy do środka, jako że drogę przegradza nam bagienko.



A kawałek dalej, na skraju łąki, znajdują się straszliwie gęste chaszcze. Nawet o tej porze roku ciężko się przez nie przedrzeć z powodu lian, pnączy chwytających za nogi i zdzierających czapki, a przede wszystkim kolców, które są w stanie podrzeć skórę nawet przez podwójne spodnie! Idę więc tam sama. Toperz z kabakiem nie mają aż takiego samozaparcia, żeby zobaczyć kawałek muru. Mi się w końcu udaje przebrać do niewielkiego ceglanego budyneczku, pełnego jakiś kabli i pokręteł. Przed nim znowu betonowa kratownica osłaniająca spory zalany zbiornik. Latem dojście do tego miejsca jest chyba całkowicie niemożliwe.





Wędrujemy sobie płytowymi drogami, które czasem rozszerzają się w place.



Jak ktoś się poczuje zmęczony, może się nawet wyłożyć na kanapie. Acz fakt - kanapa jest nieco oszroniona ;)


Spomiędzy płyt i trawy przezierają ślady dawnych torowisk, jakiś kanałów pełnych rur.




Mimo odwiedzania wielu miejsc opuszczonych, zruinowanych, zapomnianych i zarośniętych, cały czas wędrujemy wzdłuż używanej linii kolejowej, gdzie ruch jest dość spory i można się też nacieszyć czynnym taborem.



Kierujemy się w stronę kładki nad torami. Czy już wspominałam kiedyś, że uwielbiam takie konstrukcje i wszędzie ich szukam? np. w Jaworzynie Śląskiej

Brochowska kładka jest bardzo klimatyczna, dosyc długa, fragmentami zadaszona żelazną kratownicą, a częściowo udekorowana starymi latarniami.







Osobnym tematem są rewelacyjne widoki z kładki - zarówno na ciekawe budynki jak i plataniny torów, długie gąsienice wagonów, lokomotyw, rozjazdy. Można się gapić godzinami! Aż człowieka bierze ochota, aby wsiąść w któryś z towarowych wagonów i odjechać w dal! Tak jak na moich ulubionych filmach! :)










Mijamy umocnioną cegłami skarpę, z okrągłymi kominkami. Na mapach opisywane jako stanowisko przeciwlotnicze.


Podążając w stronę drugiej kładki mijamy stare lokomotywy...


Przezierające spod asfaltu kostki brukowe...


Spora część naszej wycieczki to zwiedzanie brochowskich schronów, ale o tym była osobna RELACJA

A tymczasem dokulaliśmy się do kolejnej kładki nad torami. Jest krótsza od poprzedniej, ale za to w fajniejszych kolorach. Dominuje rudość, która zwłaszcza na tle błękitnego nieba prezentuje się wyjątkowo rewelacyjnie.







Ktoś tu pomyślał i zadbał, aby wycieczka po okolicach nie była nudna. Resztę torowisk dla odmiany pokonuje się tunelem! :) Tu widzimy do niego wlot, a w tle opuszczoną stację towarową.


Jak to czasem się zdarza, że na małej przestrzeni jest zgromadzone wszystko co lubi buba: kładka + tunel + schron! Brakuje tylko ogniska na środku i barakosklepu gdzie sprzedają wędzone ryby i leją samogon na szklanki ;)


Tunel w pełnej krasie.


Świetlik w suficie. Albo świeci słońce albo latarnia.


Najciekawszy jest jednak drugi wylot z tunelu, ponieważ nie wychodzi na zewnątrz - tylko pod dachem! Wyłazi się na zadaszonej jakby werandzie budynku dawnego dworca! Dach pochodzi chyba z czasów późniejszych niż dworzec i jest trochę prowizoryczny. Może chodzi o to, aby na wychodzących z tunelu nie spadały cegły z opuszczonego budynku?





Zaglądam do piwnic...


Przytunelowy budynek widziany od drugiej strony.


Cały teren tutaj jest pokryty pomniejszymi, opuszczonymi domkami, halami, garażami.



We wnętrzach już stoi woda, a dachy coraz solidniej się składają jak domki z kart...



Czasem jednak wpadnie w oko coś intrygującego - magazyn kamizelek odblaskowych albo podobna "radiostacja" jak ze schronu w poprzedniej relacji. Tylko mniejsza. A obok coś uwiło gniazdko.



Kolejne budynki są coraz bardziej zarośnięte.


O innej porze roku to ten ładny kran napewno mozna przegapić!




Już nie wspominając o wagonach! ;)


Jak przystało na tradycję tego dnia - musi być jeszcze więcej kładek. Tym razem już takie mniejsze i nie nad torami, ale nad rowem z wodą, w rejonie ogrodków działkowych.





Niektóre są nawet wykładane dywanem...


A na innych robimy sobie piknik.



Sporo dzisiejszych tras wypada nam właśnie przez ogródki działkowe. Mijamy więc miłe małe domeczki, często chyba stawiane według autorskich pomysłów swoich właścicieli. Uwielbiam takie działki, gdzie każda altanka jest inna i opowiada swoją, niepowtarzalną historię.






I co najważniejsze! Znaleźlismy przebiśniegi! :)



cdn



6 komentarzy:

  1. Te baseny z rurami i żelastwem to wygląda jak porzucona oczyszczalnia ścieków, a dokładniej osadniki i komory osadu czynnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O dzieki! Na to nie wpadlismy! Faktycznie w naszej oczyszczalni sciekow tez są podobne baseny!

      Usuń
  2. A nigdy nie myślałaś, żeby pracować na kolei? Widzę, że lubisz kolejowe klimaty, więc chyba odnalazłabyś się wśród wagonów, rozjazdów i semaforów:) to chyba ciekawsze niż praca w aptece:) pozdrawia kolejarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest tylko jeden problem... Że ja kocham taką dawną kolej... Może niekoniecznie aż z doby parowozów, ale starych jednostek, kraciastych zasłonek i kibli na pedał. Pendoliny i nowe szynobusy robiące pip - juz mnie jakos całkowicie nie kręcą...

      Wiec jesli w koncu wyczaję jak odbywac te podroze w czasie - to tak! Wbijam tam i juz nie wracam! Zostaje tam w przeszlosci!

      Usuń
  3. Dzięki za relację.Robiliscie zdjęcia przy moim dawnym ogródku działkowym.Ogrodki działkowe kolejarz.Jako dziecko nienawidziłam tego miejsca.Moi rodziciele nie lubili ułatwiać sobie życia i stawiali na martyrologię w pracach polowych . Jako jednostki bardzo praktyczne,nie uznawali hodowli czegokolwiek nienadającego się do jedzenia.Teraz jednak po wielu latach na wygnanku, łezka się e oku kręci, rozpoznając stare śmieci.Od czasów późnego Gomółki niewiele tu się zmieniło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak... Dzieciaki zazwyczaj nie lubią pielenia grządek!

      A ogródki działkowe mają dla mnie obecnie niesamowitą magię i klimat - właśnie jako jedno z tych miejsc, gdzie zatrzymał się czas!

      Usuń