Nie wiem jak to jest, ale najfajniejsze są te wieże widokowe, z których nic nie widać. Tzn. te, które nie wystają poza linie lasu i z ich szczytu jest widok jedynie na kołyszące się na wietrze korony drzew. Dziś właśnie wybieramy się odwiedzić jedną z takich wież… Położona jest między wioskami Mostki i Zagórze. Ponoć należy do obiektów zwanych “wieżami Bismarcka”.
Na górę wyłazi się najpierw po malowniczych, kręconych schodach...
A sama końcówka to drabina! Takiego fajnego placu zabaw - to kabak nie przewidywał! :)
Dzielna ekipa zdobywców wież wygrzewa się w słoneczku! :)
Jak to ktoś rył? W cegle to chyba masakra. I jeszcze tak równo mu wyszło?
W baszcie siedzi uwięziona księżniczka i smok. Zwykle chyba księżniczki i smoki nie były po tej samej stronie krat? ale widać są różne bajki ;)
Na dalszą część wycieczki prowadzi nas taka oto malownicza, brukowana trasa.
Droga z Mostków na Zagórze przebiega przez małą, leśną osadę, która nawet nie wiem jak się nazywa. Od terenów dawnej wsi Kostrzewie jest lekko na północ.
Oprócz jednego gospodarstwa jest tam też duża wiata, zazwyczaj przeznaczona zapewne dla turystów, ale dzisiaj tylko ptactwo i komary mogą tam legalnie przebywać. Wszystko otaśmowane, otabliczkowane. Wiadomo, co zjadliwsze wirusy mają chyba gusta podobne do bub - też lubią się gnieździć w leśnych wiatach.
Kabak: “Ja nie wchodzę! Tu mogą być kamery! Przyjedzie policja i nas zamknie do klatki jak Muminki!”. Po chwili: “Chociaż? Mamy busia! Uciekniemy! Wchodzę!”
W Żelechowie odwiedzamy sklep, gdzie nas nachodzi nietypowo - na mleko i chleb z dżemem. We wiosce dominuje cegła i przyjemna dla oka zabudowa.
Mają tu też pałac. Chyba opuszczony, ale nie bardzo się da wejść do środka.
Dalej suniemy sympatycznymi małymi drogami przez Wielopole, Sieniawę, Wielowieś, Templewo do Goruńska. Gdzieś po drodze odwiedzamy jeszcze jeden wiejski sklepik. I już nawet nie pamiętam gdzie on był.
I ciekawa sprawa - jak to nic nie jest jednoznaczne! ;) Zazwyczaj tabliczka “teren prywatny, wstęp wzbroniony” wisząca na ruinach, bunkrach, przy jeziorze czy u wlotu do dolinki - budzi moją niechęć, złość i bunt. Ale są wyjątki. Podsklepie! :) Siadasz sobie wygodnie, pijesz browarka i wszyscy mogą cię cmoknąć! A nie jakieś chowanie butelki w rękawie i przyspieszone bicie serca na widok każdego podejrzanego auta hamującego w pobliżu. Nic w życiu nie jest więc czarno - białe! ;)
cdn
bubabar
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hejka!
OdpowiedzUsuńKobieto, Ty powinnaś wydać jakiś przewodnik w formie papierowej po miejscach odwiedzonych, z opisem gdzie warto łeb wsadzić a gdzie hamak czy ognisko palić. Masz spory dar do wyszukiwania zajebistych miejscówek. Śledze już dłuższy czas Twojego bloga, i jest naprawdę dobry! Pozdrawiam
Dzieki za miłe słowa! :) Problem jedynie z takimi miejscami, że one nieraz szybciej ulegaja modyfikacjom niz ja zdaze je opisac... Jakby wydali przewodnik to pewnie 3/4 miejsc juz by byla nieaktualna! Wiele z tych miejsc istnieje tylko w krotkim urywku czasu - gdy ponownie do nich wracam, sa juz zupelnie inne! A odbiorcy przewodnikow zwykle nie tego oczekują. Wole wiec uznac, ze to nie "przewodnik" ale "pamietnik" - a jesli sie komus uda z niego wyciagnac jakies miejsca do odwiedzania - to super!
Usuń