bubabar

wtorek, 7 lipca 2020

"Ściana Zachodnia" cz.2 - Wyszanów, promy (2020)

Na dłużej zatrzymujemy się w wiosce Wyszanów. Na górce, w środku wsi, stoją ruiny dawnego kościoła. Wyglądają nieco jak zamek albo inna baszta obronna. Czasem ktoś tu zagląda w celach innych niż obalenie flachy na schodkach. Widać sklecony z gałęzi krzyż, jakieś świece, kwiaty. Na pewno fajniejsze miejsce do modlitwy, niż w tłumie i w hałasie.






Kolejnych zaułków mamy w planie szukać w dawnym pałacowym parku. Na skraju linii drzew stoi budynek wyróżniający się spośród innych nietypowym kształtem. To ponoć jedyna pozostałość zburzonego już dawno pałacu - brama wjazdowa.




Już same rynny sugerują jakąś "elegancką" przeszłość.


W parku znajdujemy mauzoleum. Miejsce zarośnięte, strzeżone przez nieco upiorne, bezgłowe anioły.


Ciekawe czy ich głowy zabrano i teraz zdobią jakąś prywatną posesje? Czy raczej ktoś odłupał i rzucił w krzaki?


Jest i plac zabaw! Taki najlepszy z najlepszych! Taki dziki i wolny! Taki przy jakim nie ustawia się wrażych tablic, nie owija taśmą, a pewnie i psy zaglądają tu rzadziej ze swoim mandatowym bloczkiem... I jest cieniście! I nie ma "regulaminów" i ograniczeń wiekowych! Bawi się ten, kto czuje zew dziecka w duszy! :)


Już, już mamy wyjeżdżać z Wyszanowa, ale okazuje się, że ta miejscowość coś nie chce nas za szybko wypuścić. Napotykamy sklepik, tak miły, że grzechem byłoby się z nim nie zapoznać bliżej. Podsklepie zawiera wiatę a nawet kominek!




Siedzimy chyba z pół godziny i zaczynamy się zastanawiać, że coś nam tu nie gra... Nie ma praktycznie klientów, a dzień ciepły, słoneczny, w sam raz na podsklepowe piwko. Od czasu do czasu wpada do sklepu tylko jakaś kobita, ale nic nie kupuje. Zamienia dwa słowa ze sprzedawcą, a potem wpada jak burza pod wiaty. Niektóre z nich mierzą nas lodowatym wzrokiem lub pytają: "jest tu z wami ktoś jeszcze?". Po czym z nieufną miną znikają. O co chodzi? W końcu nie wytrzymuję i idę zapytać sprzedawcę. "To przez tą pier**** epidemie! Nie że nie wolno, nie że policja, wszystko jest załatwione tak, jak trzeba. Ale baby! Nie chcą, żeby ich chłopy piły, więc ich gonią spod sklepu, straszą, że jak zobaczą zgrupowanie to wezwą policje i sanepid. Więc co chłopy wymyśliły? Jeżdżą po bimber do sąsiedniej wsi, umawiają się gdzieś po lasach, rozwaliskach i melinach (nawet ja nie wiem gdzie) i wracają wieczorami w takim stanie, ze tu by się 10 piwami tak nie zrobili. A ja nie mam utargu! Przyjdzie mi zamknąć sklep! Nie będę kolejny miesiąc do interesu dokładać! Cieszcie się piwkiem i lodami w cieniu! To pewnie już ostatni raz..."

Odrę przekraczamy klasycznie, promem, a jakże! Między Przewozem a Milskiem. Kolejka do promu sięga kilkunastu aut. Czemu? No bo jest pandemia i mogą zabierać na pokład tylko po trzy auta, zamiast normalnie po 5 czy 6. Ludzie więc grupują się na brzegach i mają gotowy temat do narzekania - wyzywanie na władze. Zamiast 15 minutowego zgromadzenia na pływadle - półtorej godziny na brzegu. Jakiś mądry nad tym zapewne długo myślał! Ale nie ma co narzekać, atmosfera nadbrzeżna jest iście festynowa :)





Zieloną Górę omijamy "leśną obwodnicą" z Krępy (Krępej?) do Wysokiego. Nie wiem czy to opcja w pełni legalna, ale na pewno bardzo przyjemna ;) Realizujemy nasz plan - trzy rzeczy do omijania: duże miasta, szybkie drogi i w miarę możliwości mosty.

Na nocleg zatrzymujemy się znowu nad Odrą i znowu koło promu. Tym razem to prom koło Pomorska. Nasze miejsce otaczają zwalone pnie, które kabak natychmiast zużywa do wspinaczki i malowania węglem.


Busio na miejscu noclegowym, w swoich kolorach totalnie niemaskujących. Trzeba go w końcu kiedyś przemalować! Już wiemy, że musimy to zrobić własnoręcznie, bo zarówno oklejanie jak i profesjonalne malowanie dwukrotnie przewyższają wartość całego samochodu! ;)





Strasznie dużo tu nad rzeką uschłych drzew. Ciekawe o co chodzi? Czy korzenie im gniją w wyniku zalewań? Czy raczej kwestia jakiegoś spuszczanego syfu?



Nie wiem czemu, ale te konary wyszły jakoś wybitnie zębisto! ;) Ja dopiero na zdjęciu to zauważyłam, ale kabak coś chodził i opowiadał o "zwłokach upolowanego smoka", a ja uznałam, ze fantazjuje... Błędem jest niedocenianie dzieci ;)


Gdzieś w tle niesie się pluskot pływającego wahadłowo promu, który kursuje aż do zapadnięcia ciemności.



Wieczór spędzamy na cypelku... Ciepłe barwy schyłku dnia mieszają się z pełgającym płomieniem, grzejącym nam strawę. Czajniczek bucha parą, a świat wokół powoli spowija mrok i cisza, którą tylko czasem przerwie jakieś mlaśnięcie w wodę rybiego ogona..





cdn




2 komentarze:

  1. "Pewnie i psy zaglądają tu rzadziej ze swoim mandatowym bloczkiem", to o policjantach?! Seba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadnij! Kto polował na ludzi na placach zabaw, w parkach, na działkach, na cmentarzach? Bo np. usiedli na ławce?

      Usuń