bubabar

sobota, 4 stycznia 2020

Ukraina (2019) cz.2 - Sanżejka








Podskakując na muldach docieramy na skraj klifu. Krzaki, łączki i nagle bęc! urwisko.



A dalej już tylko bezkres morza i rozsiane po nim statki, promy, kutry..



W oddali majaczy jakieś miasto. Nie wiem czy to Czornomorsk? Czy już Odessa?



Ogromne osiedla wieżowców wyrastają na horyzoncie prosto z łąk.


Przytulamy busia na klimatycznym urwisku. Mam nadzieję, że klif akurat dzisiaj nie postanowi się zawalić…


Złazimy na dół.



Toperz i kabak się kąpią. Kabak włazi do morza i zdumiony woła: “Ale ciepła woda!!!!”. No tak… Ma porównanie z czerwcowym Bałtykiem w Estonii… ;)


Niektórzy biwakuja na plaży. Przez chwilę nawet to rozważamy, ale chyba jednak bym się bała, że jakieś kamienie nam z góry na łeb polecą...


Mnie jest zimno. Ubieram bluzę.. Może jutro przywitam się z morzem jak należy. Póki co sadzam kuper na piasku i powitanie postanawiam uczcić wędzoną rybą i domowym winem z Atestowa. Każdy ma swoje powitanie z nadmorskim światem!

Wieczorem palimy ognicho. Acz z drewnem jest kiepsko. Zwykle na plażach leżą jakieś kłody wywalone przez morze. Tu posucha totalna. Nic! Chyba wszystko wyzbierali, bo śladów po ogniskach na klifie i na plaży jest moc. Trzeba więc ruszyć żelazne rezerwy z wnętrz busia - zbierane miesiąc temu w kamieniołomach pod Lwówkiem Śląskim. Chyba mało pniaków z dolnośląskich wyrobisk ma w swoim życiu okazje przebyć ponad 1000 km, aby spłonąć z widokiem na Morze Czarne. To właśnie jest to drewno ze skrzyni z opadającą klapą, którą pogranicznik przytrzasnął sobie łapę, a druga babeczka z oczami na szypułkach komentowała: “Pracuję tu 20 lat, a pierwszy raz widzę, żeby ktoś drewno przez granice przemycał”. Szkoda, że nie mogę jej teraz pokazać po co je wozimy.

Rozmawialiśmy potem z biwakującymi na plaży w namiocie. Potwierdzali totalny brak opału, oni chodzą kupować drewno do wioski.

Noc jest księżycowa. Na niebie jest wprawdzie trochę chmur, ale takich miłych typu "kwaśne mleko"..




Kabak na szczęście większość wieczoru bawi się w busiu, budując sobie dom z karimat. Bo już mieliśmy wizje uwiązania jej na sznurku do palika, tak jak cielęta na pastwisku - żeby nam nie zleciała z urwiska. No ale problem się sam rozwiązał - kolejny przykład, że nie warto się martwić na zapas. Cykady grają jak wściekłe, morze szumi i pachnie rybą.. Nie, przepraszam - rybą to głównie pachnie busio - po naszych dzisiejszych zakupach! No i my.. Też chyba walimy jak pelikany! Np. wczoraj na stacji benzynowej w Dubinowie... Wchodzę do budyneczku, bo trzeba odegrać cała scenkę z odbezpieczaniem dystrybutora, jak się chce zatankować do pełna, a nie jak wszyscy 5 litrów. I jeszcze chcemy płacić gotówką... “Diewuszka, a ty napewno masz tyle gotówki?” Wiec muszę im pokazać zawartość portfela, a potem ich jeszcze przekonać, że ja lepiej wiem na jakie paliwo jeździ busio. I że ja NAPRAWDE jestem pewna, przekonana i z ręką na sercu chce nalać do busia dizla, a nie tej wspaniałej benzyny co ma “eurosuper” w nazwie. I jak mi odbezpieczą dystrybutor z benzyną to mnie to nie usatysfakcjonuje... No dobra, ale miało być o rybach! Więc wchodzę na ową stację, a babka za ladą mówi do kumpla: “Igor, zaś żarłeś rybę! Mam cię już dość!”. Igor macha rękami i się zarzeka, że wyjątkowo dziś ryby nie jadł jeszcze, trzyma na wieczór pod wódke. Ale nikt mu nie wierzy. A to chyba ja zapodaje aromatem nadmorskiej wędzarni :)

Rano budzę się jakoś wcześniej niż reszta załogi. Słońce wali mi w oczy - to jak mam spać? Nocleg z widokiem na morze też ma swoje wady. Tak jak nam mówił miejscowy: “Morze pod Odessą jest do dupy. Nawet laski nie weźmiesz na plaże na romantyczny zachód słońca”. Bo morze jest tutaj od wschodu, więc słońce zachodzi nie tam, gdzie by się oczekiwało ;)

Idę sobie więc na spacer klifem. Fajnie tak sobie iść urwiskiem i musieć pilnować tylko siebie…





Krajobraz z busiem - dla zobrazowania jak miły nocleg się na dziś trafił!




Kawałek dalej biwakuje sobie koleś z Połtawy. Jest tu już trzeci miesiąc - tzn. ogólnie nad morzem, bo sobie wędruje, to tu, to tam. Opowiada mi, że tu jest fajnie od 1 września. W wakacje tu ponoć się przewala straszny tłum. Często też w ścisłym sezonie przyjeżdża jakaś ekipa, załącza muzykę i uprzykrza życie innym biwakującym. Tak było i 3 lata temu. Jakaś młodzież z Kijowa zaczęła puszczać techno, dniami i nocami. Non stop łupanka. Obok biwakowało kilka rodzin z Krzywego Rogu. Chodzili, prosili - ściszcie, wyłączcie choć na kilka godzin w nocy. Gdzie tam! Szlachta się bawi i jest panami wybrzeża. Kiedyś kijowscy melomani poszli się kąpać. A w tym czasie ich auto spadło z klifu. Jak? Tego nikt nie wie.. Jak raz, akurat wtedy puścił hamulec.. Były podejrzenia, ale świadków ani dowodów ingerencji osób trzecich - nie było. Była policja, były dźwigi aby zabrać wrak z plaży.. Tego lata na biwakowisku w Sanżejce grały już tylko cykady…

Teraz mamy już wrzesień, więc już ani muzyka nie łupie, ani auta z klifu nie spadają. Gra tylko wiatr w kolczastych krzewach i aż się nie chce wierzyć, że może tu być taka masakra, tłum, zgiełk i ścisk.. Acz widać pewne ślady.. Prawie na każdym drzewie wisi “mini - umywalka”.


Mam już wracać do busia, ale idę inną drogą i włażę w sam środek czyjegoś biwakowiska. Miejsce wygląda jak stacjonarny obóz uchodźców. Szałas z gałęzi, podwieszany namioto - hamak, łazienka z 20 litrowym baniakiem, ruszt, żeby upiec chyba dzika. Zamieszkuje tu Wadim. Jest z Kiszyniowa. Przyjeżdża do Sanżejki na całe lato. Jego akurat cieszy wszechobecna dyskoteka, która panuje tu w wakacje. Wadim lubi tańczyć, przebywać wśród ludzi i nie lubi ciszy. Robimy sobie wspólne zdjęcie, ale Wadim bardzo prosi, aby nie umieszczać go w internecie. I nie jest to jakaś korba, którą ma teraz wielu ludzi - na temat “chronienia swojego wizerunku” czy “ukradzenia duszy”. Wadim ma powód i to całkowicie sensowny. Bo Wadim jest tu nielegalnie, a przynajmniej potajemnie. ;) Przyjeżdża tu w tajemnicy przed żoną i dziećmi. Im mówi, że jedzie do pracy do Niemiec. Pakuje się więc i znika na kilka miesięcy. Przysyła smsy, żeby się rodzinka nie martwiła. “Specjalnie używam taki stary telefon, żeby nie było szansy na mmsa” - śmieje się. “I wypoczywam! Życie jest jedno! Słońce, wino, nowe znajomości.. Lato jest tu cudowne.. Kiedy się będę bawił? Muszę korzystać póki jestem młody i jeszcze mi się chce!!”. Wadim najbardziej lubi kobiety. Tu w Sanżejce ponoć najlepiej “biorą”. “W domu mówię, że pracuje na plantacjach. Z fabryki bym nie mógł wracać taki opalony!” Wadim rozmarza się na samo wspomnienie. Pytam go jak rozwiązuje kwestie, że wraca bez zarobionych pieniędzy. Wadim się śmieje. “Raz mnie mogą okraść, raz oszukać, a innym razem mogę wrzucić pieniądze na długoterminową lokatę do banku. A pieniądze w banku to tak jakby ich nie było. Ludzie inwestują i wierzą w system. Wierzą, że ich wirtualne pieniądze istnieją. Ja inwestuje w przyjemności i wspomnienia. Tego nie zabierze mi ani komornik, ani wojna!”

Poranek na plaży. Oświetlone klify prezentują się jeszcze ładniej niż wieczorem.








Muszelki to tu można zbierać łopatą!


Fragment nabrzeża jest umocniony betonowymi blokami i płytami. Wszystko jest już nieco nadgryzione zębem czasu - tak jak buby lubią! Nie wiem czy był tu jakiś port czy inna przystań?






I oplecione solidnie wodorostem! :)


Jedziemy jeszcze też zobaczyć miejsce, gdzie klify zaczęły zjeżdżać do morza. Wygląda to malowniczo, ale miejscowych nie bardzo to cieszy. Do domów jest niedaleko. Zabudowania stoją tu naprawdę blisko usuwiska, a zimą teren jest sztormowy. Ziemia ponoć jest tu tańsza niż w innych rejonach ukraińskiego wybrzeża ;)









cdn


3 komentarze:

  1. ooo, spaliście dokładnie tam, gdzie my w '18 ;) chyba busia nawet postawiliście w tym samym miejscu - z tym, że myśmy siedzieli w tym jednym miejscu chyba 4 dni, integrując się z lokalną ludnością ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mi teraz ten Wadim zaimponował ! ;-)

    OdpowiedzUsuń