Kolejnym miejscem na trasie naszej wycieczki jest miejscowość Limanskie. Nawet do końca nie wiem czy jest to miasteczko czy wioska. Limanskie jest zlepkiem bardzo rozwleczonej, różnorakiej zabudowy nad brzegami jeziora Kuczurgańskiego. Sprowadzają nas tutaj gigantyczne ruiny kościołów. Taki powiew Dolnego Śląska wśród płowych stepów. Można się tutaj nieco poczuć jak na weekendowej wycieczce w “nasze” rejony...
Limańskie było utworzone pod koniec XVIII wieku przez niemieckich przesiedleńców, zwabionych tutaj przez Katarzynę II. Składało się wtedy z dwóch miejscowości Zelc (właściwe Limanskie) i Kandel (obecne Rybacze, dzielnica Limanskiego). Katarzyna zaprosiła tu Niemców z kilku powodów. Raz, że owo “południe” (zwane wtedy “Noworosyjską Gubernią”) było praktycznie opustoszałe i niezaludnione, a ewentualni nieliczni mieszkańcy nie słynęli z pracowitości i posłuszeństwa. W końcu Dzikie Pola zobowiązują ;) Powstał więc w carskich głowach pomysł osiedlenia tu Niemców - skuszenia ich nadanymi dużymi gospodarstwami i dobrą ziemią. Sprytny cel akcji wydumali sobie taki, że Niemcy mieli nauczyć okoliczną ludność efektywnej pracy, systematyczności i porządku. Takich kolonii powstało na terenach obecnej południowej Ukrainy ponoć grubo ponad setkę. Niemcy przyjechali i całkiem nieźle się tutaj zagospodarowali..
Plan, jak sie można domyślić, jednak nie do końca się powiódł… ;)
Gdy przyszła rewolucja i radzieckie czasy, lokalni Niemcy niechętnie wstępowali do kołchozów czy pozwalali się wcielać do Armii Czerwonej. Tworzyli swoje bataliony, robili powstania i trzymali raczej z “białymi”. Ponoć sporo się przyczynili do opóźnienia panowania bolszewików na tych terenach… Ostatecznie w 1930 roku miejscowe niemieckie jednostki terytorialne zostały zlikwidowane, a Niemcy deportowani.
I stąd tutaj taki powiew Dolnego Śląska.. I stąd tutaj takie dwa gigantyczne kościoły! Jeden był katolicki, a drugi luterański. Który jest który - nie wiem. Internet podaje sprzeczne informacje.
W Limanskim jest też dzielnica - tereny dawnego wojskowego lotniczego miasteczka o nazwie Gorodok, o którym niestety dowiedzieliśmy się dopiero po powrocie :(
Pierwszy odwiedzamy kościół Świętej Trójcy. Niemieccy koloniści zbudowali go na początku XX wieku. Tutaj była wioska Kandel. Za radzieckich czasów w kościele był magazyn ziarna.
Dachu już nie ma. Zostały tylko ściany..
W cienistym parku nieopodal stoją sobie takowe pomniczki.
Drugi kościół nosi nazwę Wniebowzięcia NMP i stoi na terenach dawnej miejscowości Zelc.
Świątynia była zbudowana nietypowo jak na tutejsze rejony - bo z cegły. Bo zwykle budowano tu z takiego lokalnego, muszelkowatego kamienia. Za radzieckich czasów utworzono w kościele wiejski klub. Klub potem został przeniesiony do nowego “ładniejszego” budynku, a kościół popadł w ruinę - i w takim stanie stoi sobie do dziś.
Po wejściu do wnętrza można tylko stanąć i otworzyć japę… taka kolumnada… Dosłownie las kolumn! Ażurowe sklepienie wypełnia świergot ptactwa. Chyba mają tu gniazda, albo chronią się przed słońcem i upałem.. Ich śpiew powtarza echo, ale takim dziwnym stłumionym buczeniem...
Na dawnym ołtarzu wpisano sentencje… cytat z refrenu hymnu ZSRR...
Łuszczy się farba na zdobieniach dawnych poniemieckich kolumn… Łuszczą się litery hymnu… Dwie epoki, o wielkich aspiracjach, które już minęły… Wszystko przemija, czas płynie w swoją stronę, zostają tylko szkielety na wspomnienie dawnych dni…
Na przeciwległej ścianie jest jeszcze jeden napis.. Jego część została (jak widać) celowo wydrapana. Ale ponoć brzmiał coś w stylu: “Diabli wezmą jak chce się żyć i żyć”??? (w oryginale - “Черт возьми, как хочется жить и жить) Może tego się nie tłumaczy dosłownie? Może to jakaś przenośnia, cytat albo przysłowie? Nie wiem jaki jest kontekst i cel tego napisu? Ścienna sentencja pochodzi chyba z czasów radzieckiej klubokawiarni. Więc totalnie nie wiem.. Acz jeszcze w kościele brzmi to poniekąd… dziwnie...
Jest też trochę twórczości całkiem współczesnej ;)
A tak przedstawia się limanski kościół na starych pocztówkach... zupełnie jak inne miejsce!
A poza tym to typowa, senna miejscowość.. Gdzie przejeżdżająca łada podnosi tumany kurzu z wyboistej drogi, gdzie niezmordowany kogut pieje na płocie, gdzie ekipa gęsi przemyka opłotkami albo właśnie na głównej ulicy usiłuje wpaść pod samochód. Grupka młodzieży próbuje naprawić skuter, ale naprawdę to tylko piłuje jego silnikiem - i chyba to ich cieszy, bo wszyscy wybuchają śmiechem. Dzieci wracają ze szkoły robiąc do nas głupie miny, a cieniste podsklepie obsiada gromada miłośników chłodnych trunków...
Niedaleko z Limańskiego jest Kamianka (dawne Manheim). Też niemiecka kolonia, więc i tu pozostał kościół. Może ciutkę mniejszy od poprzedników, ale równie imponujący na tle tutejszych stepowych wiosek..
Przy kościele jest plac zabaw, który kabaczę od razu namierza.
Same ruiny również służą za plac zabaw - dla nastoletnich chłopaków. Łażą po wysokościach, zasłaniając twarze koszulkami, z dumą prezentując nagie torsy.
Swoje podniebne akrobacje, próby stania na rękach czy zwisy poza obręb murów - filmują na komórkę. Do mnie pokrzykują, pokazując którędy mogę się wspiąć na górę. Niestety mam nieco bardziej tchórzliwą naturę, a może raczej zdaję sobie sprawę ze swoich umiejętności wspinaczkowych (a raczej ich braku ;) Próbują mnie też przekonać, abym się “podpisała” na ich kanał na youtube, instagramie, odnoklasnikach, vkontakte - długa jest lista miejsc, gdzie relacjonują swoje wyczyny. Z ich telefonów tego zrobić nie mogę, a z mojego eksponatu muzealnego - tym bardziej. Próbuję sobie zapisać nazwę kanału - ale niestety takowego nie odnajduję, gdy szukam w domu.. Mimo chęci nie dołączam więc do grona wielbicieli kamienskich wspinaczy...
Do środka wchodzę dopiero jak chłopaki sobie poszli. Zbyt dużo strącali kamieni... Trzeba by w kasku zwiedzać... ;)
We wnętrzach kościoła szukam radzieckich napisów. Miały tu być! Niestety żadnego nie mogę namierzyć... Spore części ścian czy kolumn się niedawno zawaliły - to ten gruz, który tarasuje wejście... Napisy wyglądały tak jak na poniższych zdjęciach - nie wszystkie są czytelne... Albo ja szukać nie umiem?? :( Zdjęcia pochodzą ze strony link i nie wiem, z którego są dokładnie roku...
zdjęcia archiwalne ze strony: https://dcfc-lad.livejournal.com
Obecnie nie ma tu już zbyt wielu innych śladów dawnych niemieckich kolonii. Teraz są to zwykłe ukraińskie wsie, nawet stare nazwy się nie zachowały. Na pamiątkę po ciekawej historii zostały tylko ruiny…..
Jadąc w stronę kolejnych wielkich ruin mijamy miłe, pyliste wioski...
I jakąś dziwną procesję wśród pól...
cdn
Cytat, który został, nie wiedzieć czemu, pracowicie wydrapany, w oryginale miał brzmieć: "Успехи действительно у нас громадные. Чорт его знает, если по-человечески сказать, так хочется жить и жить…" i pochodzi z przemówienia S.M. Kirowa wygłoszonego w 1934 roku na XVII zjeździe partii bolszewickiej. Napis takiej treści znajduje się na jego pomniku w Rostowie i według mnie raczej nie ma w nim żadnych wieloznaczności- po prostu dytyramb na cześć komunizmu.
OdpowiedzUsuńPost świetny jak wszystkie, "połknęłam" jednym haustem. Pozdrawiam i dziękuję,
Jolanta Wnykowicz
Aaaaa czyli napis byl poczatkowo o wiele dluzszy! Bo znalazlam w internecie jego wyglad sprzed kilku lat , gdzie byla linijka wyzej jeszcze czytelna, ale z tego co piszesz - to juz wtedy byl "fragment". Dzieki ogromne za przyslanie calego napisu!
UsuńPozdrawiamy rowniez! :)
Niekoniecznie, być może autorzy napisu na Waszym kościele ograniczyli się tylko do "Черт возьми, как хочется жить и жить", ta dłuższa wersja była wyryta na pomniku w Rostowie i, być może, jej część stała się w narodzie popularna. Ja też się raczej domyślam, nie mam pewności. Jeśli czytacie po rosyjsku mogę podesłać stosowne linki
UsuńTaki dokladnie napis byl na tej fotce co ją gdzies w necie wyszperałam. Wlasnie bylo "Черт возьми" a nie "Чорт его знает"
UsuńJak masz jakies ciekawe linki - to oczywiscie dawaj! Chetnie poczytam!