Malownicze konary zaczynają się już zaraz za naszymi wagonami.
Czasem można się pogubić, czy poskręcane pędy wyłażące z piachu to gałęzie czy korzenie? Czy akurat tutaj przestaje to mieć znaczenie?
A to drzewo wygląda jakby je ktoś obskrobał z kory! Jeszcze szyszki wiszą, a nawet część igieł - a korę jakby ktoś pilnikiem ściągał! I jeszcze polerował pień do idealnej gładkości!
Droga z naszych wagonów nad zalew dosyć się nam dłuży ;) Ciekawe dlaczego? ;)
Takiej ilości malowniczych rosochatości na tak małej powierzchni - to ja jeszcze nie widziałam! I ciężko powiedzieć kto bardziej spowalnia wycieczkę - czy kabak wyłażąc wszędzie czy ja… robiąc zdjęcia każdej gałęzi ;)
Jakoś tak wychodzi, że chyba najciekawsze okazy są nad samym zalewem. Nie wiem co na to ma wpływ. Niesamowite kształty! I każde drzewo totalnie inne!
Spacerujące korzenie.
A to miejsce urzekło nas szczególnie. Są takie uroczyska, w których grawitacja działa jakoś dużo mocniej! :P Tam człowiek dociera i ni chu chu nie może się ruszyć dalej. Siedzi, siedzi - i ma ochote zostać tam jak najdłużej.
Nie ma co walczyć z przeznaczeniem.. ;) Tu obwołujemy dłuższy piknik! Wieszamy hamak i oddajemy się błogiemu lenistwu!
Na sporej ilości drzew wiszą huśtawki! Jest to kolejny czynnik znacznie spowalniający tempo marszu! Ale my przecież się nigdzie nie spieszymy! :)
Huśtawkowa forma najprostsza. Zwisająca lina z supłem. Takich jest najwięcej.
Ta bardziej wypaśna - z ławeczką!
Nawet dwuosobowa!
W innym miejscu na klifie odkrywamy taką pełznącą sosnę. Toż ona lezie jak nic! Jak jakaś gąsienica! A może porusza się tylko nocami albo we mgle? Kabak planuje narysować linie i przyjść jutro sprawdzić czy drzewo zmieniło swoją lokalizacje :)
Sprawdzamy walory piknikowe tego miejsca. Dla herbatki i kanapek okazuje się być idealne!
A kabaczek skacze po gałęziach jak małpa! (niektórzy mają wątpliwości, że człowiek pochodzi od małpy - ja od dzisiaj nie mam! ;)
Oprócz instynktów wspinaczych, nie wiedzieć czemu, najmłodszy członek ekipy dostaje tu też napadu zbieraczego! Nagły, totalny zew ogniskowy! Ilość gromadzonego drewna nadała by się do przetrwania nocy! Na nic tłumaczenia, że nie zamierzamy tu palić ogniska, bo mamy inne plany, jest zbyt silny wiatr i zaraz nam go porwie, uniesie w las, itp.
Ta sosna też chce pełznąć, ale póki co chyba korzenie jeszcze za mocno ją trzymają. Ale robi co może, aby iść w ślady koleżanki!
Nie wiem czy widzicie ten korzeń, wyciągający się w stronę nieświadomych niczego wędrowców… ;)
Niektóre okazy są nawet oznaczane na mapach. To drzewo nazwano “sosna magiczna”. Może dlatego akurat ją zaznaczyli, bo stoi przy jednej z asfaltowych dróg?
Nieco podobną, acz chyba o jeszcze bardziej rozłożystych konarach, odnajdujemy w głębi lasu. Tej już nigdzie nie wypunktowali. Może i dobrze!
Ciekawe drzewo można też namierzyć przy opuszczonych zabudowaniach wojskowych. Już uschnięte, ale dalej robiące wrażenie swoim z lekka upiornym kształtem.
Jak kłębowisko jakiś węży!!
To drzewko się chyba też wybiera na spacer!
Dużo tu też wszędzie w rejonie mchów, porostów i gałęzi uginających się pod szyszkami!
Jedna, jedyna tu napotkana - czarcia miotła! Jedna, ale cudna! No cóż, to nie Bory Dolnośląskie, żeby takowa była na co drugim drzewie ;)
cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz