Zawijamy też nad jezioro Glinik. Samo jeziorko byłoby całkiem sympatyczne...
Kiedyś ktoś mi polecał to miejsce na biwak, ale chyba to było dosyć dawno... Teraz miejsce nas nie urzekło.. Jakieś takie zbyt wyremontowane, zbyt wylizane... W miejskim parku bywa bardziej dziko... Wszędzie tabliczki, zakazy, kamery... Nie... zwijamy się stąd! np. taki plastikowy pomost walnęli...
W Skwierzynie spotykamy coś rekinopodobnego. Kabak się cieszy i mówi, że w przedszkolu opowie, że widziała rekiny latające! ;)
W okolicach wsi Goszczanowiec zatrzymujemy się na lody pod miłym sklepikiem.
Gościmiec wita nas przystankiem wyciętym z falistej blachy, który nada się do naszej kolekcji przystanków nietypowych. Ten naprawdę wygląda nieco jak jakiś wagon albo co? I skądinąd bardzo podobny jest do baraku robotników budowlanych spod sklepu w Goszczanowcu! (zdjęcie powyżej)
I znów maki! W tym roku są wszędzie!
W Strzelcach Krajeńskich wpadają nam w oczy ciekawe płaskorzeźby nad bramami do klatek schodowych..
No i w końcu jeden z głównych celów na dzisiejszy dzień!
O opuszczonym mauzoleum w Dankowie udało mi się dowiedzieć z jednej z fejsbukowych grup miłośników zjawisk paranormalnych, zrzeszającej sympatyków duchów, demonów, kosmitów, itp. Miejsce to jest lubiane i często używane na ich różne seanse spirytystyczne, bo tam podobno “dobrze bierze” ;) Ponoć jest taki odłam krótkofalarstwa, który za pomocą nieużywanych powszechnie częstotliwości nawiązują kontakty z zaświatami (duchy w Dankowie rzekomo odpowiadają częściej i sensowniej niż w innych miejscach ;) ) Mauzoleum ma też dobrą sławę jeśli chodzi o zjawy pokazujące się w lustrach. I faktycznie na miejscu, w części kryptowej, napotykamy na sporą ilość potłuczonych luster oraz dwie lub trzy talie kart, w różnym stopniu nadpalenia.
Mauzoleum położone jest w gęstych leśnych zaroślach. Niby dosyć blisko wsi i ludnego w sezonie jeziora, ale jednak na tyle na uboczu, że ma się tu poczucie odosobnienia.
Pod względem architektonicznym miejsce mi się bardzo podoba, jednak atmosfera panuje tu jakaś nie za przyjazna. Jest to trzecie tego typu miejsce jakie zwiedzamy na naszych tegorocznych lubuskich ścieżkach (po Wyszanowie i Goruńsku). Jednak tak jak w dwóch poprzednich nie miałabym problemu, aby rozbić namiot obok starych ruin, tak tu wolałabym jednak poszukać innego miejsca do celów noclegowych. Może to kwestia zapachu? Bo w budynku coś śmierdzi. Jakby coś zepsutego? Jakby rozkładające się śmieci? Początkowo planowaliśmy przy ruinach ognisko, albo choć mały piknik - jednak plany te zostają jednogłośnie porzucone, a my ruszamy dalej w celu odnalezienia lepszych miejsc biwakowych… Acz dalej też jest... dziwnie… Ale już zupełnie w innym stylu ;)
cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz