Kiedyś jako dziecko lubiłam oglądać bajkę zwaną "Wuzzle". I one, te Wuzzle, kiedyś w jednej ze swoich podróży (gdy szukały hotelu, a nigdzie nie było wolnych miejsc) trafiły do opuszczonego miasteczka, takiego westernowego, wśród stepów, ale całkowicie wyludnionego i popadłego w ruine - miasta duchów.. I ostatecznie tam zostały na noc, w ruinach hotelu. Jejku! Jak ja wtedy marzyłam, aby być jak one, jak te Wuzzle i tez przeżyć taką przygodę! Żeby napotkać taką osadę, gdzie wiatr targa wahadłowymi drzwiami saloonu, a porywane jego podmuchami papiery toczą się ulicą wraz z kłębami kurzu. Nigdy nie przypuszczałam, że dziecinne marzenia się spełniają - i trafię w takie miejsce... tylko przyjdzie mi na to czekać 30 lat! Wprawdzie tu nie ma stepu i wiatr nie wzbija tumanów pyłu (bo wszędzie rośnie wysoka trawa), ale nie bądźmy już aż tak wymagający! Cieszę więc gębę niepomiernie, że owa mała buba z dawnych lat doczekała się zostania Wuzzlem! Bo czy może być coś lepszego na świecie jak zrealizowanie wielkiego (choć nieco już zapomnianego) marzenia?
Większość budynków to już totalne wydmuszki.
Czasem zdarzają się jakieś resztki stołów czy szafek…
Waga…
Albo krzesła - ciśnięte gdzieś w nieładzie albo zarastające trawą...
Niektóre budynki zaczęły się już składać jak domki z kart…
Jest krawiec, galeria, sklepik...
A nawet hotel! W takim to bym chciała zanocować! :) Czy są jeszcze gdzieś takie hotele??
Hotel obrastają krzaki dzikiego bzu, a niektóre stały się już nawet integralną częścią werandy.
We wnętrzach uchował się jeszcze kominek
oraz marne resztki baru i czegoś klawiszo- grającego.
Walają się resztki zabawek czy książek..
Jakby ktoś chciał wysłać maila do “miasta duchów” ;)
Początkowo zwiedzając to miejsce (nie znamy jeszcze wtedy jego historii) myślimy, że opuszczona jest tylko ta kowbojska makieta miasteczka. Domy w głębi terenu wydają się być używane, zamieszkane. Mają współczesne dachy, czysto pomalowane ściany. Wręcz często zerkamy w tamtą stronę - czy przypadkiem ktoś nie przyjdzie nas opierniczyć, że mu łazimy po ogrodzie. Albo czy nie przybiegnie pies nas użreć w tyłek. Jednak na którymś etapie zerkań w tamtą stronę pojawiają się coraz większe wątpliwości....
Bo… czekaj?? Takie zarośnięte? W Polsce? To zupełnie niezgodne z obecną modą, gdzie roślinność trzeba wydrzeć do ziemi lub ostatecznie wyciąć w kąty proste aby przypominała plastik.
Podchodzimy. Droga dojazdowa przywodzi na myśl porzucony ośrodek pionierów z Armenii.
Kurcze… To dalej też wszystko jest opuszczone!
Widać nasadzenia różnych ozdobnych roślin, które zdziczały, rozrosły się i osiągnęły rozmiary zazwyczaj niespotykane.
Pogromcy kostki bauma! :D
Duży dom, jakby stylizowany na dworek. Chyba była w nim wypaśna restauracja. Z boku budynek z pokojami hotelowymi a z drugiej strony stajnie.
Wnętrza "pałacyku"
Ozdobne szkice na ścianach owej knajpy.
Zachowały się regulaminy, oświadczenia, menu, wizytówki..
Walają się też świadectwa pracy czy opinie zdrowotne o różnych osobach, wymienionych z imienia i nazwiska… Ot cała ta modna “ochrona danych”...
Znalezione kalendarze pokazują lata 2010-2014.
Niedawno… A teraz wszystko wyprute, nawet gąbka ze ścian. Ktoś kiedyś włożył w to miejsce kupę kasy.. I co? Porzucił ot tak? Wyjechał? Zastrzelili go? Nie miał spadkobierców? Komornik na tym łapy nie położył?
Kabak zaczyna rozgarniać wysokie trawy. Wśród splątanych łodyg siedzi plastikowa ciężarówka. Z dawnego sklepiku z zabawkami, który tu był? Albo ktoś później wywalił? Samochodzik był kiedyś czerwony, ale chyba wypłowiał od słońca. Pewnie długo tu stał bo dosyć ciężko oderwać go od podłoża. Kabak się cieszy, że wreszcie samotne, porzucone autko będzie miało dziecko - przyjaciela! Jak w filmie o ożywionych zabawkach!
Po powrocie bez problemu znajdujemy informacje o tym miejscu. Było bardzo znane w regionie i przez ileś lat swojego funkcjonowania stanowiło główną atrakcję turystyczną okolicy. Mieścił się tu Ośrodek Rekreacji i Turystyki Jeździeckiej. Był hotel, restauracja, mini zoo, organizowane były koncerty i obozy dla dzieci. W 2014 ośrodek zbankrutował. Działał tylko 12 lat. Ponoć pożarły go długi…
O! Wisi jeszcze w internecie reklama tego miejsca - LINK_NR_1 albo LINK_nr_2
Ktoś więc może znajdzie, pojedzie... i się zdziwi ;)
Choć główna strona obiektu http://konie-kosin.pl/ reklamuje już... leki na grzybicę paznokci ;)
cdn
A pierwszy tom tej książki to "Telemach w dżinsach". Obie mam jeszcze na półce :-)
OdpowiedzUsuń