Zasady obowiązujące w dni targowe.
Różne tutejsze napisy reklamowe mają już chyba swoje lata.
Zakładzik się przeniósł, bo i chyba wszystko inne się przeniosło z tego budynku. Została tylko ciekawa lampa.
Znajdujemy też kolejną opuszczoną kamienicę, z dokładnie pozatykanymi oknami.
Jedno z niesamowitych miejsc odnalezionych w bytomskich zaułkach - taka jakby wnęka. Miejsce, gdzie kamienica zakręca albo patrząc inaczej - stykają się dwa budynki. I załom nie jest pod kątem prostym - tylko tworzy się malutkie podwórko, zupełnie jak studnia! Bardzo mało światła tutaj dociera, a są okna. Ci z parteru to chyba w ogóle słońca nie oglądali.
Obecnie wejście na owo "podwórko" zagradza dykta, ale daje radę ją sforsować.
Udaje mi się wejśc do wnętrza budynku, ale nie ma tam już kompletnych schodów. Trzeba by się wspinać. Nie chcę polecieć na ryj, wiec nie zdobywam górnych pięter.
Przyjemna, wąska uliczka wykładana kostką brukową.
Zaglądamy w kolejne wysprejowane bramy oświetlone przyćmioną, jakby okopconą żarówka. Kabak twierdzi, że te wszystkie żarówki śpiewają - jakby popiskują? Ja niestety tego nie słyszę.
Poręcze klatek schodowych są często wzmacniane nowymi deskami - już nie tak ozdobnymi jak niegdyś były te oryginalne.
Okienka. W różnych formach i ujęciach.
Jedno z podwórek. Kiedyś betonowa studnia - teraz już przyjemnie się zazieleniło. Smutne jest to, że jakikolwiek remont, jakiekolwiek "zagospodarowanie" tego miejsca na bank łączyłoby się z wydarciem tych roślin do ziemi. Jak to jest, że szum liści i kwitnące zioła mogą nie obawiać się o swój los tylko w miejscach opuszczonych albo takich mocno zaniedbanych? Pamiętam, że kiedyś ktoś mnie pytał: "buba, czemu ty tak lubisz te swoje ruiny i ogólny rozpiździel?". I chyba właśnie jednym z ważnych powodów jest to, że w tych miejscach pozwala się żyć roślinom...
Na rogu. I każde okienko inne :)
Od podwórka. Kamieniczka moro. Jakby tak zmrużyć oczy - to wychodzi mozaika szarych, rudych i białych plam.
Różniste balkoniki.
Grasują tu jacyś skubańcy!
Wygodne drzwi. Nie trzeba otwierać z klamki, aby wejść do środka.
Jedna z ciekawszych, odwiedzonych tego dnia klatek schodowych, znajduje się na ul. Józefczaka 38. Schody idą naokoło, z dużym prześwitem pośrodku. A w dachu na samym środku jest okienko! Zwraca też uwagę ilość rodzajów linoleum, którymi są wyłożone schody. Wielość deseni zapewne jest wspomnieniem wielu lat, różnych osób, niezliczonych sytuacji. Pewnie kolejne pojawiały się w różnych czasach i odmiennych okolicznościach. Teraz mamy przed sobą całą mozaikę tej przeszłości.
Bardzo nietypowe jest tutaj najwyższe piętro. Klatka schodowa robi się wysoka, jakby miała dwa poziomy naraz - no i są tu okna. Wewnętrzne. Wychodzą z mieszkań na korytarz!
Zapukaliśmy. Nikt nie otwarł. Ale może i dobrze, bo nie mieliśmy ze sobą owego browara ;)
W korytarzu jest też sporo rur. Niektóre takie znikąd donikąd, jakby pozostałości dawnych, już nieużywanych konstrukcji.
Odkrywamy dzisiaj kościół, o którego istnieniu nie widzieliśmy! Serio! Tyle lat mieszkać w Bytomiu i taka niespodzianka! Kościół jest przy placu Klasztornym.
Dwa fajne obrazy. Na jednym przedstawiono dusze potępieńcze, na drugim chyba anioły.
Jeden z tutejszych obrazów ma dość długą i ciekawą historię. Jeśli kogoś interesuje - to tu jest opis:
Wędrujemy dalej. Nagle wyłania się z muru jakiś stary napis!
Powoli podążamy w stronę ul. Katowickiej, Karola Miarki. Niestety nie pamiętam dokładnie, który budynek gdzie stał. Jest to chyba niemożliwe ogarnąć przy naszych chaotycznych wycieczkach - zwiedzając zaułki podwórek i wychodząc innymi wejściami niż sie wchodziło, nieraz zupełnie na innych nazwach ulic i kilkaset metrów dalej.
Kamienica z ciekawym takim jakby - kominem? Częściowo w remoncie.
Auto. Uwięzione w bramie. Pandy pilnują, żeby nie uciekło ;)
Fajna witryna sklepowa...
i z lekka przerażający kot...
Kolejne bramy, podwórka, zaułki - gdzieś w rejonie ul. Katowickiej.
Tu jednak nie przejdziemy dalej. Jest mur...
Podwórka zagospodarowane wypoczynkowo - biesiadnie.
Tu widać, że mieszkańcy kochają kwiaty!
Kamienica, która wygląda jakby pączkowała! Jakby kolejne piętra pojawiały się na poprzednich, każde w nieco innej formie. A wszystko utopione w malowniczej asymetrii. Acz może to tylko jakiś defekt mojego aparatu, że tak zakrzywia boki?
Rejony bardziej opuszczone, o oknach pustych albo właśnie bardzo zatkanych...
Różne stare tabliczki przyuważone w różnych miejscach. Łączy je to, że nie są nowe, literki są już nieco zatarte i co najważniejsze - dziś wpadły nam w oczy! :)
Udaje się też zawędrować w pewien ciekawy rejon. Sektor kilku kamienic przynależących chyba do ul. Rostka - wklinowanych pomiędzy Miarki, Rostka i tory kolejowe. Nie wiem czemu, ale jest tu jakoś inaczej, jakby to była osobna dzielnica. Robi się nagle jakby bardziej pyliście, upalnie, jakby słońce mocniej dogrzewało. Wszystko wokoł staje się płaskie, przestronne, takie uczucie jakby miasto się rozjechało na boki. Kamienice są bardziej podługowate i stoją ustawione osobno, bardziej jak bloki niż zwarta zabudowa ulicznych labiryntów. Wokół rozciągają się szutrowe place pełne dokazującej dzieciarni. Budynki są zamieszkane częściowo. Niektóre okna pozabijano dyktą, w innych widać stojące na parapecie garnki, kwiatki doniczkowe czy gębę z papierosem. Jest jakaś zasada, że opuszczone są partery - życie utrzymuje się na wyższych piętrach.
Ankry, anteny, kable - a nawet kamera się tu zabłąkała!
Sklepik niestety nie był czynny.
Towarzystwo mają tu między narodowe! 2 na 4 auta mają zdecydowanie zamiejscowe blachy.
Kamienica na skraju dżungli.
Widać, że blisko stąd do kolei - nawet schodki mają z podkładów.
Wieżowiec, o ponoć dość mocno pękających ścianach.
Fajne balkony tu mają - z kratkami jak plastry miodu.
W przybudówce mieści się jeden z moich ulubionych ciucholandów.
Kolejna wycieczka. Przenosimy się w inny kawałek miasta. Wejście do jakiegoś tunelu. Niedaleko basenu, po drugiej stronie głównej szosy. Za podwójną kratą. Zaglądając tam nie miałam pojęcia co to za cudo. Tunel? Schron?
Zapytałam o to na fejsbukowej grupie o Bytomiu i udało mi się dowiedzieć ciekawych rzeczy!
"Adolf Ritter i dr Wilhelm Danielsen - tak nazywali się dwaj właściciele willi przy ul. Wrocławskiej, położonych dokładnie vis a vis słynnej modernistycznej pływalni. Pierwszy był budowlańcem, drugi znanym lekarzem. Ich stuletnie dziś domy łączy podziemny tunel, którego łączna długość korytarzy przekracza 300 metrów"
"Podobno tych tuneli nie ma na żadnych planach. No i jeszcze taka ciekawostka, że Ritter był członkiem bytomskiej loży masońskiej."
A tu wiecej informacji o tym miejscu.
OPIS
FILM
Kamienica o ciekawym kształcie. Już zupełnie nie pamiętam gdzie...
Tu zwracają uwagę ładne, ozdobne balkony.
Brama. Wydaje mi się, że było to gdzieś w rejonie sądu.
Na ścianach takowe płaskorzeźby.
Jedna się komuś spodobała...
Na koniec jeszcze rzut oka na wiadukcik nad wąskotorówką...
i konno przez Miechowice ;)
Uwielbiam te Twoje wycieczki, ale przeraża mnie ten syf i ogrom zaniedbania. Czego nie udało się Ruskim w 1945 zniszczyć, ostatecznie zniszczyliśmy my...
OdpowiedzUsuńNo tak. Miejscami rozpiździel jest solidny... I trochę szkoda, bo nieraz tanim kosztem i małym nakładem wysiłku można by różnym ładnym miejscom przedłużyć życie... Ale niestety u nas jakos tak jest, że albo sie robi generalne remonty na wysoki połysk i za kupę kasy, albo nie robi sie nic. Jakos nie ma w zwyczaju, żeby podprawić, podeprzeć, podkleić. Ja np. gdybym mieszkała w tej bramie z dziurawymi drzwiami - to bym tą dziurę zatkała - obok na śmietniku leżały fajne dykty. I juz by sie nie lało do srodka i podłoga by nie gniła. 10 minut roboty.
Usuń