bubabar

środa, 5 kwietnia 2023

Legnica cz.4 (2023) - Zakaczawie

O Zakaczawiu nam opowiadano wielokrotnie. Że to "dzielnica cudów", że "po zmroku tam strach się pojawić", że jak Bytom wpada w me gusta - to zachwyci mnie i to miejsce. Zatem nie było wyjścia - trzeba było pojechać i zasmakować rejonu po swojemu.
Wprawdzie nie spotykamy Benka Cygana i jego ferajny, ale spędzamy miłe popołudnie włócząc się zaułkami podwórek.

Budynkiem, który wybija się z krajobrazu i zwraca uwagę, jest dawna siedziba gestapo, obecnie opuszczona. Od tylnej strony (stąd przychodzimy, więc tak widzimy to miejsce po raz pierwszy), jawi się jak ceglana, nieotynkowana kamienica, o czarnych, wypalonych, ziejących otchłanią oknach.


Miejsce ma opinię nawiedzonego, pełnego duchów i demonów. Okoliczni mieszkańcy ponoć opowiadają o dziwnych dźwiękach dochodzących z wewnątrz lub niewyjaśnionych cieniach snujących się po okolicznych podwórkach. Z resztą nie byłoby to dziwne, biorąc pod uwage historię budynku. Rzadko które miejsce jest tak przepełnione złymi emocjami i negatywną energią. Jednak zwiedzając czarne, walące spalenizną korytarze, jakoś kompletnie nie czujemy tej atmosfery. Czujemy głównie (i bardzo namacalnie) klimat żulerskiej meliny, noclegowni dla bezdomnych i miejsca spotkań lokalnych narkomanów. Żadnej metafizyki.





Zresztą długa, powojenna historia tego budynku, była już nieco mniej mroczna niż początkowa - mieścił się tam milicyjny komisariat a potem hotel robotniczy - więc może przyćmiło to jakoś odcisk makabrycznych wydarzeń sprzed lat? Może się przewiało? Bo przeciągi są tu solidne.

Główny korytarz jest wykładany ozdobną, klinkierową cegiełką. Tu przez chwilę można się poczuć jak w jakimś pałacu!



Obecnie są ponoć jakieś plany odbudowy, remontów i utworzenia tu mieszkań. Jedno jest pewne - mieszkać na stałe w takim miejscu to ja bym jakoś nie chciała. Jeszcze pewnie mieć pokój z oknem od strony podwórka - studni?



Gdzieś na ścianach są podobno podpisy dawnych więźniów różnych narodowości. Są też ślady po kulach na jednej ze ścian, gdzie ponoć dokonywano egzekucji. Ktoś nawet opowiadał o resztkach mocowań łańcuchów czy innych narzędzi tortur. Nie udaje się nam jednak nic z tego odnaleźć. Dominuje raczej twórczość współczesna. Chyba źle szukaliśmy. A może wszystko zalepiła już sadza z kopcących opon i opalanych kabli?

Wychodzimy "wejściem głównym". Od tej strony fasada budynku wygląda jak jakaś gotycka świątynia albo krzyżacki zamek, wciśnięta na chama pomiędzy zwykłe kamienice. Nie pasuje tu kompletnie. Tak jakby ktoś chciał ją ukryć? Tutaj się też ślepo kończy jedna z ulic. Jeśli w jakimś fragmnecie budynek zachował swój klimat upiorności - to właśnie tu. To jedno jedyne miejsce, gdzie mam wrażenie, że mój wzrok krzyżuje się ze spojrzeniami dawnych "pensjonariuszy". I jest to brama, której nie bardzo chce się przekraczać, by nią wejść do budynku. Dobrze, że my nią wychodzimy! :)



Podwórko na tyłach budynku gestapo jest przestronne i bardzo błotniste. To raczej plac, który wygląda jakby powstał po sporych wyburzeniach jakiś starych kamienic. Chyba dosyć dawno zniknęły. Szkoda, że już ich nie zobaczyliśmy.



Stoi tu też takowy baraczek. Kibelek? Stróżówka? Budka z piwem?


Warzywniak już niestety nieczynny, ale chomąto wciąż wisi. Ciekawe czy po prostu dla ozdoby czy to może wspomnienie po jakimś końskim targu?


Kilka warstw starych napisów wylazło spod opadłych tynków.


Nie wiem czy to prąd, internet czy kablówka, ale sposób rozpajęczynowania bardzo urokliwy - taki pełen swobody i odrzucenia schematów :)


Od początku naszej wycieczki w różnych zaułkach Legnicy spotykamy takie pasiaste, hatifnatopodobne stworki. Początkowo myśleliśmy, że Legnica z jakiegoś powodu wspiera Azerbejdżan (a teraz w modzie jest obwieszanie terenu obcymi flagami)




Jednak pierwsze skojarzenie było błędne - nieco się nam pokićkało ustawienie kolorów ;) Dziwny, trójkolorowy stworek jest jednak bardzo miejscowy - to MKS Miedź!



Ścienne malunki innych typów.


Tutaj, pomiędzy kamienicami o oknach zatkanych dyktami, przeziera budynek o zupełnie odmiennej architekturze.


Nie wiem czym był, ale nieco kojarzy mi się z synagogą.



Takowy pomniczek też gdzieś tam mijamy w bliższej czy dalszej okolicy.


Suniemy dalej w błotniste podwórka, pomiędzy omszałe garaże i ekipy rąbiące na opał pudła po bananach i stare szafy.


Ciekawe czym Gienek się naraził lokalnej społeczności?


A tu nas zatkało! Dosłownie brat bliźniak Archimedesa - pojazdu naszej koleżanki Karoliny! Dzielne bordowe autko, które swoimi wyczynami zakasowałoby niejedną terenówkę, a przebiegiem miedzykontynentalne transportowce! "Arczek" zyskał właśnie taką stylową czarną klapę po spotkaniu z dzikiem (albo jeleniem? bo tych spotkań było kilka ;) I tu, nagle w Legnicy, naszym oczom zjawia się ON. Tylko na legnickich blachach! Ki diabeł?? Chodzimy wokół, cmokamy z niedowierzania, a z okien pewnie już na nas filują, rozważając co za przybysze - desperaci próbują podprowadzić 25-letniego opla corsę ;)


Trafiamy też na zaułki pełne zwierząt, zarówno takich rodzimych, jak i bardziej egzotycznych.



Tutaj przez chwilę można się poczuć jak w Bytomiu - i jeszcze te kominy zamykające horyzont!



Kawałek dalej pomiędzy stare kamienice jest wsadzone mini osiedle kilku piętrowych bloków. Jakoś zupełnie tu nie pasują, jakby spadły z ksieżyca. Trzy z nich okazują się być opuszczone.





Gdy próbuję zajrzeć do jednego z okien, zagaduje mnie miejscowy: "Wszystko sk***syny zniszczą. Takich to trzeba w chlewie ze świniami trzymać!". Według opowieści tego pana w blokach były mieszkania komunalne dla "szczególnej maści elementu" i ich mieszkańcy przez kilka lat doprowadzili budynki do takiego stanu, że nie nadają się już do zamieszkania. Ponoć ustawicznie wzniecali pożary, wybijali okna i pruli ściany swoich mieszkań, aby wyrwać rury czy kable i oddać je na złom. Pokazuje mi jedno z mieszkań, gdzie lokator zwlekł i podpalił opony. W środku! Czemu? Ponoć jakieś prochy źle weszły. Albo właśnie dobrze? Z innego okna ktoś wyrzucił dziecko. Nic mu się nie stało bo upadło na kartony. Okoliczni mieszkańcy się cieszą, że bloki opustoszały - wreszcie jest spokój, nie ma nocnej muzyki i wrzasków. Teraz by chcieli, aby bloki zburzono i w tym miejscu postawili Biedronkę. Raz, że blisko by było po zakupy, a dwa - nie byłoby strachu, że problem z uciążliwym osiedlem powróci. Już nawet napisali jakiś list do burmistrza czy tam innego przedstawiciela urzędniczych pierdzistołków.

Nie wiem na ile historie z tego miejsca, barwnie opowiedziane mi przez pana Gwidona, są prawdziwe. Jeśli ktoś może je potwierdzić lub zdementować - będę wdzięczna!

Co ciekawe - w tutajszych mieszkaniach były piece kaflowe. Sposób ogrzewania, ktory raczej kojarzy się ze starymi kamienicami, a nie z blokami.

Tylko jeden z bloków ostał się zamieszkany.


Zaglądamy jeszcze na pobliski cmentarz. Głównym powodem wizyty jest poszukiwanie lapidarium "Cień Gwiazdy"

Oprócz tego mają tu wydzielone miejsce, gdzie dla odmiany zwałowano stare niemieckie nagrobki.






Jedno nas w tym miejscu bardzo zafrapowało - przy głównym wejściu na cmentarz stoi znak skażenia biologicznego. Pierwszy raz na naszych trasach spotykamy taki znak. Co tu się odpinkala??? Nie powiem - poczuliśmy się nieco nieswojo... Bo albo o czymś nie wiemy, albo ktoś se jaja z ludzi robi???


Zawijamy jeszcze za tory, gdzie mamy namiary na schron. Okazuje się niestety zasypany.



Dalej kontynuujemy wycieczkę wzdłuż torów, w klimatach przykolejowych mostków, wiaduktów, tunelików, częściowo jeszcze po Zakaczawiu, częściowo już za rzeką. No i o tym będzie osobna relacja.

cdn

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. >> Dosłownie brat bliźniak Archimedesa - pojazdu naszej koleżanki Karoliny! << Chodzi o fankę Karola Kota - Karolinę Kot vel Władysławę Mazurkiewicz? Pierwszą trollicę trzeciej Rzeczpospolitej? Buba chyba jednak zbyt dogłębnie penetrujesz slumsy. Miłych, wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń