bubabar

niedziela, 2 kwietnia 2023

Legnica cz.3 (2023) - obetonowane stawy

Na południe od Legnicy, niedaleko od huty miedzi, namierzyliśmy trzy zbiorniki wodne, wyróżniające się tym, że ich brzegi są wyłożone betonowymi płytami. Nie wiem czy są to sztuczne stawy, zbiorniki przeciwpożarowe czy jakieś osadniki poflotacyjne. Czymkolwiek by nie były, są to nietypowe miejsca, które warto odwiedzić :)

Wędrówkę zaczynamy przy przemysłowych terenach ogrodzonych płotem.


Potem wkraczamy w lasy. Nie jest to jednak zwykły las. Wybitnie czuć tu klimat zarosłej hałdy. Przypominają mi się różne bytomskie zaułki. Nie wiem czemu, ale brzozy jakoś bardzo lubią porastać takie miejsca. Nic dziwnego więc, że to jedno z moich ulubionych drzew! :)


Miejscami w dal prowadzą na zarosłe mchem płytówki.


Częściej jednak drogi mają charakter ziemny, co przy obecnych okolicznościach powoduje znaczne zabagnienie terenu.




Tutejsze drogi miejscami zmieniają się w jeziora. Trzeba sporo drogi nadłożyć, aby je obejść.





O! Można było się tego spodziewać! Znaki bubowego szlaku atrakcji oczywiście są! A jakże! To najlepiej oznaczony szlak - przynajmniej w Polsce...


A zaraz obok nasz pierwszy stawek. Niewielki, okragły, o mocno już zarosłych płytowych brzegach.







W jednym miejscu na brzegu stoi taki "bunkierek". Przepompowania albo co?



Można zejść na dół po drabinie.


Widać tam jakieś rury, pokrętła, stojącą wodę i trochę śmieci.


Z wału okalającego stawek prowadzą dokądś małe, porosłe mchem schodki. Mech to poduchy wypełnione wodą jak balony. Do granic możliwości! Wystarczy leciutko dotknać by siknęło na podciśnieniu! Pojawia się istna fontanna! Już nie mówię co się dzieje, gdy się ów mech przypadkiem nadepnie ;)


Schodki prowadzą do takowej studni.



Niedaleko stawku, na zupełnym zadupiu wśród pól uprawnych i rozlewisk Kaczawy, stoja sobie ruiny folwarku. Miejsce zwane jest "willa włoska". Jeszcze w latach 80tych mieszkało tu kilka rodzin, a teren należał do PGRu. Miejsce zostało opuszczone koło roku 1990. Nie mogę się zdecydować czy widok ładniej prezentuje się z kamiennym mostem czy stadem śnieguliczek.



Obecnie z głównego budynku mieszkalnego zostały już tylko same ściany.



Zwiedzanie wnętrz jest maksymalnie krótkie i upływa pod hasłem jeżyn oraz cegieł. Jeżyny nas drapią nawet przez podwójne spodnie, a cegły wyglądają jakby miały ochotę zapodać atak w inny, jeszcze bardziej perfidny sposób. Nic tu po nas...


Miłe dla oka ścienne zdobienia porastają płowymi trawami.





Z innych okolicznych budynków jeszcze mniej pozostało.



Drugie obetonowane jeziorko znajduje się bliżej huty, więc ponad lasem mamy widoki na kominy i dymy. Ogólny klimat odrobinę przypomina mi staw Trójkąt w Bytomiu.


Ciekawą mają tą konstrukcję przy schodach. Jakieś takie murki z fragmentami wyciętych rur?





Ten zbiornik jest zdecydowanie większy od poprzedniego, a przynajmniej z zaplanowania miał być głębszy.




Wracamy częściowo tą samą drogą i przemysłowe konstrukcje mijamy w promieniach zachodzącego słońca.


Tu musimy jakoś zleźć z wiaduktu, gdzie nie ma ani ścieżki ani przerwy w obarierkowaniu.


Ale za to po krzakach walają się znaki drogowe :)



Ostatni mix wodno - betonowy na naszej trasie to okolice zbiornika na potoku Białka. Najpierw takie korytko. Chodniczek pośrodku jest dobry dla ćwiczenia równowagi ;)


Ciąg dalszy potoczku. Płynie sobie ów w takim leju. Tu też po raz pierwszy zwracamy uwagę na nietypową kolorystykę krajobrazu - wszystko jest jakieś rudo - brązowe. Jakby kiedyś wylała tu żelazista woda, pełna dodatkowo zmielonej cegły - i osad pozostał wszędzie wokół. Nawet na okolicznych krzakach.


Jakaś miniśluza czy inne dziwo. Podłoże pełne rudego szlamu. Dziadostwo śliskie jak szlag. Jak sobie szłam - tak sobie siadłam. Od tego momentu też już mam fragmenty ceglaste, więc jestem integralną częścią otaczającego nas krajobrazu.




Ruro - potok doprowadza nas do zbiornika. Wąski lej rozszerza się w wielkie kolisko płyt otaczających wodę. Zabawnie wyszło, bo tego miejsca akurat nie mieliśmy wcześniej namierzonego i trafiliśmy na nie przypadkiem. A stało się niesamowicie fajnym dopełnieniem naszej dzisiejszej wycieczki. Idealnie osadzone w konwencji - jak na życzenie! :)



Wyspeki? Raczej namulenia. Nie próbujemy na nie wchodzić, bo są podejrzenia, że by zasysło...



W jakim celu ten napis? Raczej chyba nikt by stąd nie pił...


Wieczorny krajobraz z podtopioną poręczą.





Rude schodki niknące w wodnych odmętach. Obłoczki o zachodzie słońca dostosowały się kolorystyką do okolicy.



A potok opuszczający zbiornik znów włazi w kanał. W taki dziwny - częściowo zadaszony!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz