Jedziemy zobaczyć ujście kanału łączącego jezioro Jamno z morzem, między Unieściem a Łazami. Mają tu fajny, betonowy falochron.
Walory tego obiektu doceniły też mewy, kormorany i wszelakie inne ptactwo.
Niestety suchą stopą na falochron się nie wlezie... A jest na tyle chłodno, że nie chce mi się płynąć.
Pogoda jest jakaś taka niewyraźna i mamy poczucie, że zaraz nam doleje. Acz ma to swoje ogromne plusy - z plaży wymiotło praktycznie wszystkich.
I znów “szlak” z Hatifnatem! Chyba ten sam, co spotkaliśmy rok temu w Kątach Rybackich!
Jak już sezon na kanały, to obczajamy dziś też drugi podobny - łączący jezioro Bukowo z morzem, między Dąbkami a Dąbkowicami. Tu jest zupełnie inaczej - nie ma falochronu z betonu. Dziwne... czyli tam jest potrzebny a tu nie? Miejsce zdawałoby sie analogicze w sensie zagrożeń sztormowych...
Brzegi kanału są całe usiane palikami. Są paliki małe i duże. Małe ledwo co wystają z wody. Wygląda jakby kiedyś były na nich jakieś pomosty?
Klimaty bardzo podobne jak w rejonie Bagicza.
W Dąbkach zaglądamy do opuszczonego ośrodka wczasowo - kolonijnego Baltic - Tourist. Co ciekawe czasem pisane przez samo "u" a czasem przez "ou".
Idealne miejsce na spacer bo częściowo zadaszone, a właśnie zaczęło lać. Nie wiem ile lat już stoi pusty, ale internetowa stronka jeszcze działa...
Porównanie stanu sprzed kilku (kilkunastu?) lat i teraz. Z podobnych w miarę ujęć. Niestety stare zdjęcia znalazłam dopiero po powrocie, więc nie udało mi się dobrać lepszych kadrów.
Schody brukowane mchem i fragmentami krzeseł.
Antena się do nas uśmiecha. Wygląda jakby jej było dobrze wśród bujnych pnączy.
Stopień zniszczenia wnętrz nie wskazuje na działanie sił przyrody czy nawet szabrowników/złomiarzy. Wygląda jakby ktoś dostał szału i rwał/gryzł/szarpał wszystko co mu wpadło pod rękę.
Tu chyba resztki stołówki i dawnych tematycznych malowideł naściennych.
A wokół morze zieloności, teraz w oparach wilgoci i szumiące od gęsto padającego deszczu.
Niektóre pomieszczenia mieszkalne noszą ślady mniejszych lub większych pożarów.
Kiedyś grywali tu i w kosza, i w siatkówkę…
Obecnie boiska z lekka zarastają. Najbujniej rzuciły się klony, większość z nich jest już większa ode mnie. Chyba bytowanie na asfalcie im sprzyja!
Gdzieś dalej w czeluściach przyośrodkowych ogrodów. Ot takie schodki donikąd…
Ten dziś padający co chwilę deszcz ma jeden wielki plus! Zaraz obok zapomnianego ośrodka jest wesołe miasteczko i mimo chwilowego ustania opadu - ono też wygląda jak opuszczone! Jesteśmy jego jedynymi użytkownikami. Gdyby nie obsługa to tylko wiatr by hulał w koronach ptaszorów i uśmiechniętych japach nałogowych palaczy.
Ciężko powiedzieć kto z nas jest bardziej zachwycony możliwością powożenia się na smoku czy innym łabędziu ;) Czasem posiadanie dzieciaka jest bardzo wygodne! :) Bo tak każdy by powiedział "stara a głupia" - a tak "dobra matka dba o rozrywkę dla swego potomstwa"! :P
A ta pani na obrazku wygląda trochę jak notoryczna ofiara przemocy domowej ;)
Na jednym z czynnych ośrodków namierzamy ciekawy balkonik wokół kominowy. Nawet się chwilę zastanawiamy czy nie podejść i zapytać o możliwość wynajęcia apartamentu z dostępem do tego balkonu. Pewnie mina na recepcji byłaby bezcenna, a nuż by się udało?
Najfajniejszym miejscem namierzonym w Dąbkach jest pewna nadmorska uliczka. Zaułek jakby przeniesiony z innego świata. Jak wędrówka w czasie lub teleportacja nad któreś ze wschodnich mórz.
Ciekawy jest wąski tor i wagonik szynowy, przymocowany na solidnych stalowych linach. Co on wozi? Ryby? Całe łódki? Wygląda na wciąż na chodzie i używany!
A wszędzie wokół klimatyczne budyneczki. W każdym bym chciała zanocować! :)
Owa przemiła uliczka doprowadza do nabrzeża, na którym jest jakby mini port. Stoi kilka kutrów, a zapach ryby roznosi się dokoła!
Szyny i liny kolejkowe dochodzą gdzieś mniej więcej do połowy plaży.
Miejsce cumowania łódek z przepołowionym kotem.
I co najważniejsze! Mają tu sklep z darami morza! Chyba największy wybór na całej naszej trasie.
Wraz z flądrą, węgorzem i łososiem jedziemy w stronę Łaz. 10 lat temu, w pewien zimowy dzień, upatrzylismy sobie tam pewne miejsce. I mamy teraz względem niego poważne plany!
cdn
bubabar
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wagonik a w zasadzie linia:) służy zapewne do przewozu ryb z kutrów. Niedaleko, bo w Gdyni, są dwie takie kolejki z wyciągarkami. Obie do dziś czynne. Ale wciągają skrzynki na wysoki klif, więc tory biegną znacznie bardziej stromo. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńA wiesz w ktorej części Gdyni ich szukać? Poki co nie planuje tam jechac, bo Gdynia za duze miasto, ale kto wie gdzie mnie kiedys zaniesie, wiec namiar fajnie by miec! :)
UsuńTo jest w Osadzie Rybackiej. Na końcu ul. Dickmana, za pętlą autobusu 152 w prawo i za ok. 800m klif z wyciągarką. A ten drugi... nie wiem, domyślam się, że bardziej na północ w osadzie Obłuże
UsuńDzieki ogromniaste! Wpisane do atlasu samochodowego na stronie Gdyni - i tylko czekac na moment gdy sie przyda! :)
Usuń