Jedziemy przez Darłowo. Początkowo nie mamy planów, aby się tu zatrzymywać. Wjeżdżamy na most… i kątem oka dostrzegam zatopioną łódkę i wielki ścienny mural. Fajne! Czegoś takiego przegapić nie można :)
Tak trafiamy do portu, ale takiego właśnie portu jak trzeba. Nie jakieś wypicowane jacht-kluby i stateczki spacerowe. Terminale przeładunkowe, kutry, dźwigi, kontenery i wywalone bebechy pachnące morzem.
Łodzie pełne są sieci, bojek i wszelakich tobołów. Fajnie im dźwięczą linki i maszty na wietrze!
A tu chyba pryzmy skrzynek na ryby! Aż się człowiek od razu robi głodny!
W tle jakieś solidniejszych gabarytów kontenery.
Mają też łódkę jakby na pomniku? Nie wiem czym sobie zasłużyła na takie wyróżnienie?
Jedna z łódek zatonęła. Leży więc sobie krzywo w półzanużeniu, porasta trawą i mchem i chyba jej tu dobrze :)
Jest też boczny kanał, przez który są przerzucone czasem mostki, a czasem tylko rury.
Wypatrzony z mostu malunek! Taki fajny i zdecydowanie tematyczny! :)
Tam mają jakiś skład złomu? I żwiru?
W tle kolejne zatoczki i kanały, do których już niestety nie dajemy rade dotrzeć ze względu na płoty i ochronę…
Płoty wprawdzie dziurawe, ale ochrona czujna ;)
Jeszcze jedna odnoga kanału. Z zacumowanym kutrem, małą łódką, pontonem - i chyba tratwą na pierwszym planie? :)
I jeszcze nie wiemy, że w kolejnych dniach będzie okazja powęszyć po jeszcze fajniejszych portach!
cdn
bubabar
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz