bubabar

wtorek, 26 października 2021

Pyskowice - opuszczone budynki przykolejowe (2021)

Niedaleko od stacji PKP Pyskowice możemy znaleźć kilka opuszczonych budynków. Zapewne dawniej pełniły jakieś funkcje kolejowe, acz dla takiego laika jak ja są one nieznane i owiane tajemnicą ;)

Jeden z nich interesował mnie od zawsze. Ile to razy widziałam go przejeżdżając tu pociągiem i obiecywałam sobie, że kiedyś pójdę go obejrzeć z bliska. Chyba to nietypowy model bo taki na nóżkach. Coś jak domek Baby Jagi na kurzej stopce, ale bardziej symetryczny.



Pod spodem można przejść. Ba! Nawet przejechać, bo przebiega tam całkiem solidna szutrowa droga.



Tu budynek widziany od strony lokomotywowni.



A tu zza torów.


I z daleka. Przeziera przez krzaki i drzewa. Jak maleńka chatynka przedziwnie uniesiona do góry.


Los nam sprzyja! Udaje się wejść do środka!


Strome, kręcone, drewniane schodki prowadzą na górę...



Wszystko tutaj skrzypi. Głównie owe schody. Tego akurat można się było domyślać, jako że stare schody często mają to w zwyczaju. Ale skrzypią też ściany, poręcze, futryny okien targane wiatrem - a każde na nieco inną melodie. Razem sprawia to wrażenie orkiestry. Kabak stwierdza: “tu chyba ktoś jest - i słucha radia!”

Oprócz efektów akustycznych wizualnie przestrzeń też jest ciekawa. Fragmenty muru, drewna, cegieł, metalu, kiedyś były pokryte farbami i lakierami - i wszystko obłazi całymi płatami, sprawiając wrażenie pomalowania w moro.

Większość okien została zatkana dyktą. Nie wiem z jakiego powodu. Chyba żeby myszom nie wiało w razie gorszej aury niż dziś. Bo myszy tu są. I chyba tęsknią za człowiekiem, bo ledwo weszliśmy to dwie wskoczyły mi na buta i zaczęły niuchać. A może moje buty pachną jak smakołyk dla gryzoni?


Aha! Fragment budowli (widoczny na poprzednim zdjęciu) przedstawia ten korytarzyk, który biegnie nad drogą. Tzn. nie jest toto nijak podparte od spodu. Nie poszliśmy więc dalej. Kawałki dykty zatykający dziury w podłodze nie wyglądały zachęcająco. Kabak ma plan - kiedyś przyjedziemy tu wywrotką wypełnioną sianem. Podjedziemy pod budynek i tam zaparkujemy. I wtedy wrócimy do tematu wędrowania tym pomieszczeniem. Bo nawet jak się podłoga obwali - to spadniemy na mięciutkie sianko! Proste? :) Jakby więc ktoś dysponował takim pojazdem - to prosimy o kontakt! ;)

Widoki z okienka zawierają moje ulubione izolatory.



Akuku z wewnątrz i z zewnątrz.



Kolejny namierzony przez nas budynek skrywa się w gęstych krzakach.


Ale iść przez łany szumiącej nawłoci to przecież sama przyjemność!


Ziejące czernią otwory okien zachęcają, aby zajrzeć do środka.



A tam już mało co się zachowało. Wypatroszone maksymalnie. Nawet ścianki działowe między piętrami zajumali.


Teraz zmierzamy tam!


Budynek prezentuje się ciekawie, kojarzy mi się jakby ze starym dworcem. Ale chyba nie byłoby dwóch tak zaraz koło siebie?


Na jego fasadzie zachowały się nawet niemieckie napisy!



Chyba ostatecznie tak wyszło, że nie weszliśmy do środka. Część okien była pokratowana, a z jego bocznej części jakoś zdryfowało nas do lokomotywowni i już potem nie wracaliśmy.


A na tyłach bluszcze się wręcz wylewają z okien!


Ciekawie też się prezentowała takowa konstrukcja z drewnianą wieżą.



W środku niestety już nie bardzo jest co oglądać a i strach, że zaraz wszystko runie na głowę.


Po drugiej stronie torów, na skraju placyku z betonowych płyt, stoi sobie taki baraczek.


A obok niego - podjazd do naprawiania samochodów. Konstrukcja ze starych, dobrych czasów, kiedy liczyła się praktyczność, a nie jakieś wydumane pierdoły.


W krzakach nieopodal można namierzyć zarośniętego busa. Ukrywa się skubaniec! Ale wprawne oko poszukiwaczy tak łatwo nie zostanie zmylone! ;)


Płytówka i latarnie z dawnych lat. Szkoda, że już dziś nie mamy czasu powędrować tą drogą dalej...



Ale my tu jeszcze wrócimy!

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie do końca wprawnym okiem (tylko) kolejowego sympatyka na pierwszych fotkach to nastawnia bramowa. A droga pod nią to pewnie ślad po rozebranym torze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak, to nastawnia wykonawcza, na co jednoznacznie wskazuje wciąż widoczne oznaczenie Pk5. Dla laików: miejsce skąd kieruje się ruchem pociągów, nastawia się zwrotnice i semafory.

      Wbrew wyglądowi, ten budynek ma normalną wytrzymałość, więc jeśli nie jest jakoś szczególnie uszkodzony, to wejście na część bramową niczym nie grozi pod warunkiem zachowania ogólnej ostrożności. Gdyby było inaczej, to raczej zagrodziliby przejazd pod spodem. Dziury w podłodze to też nic niepokojącego – nie są na wylot, a doprowadzano nimi urządzenia sterowania ruchem kolejowym.

      Usuń
  3. Budynek z poniemieckim napisem to budynek biurowy lokomotywowni. „Bahnbetriebswerk” to po polsku „lokomotywownia”.

    OdpowiedzUsuń