bubabar

czwartek, 9 kwietnia 2020

Zaułkami Bytomia cz.24 - Szyb Południowy Kopalni Miechowice (2019)

O “Szybie Południowym” dowiedziałam się dopiero kilka lat temu - i to z internetu. Jak to możliwe? Mieszkać w Miechowicach prawie 20 lat - i nigdy, przenigdy, nic o tym miejscu nie usłyszeć? Ani w szkole, ani na podwórku, ani od sąsiadów czy znajomych? Żadnego odległego echa, legendy czy opowiastki przy ognisku… Nic... Przedziwne...

Pamiętam, jak za czasów podstawówki czy liceum oglądałam różne filmy czy czytałam opowiadania o podziemiach pod Książem, tunelach koło Wałbrzycha czy innych sztolniach gdzieś w zachodniej Polsce, rozważając jaki to ten Dolny Śląsk tajemniczy i nafaszerowany legendami. I ani by mi do głowy wtedy nie wpadło, że jedną z takich historii mam na wyciągnięcie ręki - kilka kilometrów od domu...

Szyb Południowy kopalni Miechowice to jedno z bardziej tajemniczych i owianych legendami miejsc w Bytomiu. Wybudowano go w początkach XX wieku, a już w latach trzydziestych został on wyłączony z użytku - ponoć z racji na wybrane zapasy węgla w okolicy i nieopłacalność jego utrzymywania. Szyb ów jest położony na uboczu, na peryferiach kopalni i nie miał żadnego wpływu na wydobycie w pozostałej części. Przypomniano sobie o nim w roku 1944. Wycofujący się z Górnego Śląska hitlerowcy rozpoczęli rekonstrukcje szybu, acz cała akcja była utrzymywana w wielkiej tajemnicy i wykonywały ją ekipy spoza Śląska. Kilka miesięcy później widziano w okolicy kursujące ciężarówki z jakimś ładunkiem w skrzyniach, a odnowiony szyb został niebawem wysadzony w powietrze. Dziwnym trafem jednocześnie zniknęli też jeńcy z przykopalnianego obozu pracy. Co woziły ciężarówki i czy rzeczywiście to coś trafiło w czeluście szybu? Sprawa obrosła w legendy, jak to zazwyczaj bywa w takich sytuacjach. Snute są opowieści o dokumentach gestapo zawierających namiary na ich tajnych agentów, dziełach sztuki wywożonych wgłąb Rzeszy w czasie ucieczki przed Armią Czerwoną, kosztownościach czy tajemniczych wynalazkach. Jedna z hipotez zakładała też użycie szybu jako wielkiego cmentarza, gdzie wrzucono ciała jeńców i robotników przymusowych, którzy “widzieli za dużo”. Miejscem ukrycia “tego czegoś” miał być najprawdopodobniej chodnik na poziomie 370 m.

Za PRLu sprawą zajmowala sie komisja badająca zbrodnie hitlerowskie. Jednak z nieznanych przyczyn nigdy nie udało się dotrzeć do owego chodnika, mimo że można to było łatwo zrobić z okolicznych, podówczas działających kopalń. Zawsze pojawiały się jakieś przeszkody natury biurokratycznej. Krążyły też przypuszczenia, że w szybie mogły się znaleźć ofiary nie tylko hitlerowskich zbrodni, ale również radzieckich, jako że kilkuset mieszkańców Miechowic zostało zamordowanych przy okazji “wyzwalania”.

Całkiem niedawno, bo około roku 2013, temat wrócił. Zaczął węszyć katowicki IPN szukając śladów podejrzewanego tutaj ludobójstwa. Był pomysł i plan obecnych prywatnych właścicieli dawnej zabrzańskiej kopalni “Pstrowski” na dotarcie do chodników na “tamtym poziomie”. Ponoć były podejmowane próby przekopania się i z dołu, i dotarcia z góry. Ale dalej sprawa się rozmywa. Jakieś konkretne prace były prowadzone, ponoć bardzo zmieniła się wentylacja w okolicach szybu, tworzyły się wokół podejrzane wiatry i wiry. Czy było to związane z przebiciem się do tego właśnie chodnika? Oficjalna wersja głosi, że się nie udało tam dotrzeć - ze względu na zły stan kopalni, zbyt duże koszty i niebezpieczeństwo. Tajemnica więc póki co jest nierozwiązana - lub jej rozwiązanie nie zostało szeroko upowszechnione ;) A działania sprzed kilku lat - dołączyły do listy niewyjaśnionych zagadek...

Szyb był również badany po wojnie przez radiestetów, którzy twierdzili, że jest tam ukryte złoto. Były też współczesne badania za pomocą wysłanej tam kamery. Kamera powiedziała, że nic tam nie ma, żadnych skrzyń ani nic innego, co by potwierdzało legendy sprzed lat.

Wybieramy się tam minionego lata z Karoliną i Klamerką. Wyboista droga pełna kałuż prowadzi z zabrzańskiego Osiedla Młodego Górnika w las… Zagajniki gęstnieją, a w powietrzu czuć zapach postindustrialnej przeszłości. Gdzieś tu, pośrodku niczego, przekraczamy granicę Zabrza i Bytomia. Gdzieś tu trzeba porzucić auto i wbijać w gęste krzaki.

Obecnie szyb jest dosyć trudno znaleźć. Wśród gęstego lasu wystaje tylko betonowy “czop” zamykający wlot do podziemi, który w letnią część roku ledwo co przeziera gdzieś spomiędzy pokrzyw i innych zarośli.



Przez szczeline widać wnętrze z wielką dziurą.


Do budynku podszybia da radę wejść każdy - tzn. o ile się nie boi ciemności i że sie pobrudzi. Zjeżdżamy na zadkach po pochyłości.





Do szybu nie schodzimy - brak umiejętności, sprzętu a przede wszystkim odwagi. Włazi się zapewne gdzieś tędy..



Ja to głównie przyszłam sobie tu posiedzieć na kanapie i popatrzeć na ścienną mapę świata :) Wiedziałam, że to tu znajdę! (jeśli to czytasz - to pozdrawiam! :) ) Kanapa niestety już trochę nasiąkła wilgotnym oddechem podziemi, więc nie bardzo dało się usiąść normalnie...





Ciekawy opis jednej z eksploracji szybu przez prawdziwych koneserów gatunku znajduje sie pod linkiem: TUTAJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz