Nasz wyjazd w okolice Góry zakładał przede wszystkim zwiedzanie opuszczonych pałacyków. Ale jak wiadomo - plan planem a rzeczywistość często weryfikuje różne takowe zamierzenia. Tym razem wybrane do zwiedzania pałacyki okazały się oględnie mówiąc średnie, ale inne, napotkane zupełnym przypadkiem miejsca, stanowiły główną atrakcje tego wyjazdu.
Gdzieś w okolicy Wrzącej Śląskiej przewinął sie taki oto budynek jakiegoś nieczynnego zakładziku. Ni to cegielnia, ni to tartak? Obok zamieszkały dom, jakieś magazyny.
Uwage zwróciły tory kolejowe. W jedną strone wiodły prosto do psiej budy i przydomowego składu desek.
W drugą stronę sprawa wyglądała ciekawiej… Mocno juz pofragmentowane torowisko okazało sie prowadzić do całkiem solidnej maszyny, stojącej na skraju jakiegoś, chyba juz nieużywanego, wyrobiska.
Na pordzewiałych blachach można sobie posiedziec i powygrzewać sie do słonca. Wokół cisza, tylko jakies wodne ptactwo kląska w sitowiu.
No wiec tory już były. Koło Kamienia Górowskiego dla odmiany trafia sie opuszczona stacyjka. Ale juz bez torowiska. Ale za to z calkiem dobrze zachowanymi starymi napisami.
Pozostając w klimatach nieczynnych torowisk i obiektów z nimi związanych, docieramy nad rzeke Barycz, gdzie każdy sympatyk zardzewiałego metalu poczuje sie jak w raju :)
W rejonie Giżyna i Zaborowic szukamy potencjalnym miejsc biwakowych i kąpielowych na cieplejsze części roku.
Klimatyczna nawierzchnia dróg i białe tablice same się znajdują :)
Jak przystało na Dolny Śląsk nie moze zabraknąć zarośnietego, poniemieckiego cmentarza (między Jastrzębią a Golą Górowską)
Gdzies w zaułkach lokalnych wiosek...
A koło wsi Płoski zjadamy kanapki na mało spektakularnych ruinach, ale wśród zapachu kwitnących krzewów i bzyczenia pierwszych, wiosennych pszczół.
Stalowe kratownice robią robotę. Super. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń