bubabar

wtorek, 9 kwietnia 2019

Lipiny - na wpół opuszczona dzielnica Świętochłowic (2019)








Są miejsca, o ktorych krążą legendy. Legendy, ktore na tyle wrastają w klimat i opowieści, ze i miejscowi, i ludzie spoza zaczynaja je powtarzac, układac rymowanki, i juz nikt naprawde nie wie czy rzeczywiscie jest cos na rzeczy. Mawia sie jednak, ze w kazdej bajce jest troche prawdy. Jedna z lipińskich legend dotyczy lokalnych upodobań kulinarnych ;) "Na Lipinach wystepują najszybsze psy w Polsce", "Miejscowe koty dzielą sie na szybkie i smaczne", "Na Barlickiego myśl zrodziła sie złota - gdy nie masz psa to moze lepiej zrób kiełbase z kota"..

Drugi rodzaj opowieści ma charakter raczej miedzyludzki i juz nie kulinarny (chyba... mam nadzieje... ;) ) Dotyczy opinii na temat niebezpieczeństw czyhających w tym rejonie na beztroskich przybyszów. "Was tam zabiją, okradną, zgwałcą, poćwiartują, schowają do walizki i wrzucą do stawu" (hmmm... do tematu stawu jeszcze wrocimy - bo coś jest na rzeczy ;) ), "Tam wujek Kazika pojechał i wrócił bez skarpetek", "Tam kradną nawet drzwi do mieszkań i węgiel z piwnicy!", "Nie wierzysz poczytaj statystyki policyjne". Wiec zanim pojechałam, probowalam o tym rejonie cos wiecej sie dowiedziec z roznych źródeł. Statystyk nie znalazlam, ale napotkałam inne informacje - że ponoc w ogole Świetochłowice mają zniknąc z mapy Polski, byc zlikwidowane i włączone do Chorzowa, jako ze miasto "utraciło płynność finansową i jest na skraju bankructwa".

Gdzieniegdzie powiadają tez, ze jeszcze całkiem niedawno byla to zupelnie przyzwoita dzielnica, ale pewien zrealizowany plan - przesiedlenia tam lokatorow z całego regionu, ktorzy nie płacą czynszów, wywołało opłakane skutki. Że ponoć nawet miejscowi boją sie teraz chodzic po ulicach w biały dzien, a spacerowanie tam przyjezdnych poczytuje sie prawie za próby samobójcze.

Doszły mnie także słuchy (acz nie wiem na ile sa one prawdziwe, a na ile wpadają w przegródke "teorie spiskowe"), ze to co sie dzieje na Lipinach nie jest dziełem przypadku. Ze jest to skrupulatnie zaplanowana akcja. Że Lipiny w ciągu najbliższych lat mają sie zawalić, stare, śląskie kamieniczki mają zniknąć z powierzchni ziemi, a właściciele gruntów i deweloperzy zacierają rączki. Bo komu potrzebne jakies przedwojenne familoki? A miejsce po nich można zaorać i postawic apartamentowce - a z tego juz, co poniektórzy, znaczne korzyści mogą pozyskać...

Byl tez w historii czas, ze Lipiny miały jeden z najwyższych stopni zanieczyszczenia powietrza w Europie, a winna była temu huta cynku Silesia. Od prawie 20 lat huta jest juz nieczynna i czesciowo ja rozebrali. Obecnie działa ponoc tylko dawna hutnicza walcownia, gdzie gdzie sa przetwarzane odpady cynkowe skupowane w z innych miejsc, wiec w kwestii powietrza zapewne z podium spadli juz z hukiem ;)

Może te wszystkie powyzsze opowiadania są na wyrost i są zbiorem samych niesprawiedliwych stereotypów? Może posiadanie "dzielnic grozy" w kazdym rejonie jest wdziecznym tematem do bajdurzenia - tak jak np. opowiesci o duchach?

Ze względu na moja dosyc ostrożną nature jednak miałam obawy aby wybrac sie tam sama. Niełatwo znaleźć ekipe na takie wycieczki - ale jak juz sie uda - to towarzystwo jest doborowe! :) Wyruszylismy wiec w trójke - ja, Karolina i Fala. Starzy, dobrzy, dawno juz niewidziani znajomi. "Archimedes" - samochód Karoliny, dobrze dostosowany stylizacją do eksploracji tego typu terenów (po niedawnym spotkaniu z dzikiem osiągnął stopien łaciatości podobny do naszej skodusi) niestety miał wczoraj jakies problemy z płynnością jazdy. Jedziemy wiec wehikułem Fali, którego elegancki wygląd nie umożliwia dogodnego wjeżdzania w wiele z lubianych przez nas miejsc. Zostaje wiec pozostawiony w pewnej odległości od docelowego miejsca naszego szwendania sie, a reszte trasy musimy pokonać z buta.

Z bagażem różnistych informacji, obaw i fascynacji ruszamy wiec w zaułki, podwórka i uliczki wijące sie w cieniu starych kamienic. Staram sie jednak (jak tylko moge) cała swoją "wiedze" odłozyc gdzies na półke, zamknąc w szczelnym kuferku na później. Staram sie bardzo uderzac w teren z "czystą kartą", aby spojrzec na otaczający mnie świat bez uprzedzeń, swoimi oczami i nie oceniać ludzi czy klimatu przez pryzmat cudzych doświadczeń.

Zaczynamy od okolic ul. Barlickiego, jako ze są uznawane za najbardziej klimatyczne. Pierwszą rzeczą jaka rzuca mi sie w oczy jest... brak krawężnika ;) Tak... Chodnik, jezdnia i tramwajowe torowisko stanowi jedną, równą tafle...



Tuptamy sobie wiec owym chodnikiem wzdłuż dość głównej ulicy, mijamy dosyc liczne witryny sklepowe, jak to bywa wzdłuż tego typu promenad. Wróć... Coś jest jednak inaczej? Tak... Te witryny sklepowe. Jakaś przebitka z kowbojskiego filmu z dawnych lat kołacze mi sie po głowie.. Zapomniane miasteczko zasypywane przez piach stepowatych pustyń. Z niewiadomych przyczyn opustoszałe.. Wiatr miecie pył i kule kolczastych roślin... Skrzypią obrotowe drzwiczki otwartego na oścież i pustego saloonu. Wzdłuz ulicy wszystkie lokale zamkniete i zabite na głucho... Takie właśnie jak tu....










Mimo zasłyszanych tu i owdzie legend, w całej dzielnicy rzuca sie w oczy spora ilość półdzikich kotów. Takich, co to żyją jak na kota przystało - nie na poduszce, patrząc w zakratowane okno, ale w piwnicach, na strychach, w komórkach i przybudówkach. Widac powystawiane miseczki z żarełkiem, a czasem mniej kulturalnie kocia pasza jest walnietą na beton, co chyba jednak nie pogarsza im apetytu. Pewnie czesto i myszka, i szczur lub ptaszek wlecą "na ruszt", bo wszystko na to wskazuje, ze i tych przedstawicieli fauny na Lipinach nie brakuje. Włóczące sie tu koty są tłuste, futra mają ładne, na wychudzone i zabiedzone nie wygladają. Nie wiem jak ludziom - ale wyglada na to, ze kotom sie w tej dzielnicy żyje szcześliwie. Mam na myśli oczywiście te "szybkie" egzemplarze ;)






Biegne obejrzeć francuskie napisy na ścianach kamienic. Pozostałości z filmu sprzed lat. Lipiny miały swą filmową historie i zagrały w latach 90 tych jakies przemysłowe, francuskie miasteczko.. Był to film Erica Barbiera "Le brasier". Próbowałam go znaleźć w necie i obejrzec, ale mi sie nie udało.. Po zakonczeniu filmowych zdjec ściany udekorowane francuskimi napisami dokładnie zamalowano. Czemu? Nie wiadomo po co - bo przeciez taka fajna pamiątka. Na szczęście farba nie byla zbyt porządna, a deszcze i wiatry zrobily swoje. Zakrywająca farba spłynela, a znajdujące sie pod nią filmowe napisy ujrzały znowu światło dzienne i cieszą oczy przypadkowych przechodniów - takich np. jak my :) Tu ścienna reklama gazety "Le Nouveau Combatant".


A tu drugie malowidło w nietutejszym języku.


No i przez te przeklęte napisy umyka mi fajna sprawa. Karoline zagadał jeden z lokalsów. Najpierw pyta po kiego diabła fotografujemy te okolice. Na odpowiedz "stare, ładne, zabytkowe, aby choc zdjęcia przetrwały" od razu zmienia ton. Kiwa głową ze smutkiem, że o walące sie kamienice nikt nie dba, nie wykonuje sie nawet drobnych , prowizorycznych napraw przedłużających im żywot, że wiele ładnych budynków juz bezpowrotnie znikneło. I zachęca, żebyśmy poszli tam! o prosto! Tam na koncu ulicy jest pełno kamienic o ciekawej bryle, dla których nadchodza ostatnie dni.. I zachęca nas, zeby je obfocić. Prosi też, że jeśli możemy, abyśmy gdzieś o tych miejscach napisali. Bo może warto, aby wiecej ludzi dowiedziało sie o takim dziwnym miejscu, dryfującym gdzieś pomiedzy światem żywym a umarłym...

Zgodnie z zachętą tego miłego starszego pana suniemy we wskazanym kierunku. Nagromadzenie opuszczonych walących sie kamienic rzeczywiście robi wrażenie. Nawet na osobie, ktora przez 25 lat swego żywota przywykła do klimatów Bytomia.

Ta kamienica chyba jest najbardziej upiorna. Tu na bank straszy!


Co wyrwało tą wielką dziure na wysokości parteru?


Ale fajny drewniany balkonik sobie tu zwisa!


Wyższe pietra lewej części sa chyba zamieszkane? Czyste okna, firaneczki...


Zaglądam do bramy. Parter chyba jest niezamieszkany. Pcham lekko drzwi do jednego z mieszkań. Wnętrza sugerują lokatorów sezonowych.



Zaglądam do "sąsiadów" z przeciwka. Tu mieszkanko wieksze. Przekraczam próg. Pachnie nieco człowiekiem, ale nikogo nie ma.. chyba..


Nagle drzwi z głośnym skrzypieniem sie za mną zamykają. Co jest? Przeciąg? W tym momencie dostrzegam, ze od środka nie ma klamki! Zatrzasneły się! Drzwi na szczęście bez cienia oporu wylatują z kopa, a ja w ułamku sekundy jestem pod bramą z Karoliną i Falą. Z lekka słabo mi sie zrobiło.. Składam sobie wiec uroczystą obietnice - nie właże tu wiecej w takie miejsca. Oglądam tylko z zewnątrz. Może to bylo jakies ostrzeżenie?

Kolejne puste otwory okien przyglądają sie nam ze wszech stron. Ciekawe z jakich powodów utraciły one swoich mieszkańców? Wymarli? Pouciekali? Wysiedlili ich? Czy budynki rzeczywiscie juz groziły niechybnym zawaleniem i nie było prostego sposobu aby je załatac czy podeprzec?










A to chyba te kamienice, do których kierował nas miejscowy. Są takie ... inne... Wyższe znacznie od klasycznych familokow i takie zlepione ze sobą w nieregularna bryłe.






W ich poblizu wala sie tez najwiecej śmieci. Są to w wiekszosci chyba powypruwane z mieszkan sprzety - meble, fragmenty telewizorów, aluminiowe sztućce, obrazki, a nawet całkiem porządna wanna! Fotele wyglądają na nadal wykorzystywane w celach wypoczynkowych.






Najciekawsze klimaty można zaobserwować w podwórkach. W ich czeluście wiodą "tunele". Każde przejście to osobny świat, osobna historia, pisana na ścianach kolorowym sprejem, markerem czy warstwami nakładanej na przestrzeni lat farby.












Tory? Pociąg tu kiedyś jeździł???


Lokalna riwiera i blask śląskich palm! :)


Pokryte patyną drzwi prowadzące w czeluście bram.






Klatki schodowe zwykle utopione są w półmroku... Nie sugerować sie zdjęciami - rozświetla je lampa błyskowa!







Schody na wyższe pietra zazwyczaj są drewniane i dziurkowane. Są różne desenie dziurkowań.




Abażur mnie urzekł! Strasznie lubie taką prostotę i uzyteczność rozwiązań!


Różniste, mniej lub bardziej boczne uliczki.







Klimaty podwórkowe. Z dala od jezdnych, przelotowych ulic. Niektore ciasne, pełne szop, budek, chlewików i innych kamerlików o nieznanym przeznaczeniu. Inne przestronne - aż za bardzo... Powstałe przypuszczalnie w wyniku wyburzeń innych kamienic...






















Rozmaite nawierzchnie... Kocie łby, kostka brukowa, trylinka, klepisko, płytowe chodniczki, błotniste kałuże o dziwnie zielonym odcieniu...







Schody - zdecydowanie młodsze od kamienicy. Usilnie omijające parter i klatkę schodową.


Cegła i maszty...Różne epoki splatajace sie ze sobą w cienistych zaułkach...


Wąski ogródek za wysokim płotem...


Jedna kamienica jest bardzo bogata w ruro - kominki. Czemu ta jedna i czemu az tak?


W niektórych miejscach tereny są ludne np. pełne rozwrzeszczanej dzieciarni dokazującej dookoła!



Jeśli chodzi o ludzi - czyli ten fragment przestrzenny, którym nas najbardziej straszono. Jak juz wspominałam gadaliśmy z jednym bardzo miłym panem. Jeden żulik toczący sie na kaczych nóżkach na nasz widok wymamrotał "tym to sie chyba k.... nudzi" i skręcił pospiesznie w jakieś bramy formalnie opuszczonej od dawna kamienicy.

Kilkakrotnie słyszeliśmy kłótnie, niektóre o dość burzliwym przebiegu, czy to dochodzące z otwartych okien czy toczące sie na podwórkach. Ale miejscowi rozstrzygali je we własnym towarzystwie, nas do nich nie mieszając. Jednocześnie mamy pełną świadomość, ze ciągle byliśmy pod baczną obserwacją. Mimo usilnych prób ucharakteryzowania sie w postacie nierzucające sie w oczy (mało kolorowe ubrania, związane w supełek włosy, porzucenie plecaka na korzyść reklamówki itp) jednak w owe oczy leźliśmy. Nie wiem wiec, czy każdy miejscowy jest tu dokładnie obejrzany, czy może nasze zachowanie, tzn. kręcenie sie w kółko jak przysłowiowe "g... w przeręblu" nie wpada tutaj w liste zachowań typowych. Być może jednak wpadliśmy w przegródke "wariat", a osoby z psychicznymi zaburzeniami często w takich miejscach sa traktowane ulgowo, są niezaczepiane i obchodzone szerokim łukiem? ;) Żadnych przejawów agresji czy niechęci do nas - nie zanotowano.

A tu miejsce, którego przeznaczenie zaobserwowałam dopiero na zdjęciu. Widziałam otwarte drzwi, widziałam kupiących sie tam ludzi. Ale napis "skup złomu" dostrzegłam dopiero w domu. Duzy zoom przy robieniu zdjęć ma również swoje wady - zwłaszcza jak sie ma rozdupczony aparat z niedziałajacym wyświetlaczem, wiec zdjecia sie wali nieco na ślepo... Gdybym wiedziała - to bym zajrzała na ów złomik, powołujac sie na szukanie bębna starej pralki - co zresztą jest zgodne z prawdą.


Ścienne napisy i porady życiowe dla ich czytelników.




Tabliczki z dawnych lat...





Mniej lub bardziej współczesne ogłoszenia. Białe i czarne. Przyziemne i bardze duchowe...



Pierwszy raz spotkałam sie ze słowem "bierzmowaniec"


Zaglądamy tez w okolice lokalnego kościoła i cmentarza. Rzucają sie w oczy dwa nagrobki - jeden rzeźbiony w drewnie...



A drugi wmurowany w chodnik. Bez napisów, dat.. ale płyta chodnikowa to raczej nie jest...




Klimatu dzielnicy dopełnia staw o intrygującej nazwie "Trupek". Jest to zalane wyrobisko dawnej cegielni. Zbiornik wodny wygląda calkiem sympatycznie, pachnie sitowiem, brzegi obsiedli wędkarze.


Jego nazwa, jak wieść gminna niesie, ma pochodzić od tego, iż od dawien dawna były tam zwyczaje, aby do tego zbiornika wrzucac padłe zwierzeta. Niektóre były ponoc w workach, z kamieniem u szyi czy związanymi łapami, co mogło sugerować, ze w procesie "padnięcia" osoby trzecie im jednak nieco pomagały. Masowość zjawiska ponoc zakonczyla sie kilkanaście lat temu, gdy stawem zaopiekowało sie koło wędkarskie, które wysprzątało dno z zalegajacej grubą warstwą "historii", zarybiło go i trzyma tam teraz pieczę nad terenem.


Ale ponoc jeszcze kilka lat temu znajdowano tam worki z niezbyt przyjemną zawartością. Cóż... tradycje wyplenić cieżko ;) Biorąc pod uwage te opowieści - to tabliczki zawieszone nad stawem brzmią nieco... upiornie, w swoim z lekka satyrycznym wydzwięku. Nie ma nic wspomniane o zakazie kąpieli ludzi, wiec jest to chyba delikatna sugestia - kto ma wiedziec ten zrozumie aluzje ;)


Inne podania sugerują, ze owa nietypowa nazwa bajora może sie również wiązać z bliskością dawnego cmentarza cholerycznego, na terenach którego obecnie stoi działajace przedszkole. Przedszkole, nie wiedziec czemu, nie nazywa sie "Trupek", nosi inną nazwę ;)

Pewnie niedługo wyruszymy powłóczyć sie po innych, śląskich dzielnicach o złej sławie. Kilka mamy juz na oku. Acz zdaje sobie sprawe, że Lipiny dosyc wysoko postawiły poprzeczkę i chyba ciężko bedzie przebić tutejszy klimat opuszczenia, chaosu i zawieszenia w niebycie.

A moze ktos z szanownych czytelników poleciłby mi jakieś godne uwagi, tego typu miejsca do odwiedzenia?

50 komentarzy:

  1. Bardzo fajny reportaż, sam jestem z Bytomia i chcialem zrobic podobny bo rowniez zafascynowaly mnie lipiny :) Klimat tam jest fantastyczny, a ludzie sa calkiem wporzadku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie bardzo pozytywnie nas zaskoczyli ludzie. A tak wszyscy straszyli ze bez dostania w ryj sie nie obędzie ;)

      Usuń
    2. Ja tez pochodze z Bytomia, mieszkalam tam 25 lat (Szombierki i Miechowice)

      Usuń
  2. Obecnie mieszkam koło Szczecina, lecz przez 15 lat mieszkałem w Lipinach. Nie taki diabeł straszny jak go malują. Gdy mieszkałem w Katowicach koło Placu Wolności, bardziej bałem się przejść przez plac niż wyjść wieczorem do sklepu na Lipiny. Z opowiadań rodowitych "Lipiniarzy" wiem że przed wojną a i trochę po, wieś Lipiny była bardzo spokojna i ze względu na mnogość zakładów przemysłowych bardzo bogata.
    Jeśli chcecie opisać inne ciekawe dzielnice Śląska, które mają już czasy świetności za sobą to proponuję Bobrek.
    W czasach gdy pracowała huta był tam najwspanialszy śląski klimat jaki w życiu spotkałem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, moze w ogole moja milosc do takich klimatow zaczela sie wlasnie od Bobrka? Bo wychowywalam sie do 7 roku zycia w Szombierkach, wiec hute Bobrek widzialam z okna. W strone Bobrka chodzilismy na spacery - park Fazaniec, opuszczony basen, rozne industrialne klimaty. To pamietam z perspektywy wózka i krotkich przedszkolnych nóżek. Ten widok, ten zapach, ten klimat - na zawsze pozostanie w pamieci.

      Potem byla długa przerwa i potem byłam na Bobrku w zeszłym roku. Tez fajny klimacik :) Ponizej linki do relacji stamtad:

      https://jabolowaballada.blogspot.com/2018/12/zaukami-bytomia-cz12-bobrek-osiedle.html

      https://jabolowaballada.blogspot.com/2018/12/zaukami-bytomia-cz13-bobrek-ciag-dalszy.html

      https://jabolowaballada.blogspot.com/2018/12/zaukami-bytomia-cz14-bobrek-klimaty.html

      Usuń
    2. "Wieś Lipiny" - Lipiny nigdy nie były to wsią. Była to gmina Lipiny że własnym samorządem. Po 1945 Lipiny zostały przylaczone do Świętochłowic jako dzielnica.

      Usuń
    3. Tez to zauważyłem,nie wymagaj zbyt wiele od gorola.
      Co do Lipin,cóż wygląda jak wygląda lub już nie wygląda ponieważ nikt w nim nie widzi interesu i zysku a szkoda bo jeśli chodzi o historie oraz zabudowę to spokojnie Lipiny wciagly by do nosa przereklamowany Nikiszowiec.
      Co do zapytania autora ciekawym miejscem również jest " Kaufhaus: w Rudzie Śląskiej.

      Usuń
  3. Fajny wpis, dobrze się go czytało �� na Lipinch jest tez jedna przepiękna opuszczona kamienica, blisko starego cmentarza, przy torach kolejowych / boisku Naprzód Lipiny. Mimo ze jest zaniedbana „zabita dechami” zapiera dech w piersiach! Polecam ją odnaleźć i zrobić jakieś ładne zdjęcia �� pozdrawiam z Świętochłowic

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo szkoda zesmy nie wiedzieli! Dzieki za info - zatem bedzie powod zeby wrocic! :)

      Usuń
    2. Która dokładnie? Ta?

      https://www.google.com/maps/@50.3105512,18.9060727,3a,60y,265.89h,111.21t/data=!3m6!1e1!3m4!1s2hoMK8aVPTcr6Njy2wZ93g!2e0!7i13312!8i6656!5m1!1e1

      Usuń
  4. Dobra robota. Chociaż prawda o Śląsku jest raczej smutna ☹️
    Pozdrawiam serdecznie - Krzysztof

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No napewno... W wielu miejscach wieje melancholią i ma sie poczucie, ze "lepsze jutro było wczoraj"

      Usuń
  5. Całkiem niedaleko Lipin możecie spędzić miłe popołudnie w Paryżu : ) serdecznie zapraszamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuuuu brzmi dobrze! gdzie owego Paryza szukac? :)

      Usuń
    2. Pewnie chodzi o osiedle Paryż na Goduli w Rudzie Śląskiej, czyli po sąsiędzku Lipin

      Usuń
    3. Dokładnie! Dziewczyny, gdybyście chciały tu zajrzeć dajecie znać. Chętnie wprowadzę w niuanse i pokażę gdzie dają najlepszą pizzę na Śląsku.

      Usuń
  6. Świetny reportaż. Jakiś czas mieszkałem w takiej kamienicy w Zabrzu na Staromiejskiej.Kibelki były na parterze na korytarzu, przed kamienicą rząd malutkich komórek dla mieszkańców. Gratuluję, fotografujcie, jeszcze 10 lat i tego świata już nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kibelek to lepiej miec w domu, ale tych komorek to bardzo zazdroszcze. Szkoda ze nie przyjelo sie aby przy blokach tez takie byly. Czesto tyle jest roznych rupieci, ktore nie wejda do piwnicy i upycha sie po kątach. Nam by sie bardzo takowa przydała!

      Tez mam wrazenie, ze ten swiat odchodzi. Czy to celowo jest niszczony, czy tak wyszlo - nie wiem. Ale wszedzie np. w Bytomiu widze kamienice, rok temu jeszcze zamieszkane a teraz z tabliczkami "do rozbiorki" :(

      Usuń
  7. Polska polityka wobec Śląska to "taktyka spalonej ziemi"..

    OdpowiedzUsuń
  8. Sporą część dzieciństwa spędziłam na Lipinach i nigdy nie rozumiałam strachu moich rówieśników przed tym miejscem. Często tam wracam, a mimo to z przyjemnością obejrzałam w Twoim reportażu kadry, które do tej pory przeoczałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz, po pobycie tam, tez nie rozumiem! Calkiem sympatyczne miejsce! Pewnie strach to jest cos, co siedzi w nas a nie w otoczeniu

      Usuń
  9. Gratuluje bardzo fajnego reportażu.
    Jak ktoś się wychowywał na Lipinach albo tego typu dzielnicach, to zawsze będzie miał inne spojrzenie niż ktoś z zewnątrz, bo pewne sprawy i widoki już nie szokują. Poza tym takie dzielnice jak np. Lipiny, są homogeniczne i silnie identyfikowalne. Lokalni łatwo widzą kto jest obcy. Wiadomo że miejscowy zawsze będzie czuł się bezpieczniej w swojej okolicy.
    Nie jestem ze Śląska, ale często bywam i zwiedzam. Natomiast nigdy się nie czuje się bezpiecznie w takich miejscach i nie wypuściłbym się sam z aparatem nawet w dzień, więc podziwiam.

    Jeśli chodzi o inne dzielnice które na mnie zrobiły wrażenie podobnym klimatem to np. Bobrek w Bytomiu i Biskupice w Zabrzu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po Bobrku sie troche powłoczylismy w zeszlym roku. Przez Biskupice tylko przejezdzalam - musze sie wybrac! Dzieki!

      Usuń
  10. Nie "bieżmowaniec", tylko "bierzmowaniec" od bierzmowania - takiego sakramentu w Kościele katolickim. W wielu parafiach zupełnie zrozumiałe, tak samo jak "dzieci komunijne".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne! Szału dostaje z tym pseudosłownikiem co mi poprawia słowa jak je pisze... grrrr... Tu to tylko kwestia ortografii ale czasem robi takie numery ze zmienia sens slow... Juz poprawiam. Mialam na mysli to, ze ja wczesniej nie slyszalam slowa "bierzmowaniec". U nas na parafii mowilo sie opisowo "osoby przystepujace do bierzmowania"

      Usuń
  11. Wychowałam się na Lipinach. Co prawda mieszkaliśmy na nowym osiedlu bloków ale te wszystkie stare podwórka to były nasze place zabaw .Przy trupku było moje przedszkole. Fajne lata to były te 35 lat temu. Szkoda że nie byliście na blokach bo chętnie bym zobaczyła jak to teraz wyglada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety przy blokach nie bylismy, juz nie bylo czasu zapuscic sie w dalsze czesci dzielnicy

      Usuń
  12. Jest takie miejsce miedzy katowicami a sosnowcem o nazwie borki. Tam jest strasznie. Dzielnica bardzo mala ale da sie dojechac busem. Po drodze w szopienicach sa ogromne ruiny starego szpitala ortopedycznego. Kompleks niszczeje i straszy a obok nowo postawiony dla kontrastu szpital psychiatryczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze wiedziec! Dzieki ogromne!

      Usuń
    2. Większość śmieci na Lipinach przywożą miessksncy innej części Świętochłowic i okolicznych miast samochodami. Spaceruje z psem i często widzę np. dwóch brudasów którzy wyciągneli z pół ciężarówki stsrej,obitej jakaś kratą duży,stary gumolit i wepchali w airfant opuszczonej kamienicy patrząc czy nikt nie widzi i dzieje się to nagminnie więc to nie mieszkańcy Lipin są takimi brudasami. Tak samo stare wersalki, fotele czy wanny. Wszystko tutaj przywożą i wyrzucają żeby nie płacić za wywóz.

      Usuń
    3. Niestety wszedzie to tak wyglada ze smieciami... Kazde ruinki, bunkry, podmiejski lasek zamienia sie szybko w smietnik.. I niestety tak bedzie poki nie zmieni sie polityka smieciowa. Poki nie bedzie w kazdym miescie ogolnodostepnego kontenera zeby wrzucic tam wszystko co sie ma do wyrzucenia, a kazdy obywatel nie bedzie płacil z gory ustalonego abonamentu smieciowego - to cwaniaczki beda kombinowac, zeby mniej zaplacic i syfic wszedzie dookoła :(

      Usuń
  13. Super reportaż ! Czekam na więcej !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są jeszcze relacje w wycieczek po Bytomiu. W spisie tresci : https://jabolowaballada.blogspot.com/search/label/spis
      pod koniec jest dzial "Bytom" i tam kilkanascie opisow z tego miasta - tez nieraz nieco podobne klimaty :)

      Usuń
  14. Kiedyś na Lipianach były najlepsze sklepy, ludzie z Rudy Śląskiej (chebzie, godula,orzegów ) często chodzili na Lipiny robić zakupy. Były bary, restauracje A dziś jest tragedia. Szło kiedyś iść z goduli na Lipiny po zadku. I nie piszę tu o nowej drodze. Ostatnio zrobiliśmy sobie z małżonka sentymetalny spacer i proszę się nie śmiać. Bo od przeszło 40 lat mieszkamy na chropaczowie. Pozdro trójmiasto kmwtw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze jedno. Mega dobry reportaż. BRAWO!!!!

      Usuń
    2. Na Chropaczów muszę wpaść, odwiedzić Śląskiego Pająka koniecznie i pozwiedzać. Moja ulubiona dzielnica Świętochłowic to zdecydowanie Chropaczów :) Pozdrawiam. Ino Ruch :)

      Usuń
    3. Tez śledze poczynania Pająka z Chropaczowa! :)

      Usuń
  15. Mieszkam na Lipinach i jestem zdania że wyglad ma swoje za i przeciw ;) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. Mieszkam w Świętochlowicach a żonę mam z Lipin.Takze często tam bywam.To specyficzne miejsce które da się lubic jak i nienawidzić.Ludzie z Lipiny nie czują się jak by mieszkali w Świętochłowicach tylko na Lipinach.To ich świat.Bardzo ale to bardzo zaniedbane miejsce przez władze.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Bardzo dobry komentarz. Na Lipinach byłem kilkanaście lat temu z koleżankami w jakimś bloku hehe. Po tym artykule nabrała mnie ochota zwiedzić dokładnie te Lipiny. Pozdrawiam Panie :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Prawda jest taka, że wielu ludzi by nie uwierzyło, że takie miejsca w Polsce istnieją. Może nawet się znajdą tacy, że zobaczą te zdjęcia i dalej nie będą wierzyć. ;) Ja w sumie daleko nie mam, niedawno byłem w pobliżu, ale na jakichś nowych domkach. Tam bym się bał samych kamienic, tak że... podziękuję. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Fajny reportaż. Większość życia mieszkałem w Świętochłowicach ale w centrum. Zła sława Lipin wzięła się stąd, że była prezydent Świętochłowic pani Krystyna Rawska wpadła na pomysł, że do Lipin będzie zsyłać wszystkich tych którzy nie płacili czynszów czy skazańców którzy wyszli z więzienia i dostawali na Lipinach mieszkania socjalne. Były szwagier policjant pracował na komisariacie na Lipinach jak komisariat był jeszcze na głównej ulicy. Często mieli przeciągi, bo miejscowa patologia wybijała im szyby. Mówiło się, że jak ktoś chodził po zmroku po Lipinach to albo był niespełna rozumu albo samobójcą. Pamiętam jak kręcili ten francuski film, mówiło się, że wybrali Lipiny bo nie trzeba było dużych nakładów finansowych na charakteryzację miasta, żeby pokazać jak wyglądało miejskie życie w XIX wieku. Zresztą do dzisiaj na Lipinach wiele się nie zmieniło. W jednej kamienicy była sala gdzie nagrywali walki bokserskie. Jak kręcili ten film na Lipinach to była tam cała masa ludzi, było gwarno i kolorowo. Lipiny zawsze dzieliłem na dwie części: biedną i bogatą. Bogata to nowe bloki ulica Sądowa, a biedna to stare familoki. Będąc mieszkańcem centrum na Lipinach też miałem swoje przygody. Raz mnie napadli, a raz udało mi się uciec. W końcu Lipiny witają w krainie w której obcy ginie.

    OdpowiedzUsuń
  20. A to słyszeliście???https://youtu.be/BJplvvRQJeE

    OdpowiedzUsuń
  21. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  22. A kto temu jest winny,że Lipiny to dzielnica która wygląda jakby tam były ruiny po wojnie???A co wszyscy dotychczasowi prezydenci miasta Świętochłowic dotychczas zdziałali w remontowniu i upiększaniu dzielnicy Lipiny????????Nic ,za to obecny Prezydent dostał znów podwyższoną pensję.W ogóle Świętochłowice na tych zapleczach ,podwórkach brud,smród i ubóstwo.Panie Prezydencie!!! niech pan się kiedyś przejdzie po świętochłowicach,zaglądnie do podwórek,na zaplecze,czy tak ma wyglądać miasto ,którym pan rządzi????????Nie jest panu wstyd?????

    OdpowiedzUsuń