bubabar

sobota, 19 października 2024

Bułgaria cz.3 (2024) - Aheloj

Docieramy do miejscowości Aheloj. Byliśmy tu już 8 lat temu, gdy nieśpiesznie włóczyliśmy się po bułgarskim wybrzeżu czekając na prom do Gruzji. Ale ten czas leci - kiedy to minęło? Nocowaliśmy wtedy na kempingu Ahelojska Bitka. Już wtedy wyglądał na nieco zapomniany, ale działał, namiot można było postawić, wody nabrać. Teraz wszystko jest zabite dechami na głucho i bardzo szczelnie ogrodzone. Szkoda, tyle miłych wspomnień. Ale to był tylko plan B!


Główny plan zakłada osiedlenie się w pobliskich domkach typu UFO. Już wtedy nam się bardzo podobały, ale niestety wszystkie były zajęte. A teraz się udało! Hurra! Tak wyglada zatem nasza "kosmiczna kapsuła" - już zasiedlona!


Część domków należy do ośrodka i można je wynająć. Niektóre chyba są wykupione i służą jako letnie dacze prywatnym osobom. Zazwyczaj one różnią się nieco wyglądem (np. są obite papą dachówkowatą) czy mają dodatkowe wyposażenie (klimatyzatory, anteny, moskitiery w oknach)

Na szczęście te z ośrodka są najmniej przebudowane, więc zachowały najwięcej naturalnego wyglądu z dalekiej przeszłości, kiedy powstały. Konstrukcje mają ponoć około 50 lat, acz po drodze były w nich robione jakieś modyfikacje wnętrz, typu podział ściankami na więcej pomieszczeń. Początkowo występowały w kolorze żółtym, zielonym, niebieskim i białym. Teraz wszystkie są z lekka oblezione i cieniowane na szaro + te brązowe pokryte inną, nową wyściółką. Oryginalnie miały też chyba też inne drzwi i okna, bo te co są teraz to tak średnio do nich pasują. Jakie one były poczatkowo? Nie mam pojęcia, bo w żadnym domku się nie zachowały. Strasznie bym chciała móc zobaczyć zdjecia z czasów, gdy powstała ta baza.

Jedno jest pewne - ośrodek jest niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju! Acz jeśli się mylę i ktoś zna podobny - to będe mega wdzięczna za namiary!






Czy to normalne, że domek się na ciebie patrzy??? ;)


Domki są położone na samym brzegu morza, więc widok z okna jest kapitalny i do snu przygrywa szum fal.



Zejście na "plażę" jest wybitnie utrzymane w stylu bubowym :)



Brzeg morza akurat w tym miejscu jest betonowym obrywem, który wali prosto w fale. Wygląda na to, że podmywało go i już dawno temu istniało niebezpieczeństwo, że domki zabierze morze. Bo tylko tu, na krótkim odcinku, jest ten betonowy klif.




Mur zakręca i stanowi też barierę od strony bagnistej rzeczki, która tu wpada do morza. Może zatem i ona czasem wylewa?


Gdy wieje i fale są większe to w ogóle ciężko przejść dołem suchą stopą. Jak morze akurat jest spokojniejsze - to można myk myk po gzymsiku.



W najbliższej okolicy również nie brakuje starego betonu np. w postaci jednego czy drugiego molo, z lekka już nadszarpniętego przez morski żywioł. Nie jest to wprawdzie molo z Karosty ;) ale też fajnie połazić. Najchętniej bywają tam wędkarze.









Na kąpiele jest też bardziej klasyczna plaża, w sensie taka z piaskiem. Jest jakieś 100 metrów dalej. Toperz i kabak cieszą się falami, ja trochę mniej, bo nie lubię moczyć głowy. Wolę spokojniejsze, stojące wody. Moje bajora będą w kolejnych dniach!



Kiedy oni dokazują w morskich odmętach - ja sobie oglądam łódeczki i ściągam na zoomie różne budy na horyzoncie, do których od razu mam ochotę się wybrać! :)





Spędzimy tu kilka dni i często będziemy bywać w pobliskiej knajpie. Ma fajny wystrój - cały sufit pod wiatą jest obwieszony tablicami rejestracyjnymi.


Mają tu przegląd blach z kilkunastu krajów. Z Polski też znaleźliśmy, np. Szczecin, Polkowice. Ciekawe jaki był mechanizm powstawania tej ozdoby ? Czy turysci odkręcali blachy z auta, zostawiali, a potem na granicy mówili, że zgubili/ukradli? Czy przywozili swoje stare rejestracje?




Natomiast w środku knajpy trwa cygańska impreza! ;)


Głównie żywimy się rybami. Najlepszy jest chyba "safrid", co na polski tłumaczy się jako ostrobok. Dwa lata temu też je jedliśmy i też były takie pyszne!



Czasem dla odmiany zapoznajemy się z krewetkami, małżami i kalmarami.




Śniadania natomiast zjadamy sobie w wiacie stojącej już praktycznie przy samym gzymsie urwiska. Czasem zwiewa ze stołu kanapki, ale widać nadmorska kanapka tak ma i czasem lubi polatać.


Jest tu też taki fajny, cienisty domeczek o bardziej zwyczajnym kształcie, acz on niestety nie na wynajem - służy jako komórka na miotły. To jest jedyna rzecz, ktorej brakuje w tej bazie - drzew!


Jednego wieczora mamy niecodzienne przedstawienie. Odwiedza nas wąż. Zachowuje się nieco dziwnie, nie wiemy czy zrzuca skórę, czy właśnie zjadł coś dużego - czy może jego coś zjadło? Tak przedziwnie się kręci w kółko, wije, a ostatecznie prawie zawiązuje na supeł!! Obserwujemy skubańca z pewnej odległości, bo nie wiemy czy nie jest przypadkiem jadowity. Ostatecznie rano znaleźliśmy tego węża zdechłego, więc wychodzi na to, że jednak nadgryziony - chyba go jakaś mewa za mocno poturbowała.





Idziemy też wybrzeżem na północ, w kierunku Nesebyru. Obuwie dostosowane do pokonywania bagien i zapór wodnych ;)



Dużo tam się pobudowało hoteli, acz niektóre wyglądają na niedokończone, a może nawet porzucone w trakcie budowy? Zaraz obok rozciągają się pyliste drogi, zioła albo nabrzeża z betonu pamiętającego jeszcze inne czasy. I może jakąś zupełnie inną zabudowę?




Takie dziwne konstrukcje tu gdzieniegdzie występują. Rozważamy czy to ławeczki? Czy może bardzo niskie poręcze? Albo bardzo wysokie krawężniki? ;)




Znajdujemy też kolejny bunkier do kolekcji. Ot górka bluszczu wśród płowych traw!




Wracamy już po zmroku. I właśnie idzie burza. Chmura zajmuje pół nieba i jest taka przedziwnie równa.


Błyska się bardzo konkretnie. Mijane hotele molochy w większości są puste. Świecą tylko recepcje i baraczki gospodarcze, okna w pokojach czy na korytarzach są wygaszone. Może czerwiec to tutaj jeszcze nie sezon? Wieczór jest niesamowicie ciepły! Mimo że z przyzwyczajenia ciągnę wyładowany ciepłymi ciuchami plecak - mam ubrane krótkie spodnie, sandały i jest mi całkiem dobrze! Niesamowite! Buba nie marznie! Cóż za fenomen! ;)

Trzęsący się od grzmotów horyzont, ciepły wiatr przewalający pyłem na drodze i te wygaszone budynki. No i zupełnie pusto wokół. Fajny klimacik jest dzis w tym Aheloj!


Mijamy coś na kształt malutkiego portu dla kutrów rybackich. Koło łódek leżą pryzmy sieci, kotwic i chyba różnych bojek czy obciążników dla nich - zrobionych z przeróżnych materiałów, które tym sposobem dosłały nowe życie.


Chyba często walają się tu jakieś smakowitości. Towarzystwa dotrzymują nam stada puszystych, długoogoniastych futer!



Burza ostatecznie nie przyszła, pohuczała w tle i omineła. Kolejnego wieczoru jest podobnie. Dla odmiany burza idzie od morza. Cały horyzont jest granatowo-czarny i co kilka sekund rozświetlają go błyskawice. Taka jakaś wyjątkowo "elektryczna" burza. Morze jest wyjątkowo ciepłe - może te pioruny go podgrzewają? ;) Choć są jeszcze na tyle daleko, że praktycznie nie słychać grzmotów. W sumie to była jedna z najlepszych kąpieli w morzu - przy tych naturalnych stroboskopach :) I nie było fal, więc i ja mogłam rozkoszować się ciepłą morską tonią. Nie chciało się wychodzić. Może tylko po to, aby się napić wina wbitego w piasek ;)

A to dla odmiany miejscowy poranek. W dobrym momencie akurat wychodziłam do kibelka ;)





cdn

2 komentarze:

  1. Wąż chyba jadowity...
    Domki fajne - ale ale. Brak zdjęcia z środka. I jak z temperaturą w nim w lato?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że nie mam zdjecia ze środka? Nie wiem jak to się stało, ale ani jednego! W środku były 3 pomieszczenia - jedno do spania z łozkami i stolikiem, drugie jakby mini kuchnia i trzecie lazienko-kibel. Na podlodze kafelki, ściany białe albo jakies szare. Od środka wyglądało to jak zwykly pokoj w bloku.

      W nocy i rano temperatura była w porzadku, ale popołudniu się nagrzewał i robiła się duchota, że bez otwartych na oścież drzwi i okien mozna się było udusic. Myśmy zwykle wychodzili z domku rano i wracali wieczorem, wiec nie było to problemem. Ale jakby ktoś chciał całe dnie spędzać w środku to lepiej wybrac jakis brzydszy domek, który stoi jednak w cieniu drzew a nie na totalnej patelni.

      Usuń