bubabar

środa, 20 maja 2020

Z wizytą w dżungli czyli ruiny w Starych Jaroszowicach ((majowy wypad w Bory Dolnośląskie cz.4) (2020)

Wędrując sobie dolnośląskimi polami - nagle trafiamy do dżungli! :) W jednej chwili znikają łany rzepaku, traw i zaoranej ziemi. Wbijamy w zielony kłąb lian i pnączy, który pożera drzewa i wyłaniające się tu i ówdzie resztki ruin. Ruiną najbardziej okazałą jest ewangelicki kościół...




Jego ściany, pomimo solidnych gabarytów, też powoli znikają wśród wszechobecnych macek bluszcza!



W kilku miejscach zachowały się jeszcze niemieckie napisy. Niestety nie potrafię przeczytać co one głoszą...





Dachu już praktycznie nie ma - ot tylko jakieś resztki niezbyt pewnie wiszących desek.. Nie chciałabym zwiedzać tego miejsca np. w czasie silnego wiatru czy ulewy...



Tu był chyba kiedyś ołtarz? Teraz ściany zdobi kolorowe malowidło...



W jednej z "baszt" jest jeszcze fragment schodów. Ot taki donikąd... Schody się nagle urywają w połowie drogi na szczyt...




Nie jestem miłośniczką "selfi", ale jakoś czasem sytuacja tego wymaga ;)


Prawdziwy busz zaczyna się jednak dopiero za kościołem, tam gdzie niegdyś był cmentarz. Ciężko wręcz wyodrębnić gdzie są groby, gdzie ścieżka, a gdzie drzewa czy jakieś zabudowania. Krajobraz jest jednolity - zielony, porosły szczelną pokrywą malowniczych pnączy. Ich grube konary oplatają wszystko kudłatymi lianami.




Gdzieniegdzie miga szara tablica opisana gotykiem - przypominając gdzie się znajdujemy...






Jakiś mocno niekompletny budynek sprzed lat - dokładnie już omotany i ukryty pod zielonymi zwojami majowych chaszczy.


Wśród zieloności pojawiają się jednak w dwóch miejscach i inne kolory. Trzy groby są udekorowane sztucznymi kwiatami, a i bluszcz wokół nich wydaje się jakby podkoszony nieco...



Raz po raz pod nogami pojawiają się ziejące czernią otwory pootwieranych krypt… Busz wlewa się do środka jak wodospadem... Wiatr buja ich gałęziami.. Do krypt też zaglądaliśmy. Były tam głównie stare opony... I chmary owadów, które chyba sobie ulubiły podziemne, wilgotne czeluście na "sezon lęgowy".






Ot… jeden z typowych dla tego regionu opuszczonych kościołów, otoczony zapomnianym poniemieckim cmentarzem, któremu niewątpliwego uroku dodała majowa szata roślinna. Ale mam wrażenie, że dla 4.5 latka miejsce pozostanie w pamięci jako zaginiona, pradawna świątynia, ukryta w niedostępnym miejscu i pełna skarbów. I jeszcze w dziupli drzewa było mrowisko mrówczych gigantów ;) Naprawdę… Jak pół palca takie okazy! :)


2 komentarze:

  1. Zgadaliście się z Filipem, że prawie w tym samym czasie wpisy o tym samym miejscu?
    http://www.stacjafilipa.pl/2020/05/19/opuszczone-koscioly-dolnego-slaska/

    Filip podaje tłumaczenie napisu nad wejściem: „Wie heilig ist diese Stätte! Hier ist nichts anderes denn Gottes Haus.” – „O, jakże miejsce to przejmuje grozą! Prawdziwie jest to dom Boga.”

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmiesznie wyszlo! Mysmy byli tam w czwartek a Filip w sobote! Zupelnym przypadkiem! A jak byloby zabawnie - jakbysmy tam na siebie wpadli? To by dopiero bylo!

      Usuń