bubabar

środa, 13 maja 2020

Ruiny klinkierni Ołdrzychów (majowy wypad w Bory Dolnośląskie cz.1) (2020)

Jest rok 2025. Ludziom siedzącym w domach w imię izolacji już dawno pozanikały nóżki, a trzymanie nosa w szmacie spowodowało, że kontakt ze świeżym powietrzem stał się dla nich autentycznie zabójczy. Mimo wszystko grupa śmiałków wydostaje się kanałami ze strzeżonego miasta, przedziera przez kordony milicji, przez zasieki z kolczastych drutów i rusza w szeroki świat. Tylko, że znanego wcześniej świata już nie ma… Uderza pustka... śpiew ptaków odbija się echem od mocno już odchylonych od pionu ścian, a niebo jest jakieś bardziej niebieskie niż zwykło być niegdyś…
Po cywilizacji pozostały tylko góry śmieci i szare resztki betonowych ruin…



Nie wiem czemu takie myśli pojawiły mi się w głowie, gdy tylko zobaczyłam to miejsce…. I mam ogromną nadzieje, że nie były one prorocze... Że za owych 5 lat ktoś odnajdzie ten wpis i będzie miał ubaw: “Ci to mieli faze! Chyba się czegoś najarali ”...



Do klinkierni Ołdrzychów koło Nowogrodźca trafiamy w pewne majowe popołudnie, gdy kolory zaczynają już mieć przyjemnie ciepły, lekko wieczorny aromat.

Jak sama nazwa wskazuje robili tu różne płytki, cegły i pustaki, w wersji klinkierowej czyli szkliwionej na ceramicznie. Jeszcze kilkanaście lat temu zakład był na chodzie i reklamował się tradycyjnymi metodami wyrobu płytek. Ruiny obejmują ogromny obszar, wręcz wygląda to nie jak fabryka, ale całe miasteczko. Wszystko jest już mocno rozpiżdżone, ot same wydmuszki z budynków pozostały … Ale przestrzeń zajęta przez tą demolkę robi mimo wszystko nadal wrażenie.

Na wjeździe wita nas stróżówka. Jak wyspa pośród wysypiska śmieci.


Do zakładu przylega ogromny plac wykładany betonowymi płytami, w różnym stopniu pokruszenia i przerastania trawą oraz mchem.




Kominów jest chyba 5 sztuk. Gdzie nie spojrzysz to jakiś sterczy! Niektóre są już z lekka pokrzywione, co nie wpływa pozytywnie na komfort przemieszczania się u ich podnóża ;)












Tam, gdzie nad kolumnami są okienka, coś łaziło! Słychać było kroki, szuranie, jakby przewracanie butelek. I w koncu przedziwny dźwięk! Ni to upiorny śmiech, ni to płacz dziecka. Podejrzewamy kota, ale kto tam wie...


Cegielniane tunele, przywodzące na myśl jakieś stare forty!



Tu się coś solidnie fajczyło! Chyba to wszystko było tu zadaszone. Sterczą jeszcze kikuty zwęglonych, drewnianych bel stropowych. Jak wiatr powieje czuć aromat ogniska.





Tu też. Acz tutaj zapach jest mniej przyjemny - raczej palonej opony i innych plastików.


Są i zabudowania, których przeznaczenie było chyba bardziej mieszkalne lub biurowe.










Teren rzeczywiście wygląda jak po ostrzale z jakiegoś solidnego kalibru!


Panel sterowniczy? Teraz nawet ciężko oszacować czy to jakiś fragment dawnego wyposażenia czy dużo później przywleczony i tu zwałowany śmieć?


Ładna musiała być takowa płaskorzeźba… Szkoda, że już tak mocno niekompletna...



Ciekawe miejsce, ale mam wrażenie, że ze zwiedzaniem trzeba się pospieszyć... Bo znika w oczach...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz