Okolice Valki. Od miasteczka już kawałek. Gdzieś w lesie. Drewiany, parterowy dom. Niegdys zawierający kilka mieszkań dla robotników leśnych wraz z rodzinami. Dom solidny, ale ma coś w sobie z baraku. Nie wiem czy robotniczy klimat czy że taki podługaśny?
We wnętrzach zachowało się jeszcze troche starych mebli. W zależności od mieszkania - w różnym stopniu zdemolowania.
Sporo książeczek dla dzieci wala się tu i tam.
W szopie, pod grubą warstwą pajęczyn, leżą stare narty.
Narty zapewne jeszcze z radzieckich czasów, o czym świadczą różne napisy. Narty są zdecydowanie nie do pary. Ale może na tym polega ich urok? Ciekawe jaki los spotkał dwie pozostałe?
Na szutrowej drodze przy chatce spotykam trzech kolesi. Twierdzą, że są myśliwymi, ale tak na pierwszy rzut oka (strój, zachowanie, sposób trzymania broni) wyglądają raczej na jakiś partyzantów ;) Są z Kraslavy, ale polować przyjeżdzają w te rejony - bo ponoć więcej tu jest zwierzyny, która przychodzi przez granice z przepastnych, estońskich lasów. Pobliski opuszczony dom służy im jako chatka na wypady i imprezy. W tym celu wysprzątali sobie jedno pomieszczenie. Piec ponoć wciąż na chodzie. Przyjeżdżają tu średnio raz w miesiącu. Za piecem mają gdzieś skrytke na wódke.
Nie wiem czemu, ale chłopaki bardzo nie lubią autostopowiczów. Ba! wręcz ich podejście do tej grupy jest jakieś obsesyjne! Od razu zadają mi to pytanie. Jakieś to jest takie śmieszne - poznajesz nowych ludzi, a oni nie pytaja cie z jakiego jesteś kraju, ani jak masz na imie, - tylko “ jakim środkiem transportu tu przyjechałaś”. Jakaś abstrakcja - o co tu chodzi?? Niektórzy to naprawde mają jakieś manie prześladowcze! Mówie wiec prawde, ze przyjechaliśmy busem - i o tam! stoi. Kolesie są dla mnie mili, wypytuja o szczegóły wycieczki, doradzają co zwiedzić. Do rany przyłóż ekipa! Ale jest w powietrzu jakiś niepokój.. Nie umiem powiedzieć w czym rzecz... Na autostopowiczach ciągle wieszają psy, ten temat powraca jak bumerang - mimo że ja próbuje poruszać inne.. Opowiadają nawet pewną historie, zanosząc się od śmiechu. Trzech chłopaków (chyba z Belgii albo Holandii) stopowało do Estonii. I właśnie w tej chatce postanowili zanocować. Zajęli posprzątany pokój i z niewiadomych mi przyczyn wyjątkowo naszym myśliwym do gustu nie przypadli. Więc najpierw myśliweczki postanowiły ich postraszyć - udając duchy. Gdy to nie przynosiło pożądanego efektu, objęli inną taktykę - zabawa w napad. Drzwi wywalili z kopa, zaczęli strzelać w powietrze, machać maczetami i biegać w kółko wznosząc okrzyki. Straszyć poćwiartowaniem i zakopaniem w lesie. “Ale spinkalali szosą biegiem w stronę Estonii, ha ha ha! Gacie chyba mieli pełne! ha ha ha!”
Jakoś ich poczucie humoru nie do końca do mnie trafia, więc grzecznie odmawiam na propozycje wspólnej imprezy w chatce dziś wieczorem i oddalam sie w stronę busia. Domek w lesie uznaję bowiem za zwiedzony, a wspólne tematy z nowo poznaną ekipą za wyczerpane...
Jedziemy dalej...
Prawdziwym zagłębiem opuszczonych domów są pyliste drogi w okolicach Nigrande, Vainode. To tereny naszego pierwszego spotkania z Łotwą w 2013 roku. Miejsce, gdzie zakochaliśmy się w tym kraju do obłędu - w jego pustce i klimacie bezkresnych przestrzeni, drewnianych domów, poradzieckich baz i sympatycznych ludzi. Terenów z nutką nostalgii i zawieszenia w niebycie... Uwielbiam tą przygraniczna droge! Mogłabym nią jeździć tam i spowrotem... i długo, długo by mi się nie znudziło!
Dom, niedaleko Vibini, przy którym wtedy spaliśmy, wciąż stoi - choć zniknęła nasza szopka :( Ta szopka, w której miała miejsce niezapomniana impreza pewnego chłodnego majowego wieczora...
Szopa nr 2
Garaż, w którym postawiliśmy wtedy namiot, wciąż stoi, ale z nieco zawalonym dachem..
Sam opuszczony dom zmienił sie niewiele. Nietypowy budynek dla tej okolicy. Bardzo duży i murowany.
Wnetrza... Lampy, wersalki... i grube rury - piecowe, przykiblowe.. I szklanki musztardówki. Naliczyliśmy ich tu chyba ze 30. I jako wazony na kwiatki, i w kuchni w kredensie, i rozbite na podłodze - widać używane przez jakąś żulerska ekipe całkiem niedawno.
Takimi lekturami się tu niegdyś delektowano.
Tym razem zwiedzamy też taki domek.
W środku oczywiście znów ten rurowaty piec!
Chyba jakaś sławna postać tu kiedyś mieszkała!
Tu jakieś domostwo pokołchozowego pochodzenia.
I inne domy wydmuszki wyłaniające się tu i ówdzie zza zakrętów lokalnych, pylistych dróg...
Kronauce. Zatrzymujemy sie pod kolejnym opuszczonym domem - a może to była jakaś dawna knajpa przydrożna?
Ale to nie ów dom jest główna atrakcją tego miejsca.. Jest tu też opuszczona wieża na skrzyżowaniu. Ciekawy obiekt!!
Nie wiem czym było to miejsce w czasach swej świetności. Może jakaś policyjną budką? Kojarzy się też z wieżą ciśnień. Obecnie nada sie na awaryjny nocleg, najlepiej dla jakiegoś rowerzysty czy autostopowicza konesera (moze tu myśliwi z maczetami nie przyjdą?? ;) ) Myśle, że jak ktoś przyjdzie tam wieczorem, wylezie po drabince i sie kimnie - to żadnego problemu nie będzie. A na na trase blisko ;) Miejsca w środku na pięterku dla dwóch osób. Na parterze tez zadaszone miejsce, ale na górze jakoś chyba fajniej!
A czasem próby eksploracji opuszczonych domów kończą sie...hmmm... zaskakująco! ;) Tak jak np. w Upmalas...
A przez łotewskie zaułki prowadzą nas takie miłe drogi!
☺
OdpowiedzUsuń"andreis spagis 1820-1871" w Internecie nie znalazłem
OdpowiedzUsuńpozostał Kamień
może ktoś 1 listopada zapali świeczkę
Jest na wiki, po łotewsku i estońsku (i o ile część udało mi się odszyfrować, był to jakiś znany nauczyciel i wydawca, należący do ruchu odrodzenia narodowego "Nowołotysze") :)
Usuń"Młodołotysze", sorry.
UsuńDzieki za informacje!
UsuńInteresująca relacja "daleko od szosy". :)
OdpowiedzUsuńZwykle im dalej od szos tym ciekawiej!
Usuń