bubabar

czwartek, 10 października 2019

Estonia (2019), Jarva Jaanis








Jedziemy do Jarva Jaanis. Buby raczej nie przepadają za zwiedzaniem muzeów, ale są chlubne wyjątki. To właśnie taki przypadek. Muzeum starych aut na wolnym powietrzu. Tysiące ton poradzieckiej blachy w różnym stopniu skorodowania. I to wszystko naraz! W jednym miejscu. Zderzak z zderzak! Zapach smaru, oleju, rdzy, blachy i starej kanapy unosi się wokoło, zbliżając czasoprzestrzeń do klimatu bubowego raju.

Muzeum jest położone przy domu właściciela. Musi to być jakaś ciekawa osoba, ale niestety nie mieliśmy okazji poznać. W ogole w czasie zwiedzania bylismy cały czas sami - sam na sam z pordzewiałymi pamiątkami szos tutejszej przeszłości... Raz chyba tylko gdzieś przemknął jakiś niemiecki turysta, ale chyba nawet nas nie zauważył, tak zapamiętale filmował swoją twarz, nawijając coś do kamery.

Część zgromadzinych tu pojazdów ma funkcje użytkowe. Jest zaporożec rabatka, a zarazem zewnętrzna reklama muzeum. Stoi przy ulicy, przed płotem, zapraszając miłośników tematu w swoje skromne progi. Świeże blachy i dobry stan ogumienia sugeruje, że autko jest na chodzie. Może tysięcy kilometrów już nie robi, ale pewnie na jakiś paradach swe wdzięki może zaprezentować i uświetnić impreze!


Opłata za muzeum i “kasa” prezentuje się tak jak na zdjęciu poniżej. Coś jak w teorii miały być czeskie “Leśne Bary” z Gór Rychlebskich (z tą różnicą, że tu nie czujesz na plecach oddechu przypakowanego kolesia, który ci patrzy na ręce czy wkładana do skrzynki kasa się zgadza)


W dwóch samochodach są grządki warzywne.


Jest też autobus szklarnia!





A tu bardzo malowniczo udekorowany garaż! Ciekawe czemu tylko rejestracje wiszą? Co się stało z tymi autami? Przerejestrowali je na nowe i dalej robia za króla szos?



Relacja będzie nieco chaotyczna - ale taka najbardziej odda atmosfere naszego zwiedzania. Bo tak właśnie było, że miotaliśmy sie jak w obłędzie we wszystkie strony, biegnąc w kierunku, który akurat najbardziej przykuł naszą uwage w danej chwili. Jakby narysowac tor naszego przemieszczania - byłaby to jedna wielka plątanina, z ktorej by wynikało, że kręcimy się w kółko, nieustannie wpadając na siebie nawzajem ;)

Autko słonik! Samobieżny odkurzacz czy jakie licho???


Te pojazdy też mają jakieś dziwne konstrukcje nieznanego mi zastosowania...




A to już jakies totalnie zwariowane monstrum! Połączenie grilla, kołyski dla dziecka, elektrowni wiatrowej, wózka sklepowego i miotacza torped?


Mistrz drugiego planu! ;) i Nyska się zabłąkała na daleką północ!


Poczciwy Ikarus także!


To chyba wytwór własny. Rdza go nie pokona, ale kornik? W tle części zamienne.


Specyficzny rodzaj tandemu. Jak znalazł na polskie drogi - gdzie rowerzystom ponoć wolno jeździć koło siebie..


Bardzo często autobus występuje w symbiozie z motorem! Czasem zewnętrznie, czasem wewnętrznie.






Na autobusy tu jakiś wyjatkowy urodzaj! Wszelakie, małe i duże. Wygląda jakby Estonia wymieniała tabor - i wszystkie stare gęsiego zjechały tutaj!







Blok parterowy, klatka nr 20. Elegancko - jest żaróweczka, żaluzje, szafeczka na szpargały!


Grill? Czy bieszczadzka retorta? Spala węgiel drzewny czy go produkuje?


Takie "Strzeż się pociagu" chyba działa lepiej na wyobraźnie niż jakiś tam enigmatyczny znak drogowy!




Trolejbus wygląda jak jakiś robal z czułkami!


Obłe kupry!


Inne auta były normalne… Ale ten, miałam nieodparte wrażenie, że sie na mnie patrzy.. Że wodzi wzrokiem… To auto było jakieś inne od wszystkich pozostałych..


Prym wiedzie “Gorkowski Autozawod”.




Acz i inne sie trafiły: Kurganski, im. Mołotowa, im. Breżniewa...




Jest nawet kawałek torów z tramwajem! No bo wiadomo, że tramwajowi by pewie było smutno, jakby stał na trawie!




Na pulpitach sterowniczych tramwaju dawne napisy skrzętnie pozaklejano tabliczkami po estońsku. Czyli znaczy, że jakiś czas też musiał posłużyć w nowej rzeczywistości, zanim trafił w te gościnne progi?


Terenowa wołga!! :)


A to nie wiem? Pojazd dla inwalidy czy tajemnicza kapsuła do teleportacji??


Kibelek przewoźny - coby zawsze był na trasie pod ręką... ;) tzn. niekoniecznie ręke miałam na myśli ;)



A ja myślałam, że nasza skodusia jest łaciata! Co my wiemy o łaciatości…


Tłoczno… Cieżko o miejsce parkingowe ;)



Jest knajpa z dwóch połączonych autobusów. Dziś niestety nie działa. Sprawia wrażenie jakby otwierano ją tylko na festyny.



Zawsze miałam bardzo sceptyczne podejście do wynajmowania za grubą kase różnych knajp na imprezy rodzinne np. wesela. Ale gdybym była stąd - to może bym się złamała? Jakby dodali do tego przejazd i przepływ amfibią gdzieś bagnami - to mogli by mnie przekonać!

Knajpe i okoliczne płoty zdobia informacje o imprezach - o których terminach i przebiegu informują plakaty po estońsku. Może komuś one coś powiedzą..



Niektóre maszyny są zamknięte albo np. służą za magazyny drewna, krzeseł, rowerów...


Innym walą sie dachy i są podparte konstrukcjami z belek.


Do innych pojazdów można wejść, co z radością czynie. Kabaczę podobną radość ubogaca jeszcze donośnym kwikiem, bieganiem w kółko, przytupywaniem lub kręceniem kierownicą z wesołym śpiewem na ustach “jadą jadą misie, śmieją im się pysie”. Jesteśmy tu sami, więc nawet jej nie uciszam. Śpiew wędruje więc z nami, a stare blachy nieraz powtarzają go echem - np. śmiesznie brzmi piosenka śpiewana do silnika jednego z traktorów - jakby coś bulgotało!

Acz czasem czają się tu rózne niebezpieczeństwa dla eksploratorów sadzających dupke za każdą kierownicą. Np. siedzenie jest:
a) nasiąkłe wodą i robi pffff,
b) nasiąkłe smarem i robi plask!,
c) jest drewniane i najeżone drzazgami (albo co gorzej gwoździami)
d) zamieszkały w nim mrówki! Całe mrowisko sobie zrobiły w starej kanapie! I dotąd ich nikt nie niepokoił!

Ostatni wariant jest najbardziej traumatyczny dla przygodnych miłosników starych wnętrz!






Niekiedy wnętrza zachowały sie w stanie wręcz idealnym (albo je wyremontowano już podczas obecności tutaj?) i pełnią funkcje galerii zdjęć czy gablotek dla eksponatów niewielkich rozmiarów.



Naścienne zdjęcie.. Barakostacyjka - prawie jak podlaska Cisówka!


(Dla przykładu owa Cisówka... Ciekawe czy jeszcze gdzieś zachowały się takowe stacyjki???)


Eksponaty niewielkich rozmiarów można również znaleźć walające sie luzem wśród zarośli :)


Samochody, w których można by zamieszkać. Z takiego kampera zrobic - to byłby czad! :)





Z tłem sie to wszystko całkiem fajnie komponuje!


Mi najbardziej przypada do gustu samochód amfibia! Tak mi sie przynajmniej on kojarzy.


Wydaje mi sie, ze taki widziałam na zdjęciach z syberyjskich tajg i tundr, że takim przemieszczano się po bezdrożach, bagnach i terenach, gdzie świat lądowy i wodny przeplatał sie ze sobą całkowicie. Gdzie ani klasyczny samochód ani łódka nie znalazły by swojego zastosowania. Czy kiedyś uda mi się takim przejechać? W warunkach, do których został stworzony i przystosowany? (nie, nie mam na myśli trasy eksponatem dookoła muzeum ;) ) Właże do środka, na dach, podziwiam współistnienie kabiny z silnikiem - czy zawsze tak było, czy może jednak jakiejś klapy brakuje? ;)





Siedze sobie więc w różnych kątach tego wehikułu i rozmyślam… widze oczyma wyobraźni takiego stopa złapanego na bagnach jakiejś Czukotki. Wnętrze pełne jest samogonu, kawioru i rybich ogonów. Jedziemy do leśnej chaty, a ktoś przygrywa na hamoszce rzewną pieśn o tajdze...No dobra.. Chyba mnie wyobraznia nieco jednak poniosła ;)

A wracając na ziemie... Tutaj to można wyleźć pod niebiosa! Na sterczącą wysosko w góre drabine strażacką! Z góry widać cały teren muzeum i dopiero można dostrzec jego ogrom!







Najciekawszy pojazd to coś jakby w stylu straży pożarnej - ale bardziej wojskowe.. Wygląda jak coś do rozpędzania zamieszek! Ma dwie kabiny i polewaczkę, która chyba w razie potrzeby zmienia sie w miotacz rakiet! ;)



Koła toto ma spore!


Ten pojazd charakteryzuje sie też tym, że w środku ma wyjątkowo dużo tabliczek! Chyba obsługa mechanizmów była zbyt trudna, aby ją zapamiętać i przypominacze musiały być wszędzie wokół porozwieszane.











Wnętrza traktorów, autobusów i innych pojazdów też często zdobią tabliczki instruktażowe z dawnych lat. Można poczytać i nieco sie poduczyć - coby w razie jakowejś awarii rozmowy z mechanikami na wschodzie były łatwiejsze ;)








Różne traktory, kombajny i inne maszyny rolnicze.








Zakazy sa po to aby je łamać!!!!! :) (napis na boku przyczepki głosi: "przewóz ludzi zabroniony")


Se wymyśliły miejsce do życia… Biedactwa... bez ziemi, bez wody..


Tu etap dalej… Zieleń jednak wygrała! Pokazała kto tu rządzi!


Nie wszystko zardzewiało!


Wszędzie można znaleć hustawke! Trzeba tylko umieć szukać!


I kolejna rewelacja dla kabaczka! Cały sektor różnistych samochodów przeciwpożarowych! Teraz Kabaczę jest juz całkiem jak Wojtek z ulubionej książeczki, który został strażakiem





W jednej ze straży pożarnych można wleźć za kierownice - a nawet ubrać kask! Kabaczę jednak eskaluje żądania - a gdzie sikawka? A gdzie pożar??


Są też malutkie rowerki i motorynki. Niektóre rosną na drzewach.


Są autka dla dzieci - takie same, nad jakimi cmokałam na bytomskiej giełdzie staroci, gdzie za takowy wołali 500-1000zl. Czy gdzieś jeszcze trafie na takie na wschodnim bazarku (albo w opuszczonym domu ;) ) ? Czy już wszędzie się poznali, że to zabytek i cena jest taka jak za prawdziwą skodusie?

estońskie z muzeum:


bytomskie z giełdy:



Dopada mnie też nieodparte wspomnienie różnych zdjęć i filmików z czarnobylskiej strefy - takich samych rzędów pojazdów, które sie na tyle napromieniowały, że wycofano je z oficjalnego użytku. Stały one sobie tak latami, sukcesywnie je rozkradano na złom i części zamienne, montując pewnie potem pompy i tłumiki nieświadomym turystom, którym auto rozkraczyło sie gdzieś pod Kijowem.. ;) No i to składowisko ostatnio zniknęło. Bez śladu.. Gdzie sie podziało? Są różne spekulacje, od oficjalnych po wkraczających mocno na grunt teorii spiskowych. Ale dopada mnie nieodparne (i zapewne głupie) skojarzenie. “Tam nie ma, tu jest”.. ;) ;) Jakoś w tym miejscu uderzyło mnie jakieś dziwne deja vu ;)


Skądinąd ciekawe czy wszystkie ze zgromadzonych tu pojazdów pochodzą z terenów Estonii? Widać po nich, że nie z jednej cysterny olej piły! A pochodzenia wszystkich blach - zwłaszcza tych najklimatyczniejszych, czarnych - radzieckich sprzed 82 roku - rozszyfrować niestety nie umiem. Acz jak sie na "E" zaczyna to podejrzewam, że miejscowe! ;)



Po kilku godzinach, z niemałym żalem, opuszczamy to niesamowite miejsce. Bardzo bym chciała mieć taki ogród i codziennie móc wypić herbatke czy browara na innym dachu! Suniemy dalej, z wizją przerobienia skodusi na szklarnie czy inny kwietnik do letniego domku w Kotach, jak kiedyś w końcu postanowi rozpaść sie zupelnie... Tylko co na to moi rodzice? A co gorsze - co na to okoliczni złomiarze???


cdn



4 komentarze:

  1. Bardzo ciekawa relacja (no i zabawna...); mimo wszystko lekko wieje grozą... Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta amfibia to BRDM, pojazd rozpoznawczy, który, niestety, chyba nie umiał pływać ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Amfibia to transporter BTR-60 jakoś tam jednak pływający:)Świetna wyprawa i relacja

    OdpowiedzUsuń