bubabar

piątek, 9 marca 2018

Gdzieś na Dolnym Śląsku - okolice Góry cz.3

Kolejną miejscowoscia na naszej trasie jest Żuchlów. Juz kiedys tu bylismy - w 2010 roku, jak jezdzilismy tu w rejonie za drewnianymi wiatrakami - RELACJA

Zrobiłam wtedy dwa zdjecia okolicy okołopałacowej - a potem kompletnie zapomniałam skąd one są... Cos mi sie wtedy poknociło w aparacie, ze kompletnie wymieszał mi zdjecia - nic nie bylo po kolei. Dopiero dzis sobie przypomnialam - ja tu juz kiedys byłam!


Dzis ponownie zagladamy na teren folwarku. Prowadzi tam sympatyczna droga wykładana kolorowymi kamulcami.


Zabudowania gospodarcze maja miłe dla oka faliste dachy. Falki sa zroznicowane - mniejsze:


I wieksze:


Sam pałac jest wystawiony na sprzedaz.


Chyba kiedys miesciła sie w nim szkoła, na drzwiach pozostały jeszcze tabliczki np. “Klasa nr 1”. W niektorych komnatach przydałby sie parasol - prószy nieco tynkiem. Nie wiem czy opad jest ciągly czy wywolują go miniwstrzasy od naszych kroków, ale nie czujemy sie z tym faktem zbyt komfortowo. Tynk jest nieszkodliwy- ale szlag wie czy za nim nie pojdzie grubszy kaliber opadu? ;)


Odkładając na bok kwestie tego tynku - to pałac jest w calkiem niezłym stanie.


Tu zapewne miejscowi mają w zwyczaju sączyc browara w pochmurne dni.


Inne meble zostaly zgromadzone wszystkie w jednym pomieszczeniu. Inne pokoje sa puste. Moze z racji na brak tynkopadu?


Miłe kolumienki przyporęczowe.


Po raz kolejny na tym wyjezdzie wjezdzamy do Wronińca.


A potem suniemy do Brzeżan (Brzeżanów? nie wiem jak to sie odmienia). I nie wiem tez, czy owe dolnoslaskie mają cos w wspolnego z tymi ukrainskimi Brzeżanami pod Tarnopolem? Oprocz tego, ze tam tez mają ciekawe do zwiedzania ruiny? ;) Moze tu po wojnie przyjechali przesiedleńcy wlasnie stamtad? Czesto takowi mogli nadawac swoje nazwy - tak jak moj dziadek nazwał ulice w Lubinie, przy ktorej zamieszkał na jakis czas, gdy miasto bylo jeszcze prawie puste.

Tutejszy pałac jeszcze niedawno sluzyl jako mieszkania.


Dzis wnetrza nie są juz w najlepszym stanie, stropy zaczynają osiadac.


Na wyzsze pietra wole sie wiec nie pchac, choc schodki sa klimatyczne.


Dawnych sprzetów pozostało niewiele, a te ktore sie jeszcze pałętają zwalone są na pryzmy i porastają pleśnią. Z okiennego parapetu przygląda sie nam święty obraz, ktoremu ktos wydłubał twarze…


We wszechobecnym śmietnisku mozna znalezc sporo zeszytów szkolnych, ksiażek czy ćwiczen. Zapisanych starannym, dziecinnym pismem.


Są tez zabawki, grzechotki. W jednym z nocników z kaczuszką jakis ptak uwił gniazdko…

Nie wiem komu sie chcialo tak mozolnie rozbijać piece na poszczegolne kafle.. Kupa roboty w tym szale zniszczenia. Nie lepiej bylo siąść i pogapic sie w niebo?


Wiekszosc przypalacowych budynkow tez stoi pusta.


W promieniach zachodzącego slonca i temperaturze powodującej przymarzanie rąk do aparatu odwiedzamy ostatnią na dzis pałacykową miejscowosc - Glinke. Miejsce jest często nazywane “pałacem samobójców” - nie wiem ile w tym prawdy, a na ile ktos jeden zarzucił tajemniczym i mrocznym okresleniem wiec sie przyjelo. Nawet miejscowe dzieciaki biegna za nami wołając: “To palac samobojców, nie idzcie tam! Tam mieszka zło! Tam nie wolno chodzic po godzinie 16”. Ostatnie zdanie rozwala mnie najbardziej. Czyli wczesniej mozna? A juz myslalam, ze matki straszą dzieci duchami, aby nie wlaziły do wnetrz, ktore wyraznie grożą rychłym zawaleniem. Kwestia godzinowa jednak rozwala moje domysły w drobny pył ;)

Chyba najpopularniejsze ujęcie pałacu, kazdy takie ma - mam i ja :P Trzeba przyznac, ze kuta brama jest fotogeniczna, nie da sie powiedziec, ze nie!


Z wiekszosci stron pałac jest mocno obrosły splątaną roslinnoscia o lisciach zielonych nawet w tą pore roku.


Poddasza pałacu zamieszkują dziesiatki, jak nie setki ptakow. Chyba jakies wronowate, bo przeciagle "kra kra kra" niesie sie spomiedzy dziurawych dachowek a nieraz i znad naszych głow, gdzie kołują czarne ptaszyska. Potęguje to ponury klimat tego miejsca.

Pewien zapach, ktory przywiewa nagle wiatr, przypomina mi wydarzenie sprzed bardzo wielu lat. Zapach palonego tapczanu, wypełnionego starymi wilgotnymi ubraniami. Jak zywe przed oczami staje mi pewne miejsce. Chyba pierwszy opuszczony budynek gdzie ruszylam na samodzielną eksploracje. Przechylona mocno do tyłu kamienica - familok w starej czesci bytomskich Miechowic. Wracalismy z mszy szkolnej. Po drodze byl ten budynek. Co wieksi gieroje z klasy wlazili i na 3 pietro - a nawet i na dach. Ja weszłam tylko na pierwsze. Dalej byl juz zbyt wyrazny przechył. Zostalam z kolezanką w pełni umeblowanym pokoju pelnym starych zdjec. Niestety nie mialam aparatu. Czekałysmy az chłopaki wrócą z dachu. I tam w jednym z pokojów tlił sie tapczan. Ten sam zapach. Ten sam, ktory teraz wywiało z pałacowych czelusci w Glince. Nie napotkałam go nigdzie indziej przez ponad 25 lat…

Nie wlazimy do srodka palacu. Jakos nie zacheca. Walące sie dachy, duchy samobojcow, dziesiatki kraczących wron i dziwny palony tapczan. No i temperatura po zachodzie słonca leci na łeb na szyje. Chyba jest z - 15! Dla bub to warunki zdecydowanie nie nadające sie do zycia, nawet wspomagając sie pigwową nalewką trudno odzyskac czucie w rękach. Spadamy stąd. Czas poszukac cieplego miejsca do spania!

Na polnocnych krancach Góry rzuca sie nam w oczy hotel. To wyglada zdecydowanie na jedno z takich miejsc, w ktorych lubimy nocowac! :)


Ostatecznie lokum do spania okazuje sie byc w budynku obok (a nie w silosie ;) ) ale całe otoczenie ma fajny klimat!

Zmierzając wieczorkiem w strone centrum zastanawiamy sie czy nie trafilismy w jakies okienko teleportacji. Mijamy kilka osob - podchmielonych robotnikow świetujacych poczatek weekendu, kobiete z wózkiem nawijającą do telefonu. Po polsku to oni nie rozmawiają.. ;) Moze nie zauwazylismy jakiegos tunelu i wlasnie wyjechalismy gdzies na obrzezach Lwowa albo innej Odessy? Ten hotelik tez jakis taki za sympatyczny! Ogłoszenie na latarni potwierdza, ze cos jest na rzeczy ;)))


Kilka migawek z wieczornego miasta, gdzie włoczymy sie w poszukiwaniu jedzenia i ciekawych zaułkow.




cdn

5 komentarzy:

  1. smutne to, ale fotki z 'magic hour' piękne. pozdrawiam zapach tlącego się tapczanu sprzed 25 lat ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To niesamowite, ale zapach jest chyba najsilniejszym przywoływaczem wspomnien! Zwlaszcza zapach nietypowy i jakis taki charakterystyczny!

      Usuń
  2. Jakie te nasze dzieje smutne i prawdziwe...Tych miejsc nie znam .. jeszcze, ale nie wiadomo... Pałacyki wspaniałe , idę dalej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak nazywa się ten pałac z tą fotogeniczną bramą? chciałbym poczytać o jego historii.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Glinka. 7 linijek nad zdjeciem bramy jest podana nazwa.

      Usuń