bubabar

poniedziałek, 14 kwietnia 2025

cz.5 - Różne migawki z Wałbrzycha (2025)

Idziemy przez wzgórze z Sobięcina na Biały Kamień. Ciemno, mglisto, sypie drobnym śniegiem. Industrialne krajobrazy dodają mroku i ponurego klimatu całej otaczającej nas scenerii. Popas w widokowym miejscu jest więc krótki - parę łyków nalewki na rozgrzanie, przegryzionej czekoladą. Z termosem i bułkami to musimy się rozłożyć gdzieś pod jakimś zadaszeniem.


Potem łazimy gdzieś w rejonie dzielnic Biały Kamień, Konradów (idziemy od szybu Jan do szybu Tytus). Po drodze mijamy stary mural.


Tu też był mural. Ale już mało widać - coś jakby namalowany kopalniany wagonik?


Namierzamy jakiś opuszczony folwark - zabudowania zarówno mieszkalne jak i gospodarcze okalają podwórko.


To chyba kiedyś była szkoła. Też już nieczynna i zabita dechami.


Łazimy bocznymi, brukowanymi uliczkami. Co chwilę odstawiamy rozpaczliwe tańce - tak wściekle ślisko to dawno nie było!


Samotne okienko...


Lokalne kibicowskie malunki.


Czasem nieco już złażą z tynkiem.


A spod niego wypełza wspomnienie niemieckich czasów.


Jakby ktoś potrzebował bańki postawić :)


Albo buty naprawić. Ech... niesamowity był urok takich małych zakładzików!


Budynek dawnego Polsportu.


Podobny stan i wygląd reprezentuje "Hotel Sudety" (acz to zupełnie w innej części miasta)


Widoki z okolic szybu Tytus.


Taki wózeczek by mi się przydał na wędrówki wzdłuż granic! Tylko jak go przewieźć na miejsce startu? (już nie wspominając o ewentualnych późniejszych autostopach ;)


Kamienica gdzieś w rejonie ulicy Ludowej.


Gdzies w centrum. Nie wiem czy to bunkier czy tylko zabezpieczenie podwórka coby nie zjechało ze zbocza ;)


Pomnik górnika - taki z gatunku niewielkich. Co on trzyma w ręce? Może to dzban wina? Acz sądząc po nieco zdegustowanej minie - chyba jest pusty ;)


To wygląda na starą straż pożarną. Acz w wieżyczce okna jak w bloku.


Z usług piwiarni "Pyrlik" już niestety nie skorzystamy :(


Źródło piwne też wyschło...


A kolejnego dnia to dopiero dowaliło śniegiem...


Ponoć ta zima była łagodna i bezśnieżna - nawet w górach. Dziwne, że gdzie nie pojechałam - to zawsze kończyło się tak:


Idziemy jeszcze rzucić okiem na ruiny fabryki porcelany. Zakład upadł nietypowo, bo nie w latach 90-tych, ale dopiero w roku 2012. Sporo budynków zostało już niestety wyburzonych, więc wiatr hula po pustych placach. Trochę żeśmy się tu spóźnili... Przed wyjazdem oglądałam zdjęcia w internecie - takie sprzed kilku lat i było tutaj nieporównywalnie więcej budynków.


Oglądamy fabrykę tylko z zewnątrz. Raz, że to się wszystko już wali i wygląda na wydmuszkę, a przede wszystkim hmmm... nie chce się nam łazić po tej obrzydliwej białej brei.


Ruiny chyba najlepiej prezentują się od strony torów. A stoją praktycznie zaraz obok stacji.


Wycieczkę kończymy na PKP Wałbrzych Miasto. Co ciekawe wewnątrz holu dworcowego stoi kran - ten taki dla parowozów. Chyba musieli go tu przynieść dla ozdoby :)


Mamy też dosyć ciekawy nocleg. Praktycznie w samym centrum. Znaleziony nietypowo bo na olx. Kiedyś ktoś mi polecał szukać tam noclegów jak się nie chce przepłacać - sama nigdy bym nie wpadła na poszukiwania w takim miejscu. Miejscówka jest czymś ni to hostel, ni to kwatera pracownicza. A co najciekawsze - jest to miejsce bezobsługowe. Po zapłaceniu dostaje się na sms kod do wpisywania w drzwi. W sprawie jakiś pytań czy wątpliwości można pogadać z babką przez telefon. Ale czy ona istnieje naprawdę? A może głos odzywający się w słuchawce jest wygenerowany przez AI? ;)

A wracając do noclegu. Miejsce jest w porządku - ciepło, na łeb nie cieknie, jest kuchnia, jest kibel. Duże okno wychodzi na ulicę, można sobie siedzieć za stołem, jeść kolację i patrzeć jak w telewizor. A dzisiejszy odcinek serialu zdecydowanie trzyma w napięciu. Po drugiej stronie ulicy jest przystanek autobusowy i na nim czterech kolesi robi imprezę. Dwóch głównie popija, drze japy i tłucze butelki. Trzeci ma chyba jakieś ADHD, bo albo skacze, albo robi pompki, a raz nawet wlazł na dach przystanku. Ogólnie cały czas się przemieszcza czy raczej można powiedzieć, że nim rzuca. Czwarty siedzi na ławeczce ze spuszczoną głową i chyba śpi. Sen ma dość mocny bo pozostali kilkakrotnie noszą go na barana albo kładą na chodniku i próbują coś wlewać do gęby. Raz jedynie wykonał jakiś ruch bez udziału kolegów tzn. spadł z ławki. Ostatecznie trzech ruchliwych odchodzi gdzieś ku swemu przeznaczeniu, a ów "spokojny" zostaje na ławce w swojej stałej pozycji ze zwieszoną nisko głową i jedną ręką w kieszeni. W emitowanym serialu więc nieco spowolniła akcja i zaczęły się dłużyzny. Zajmujemy się więc czym innym - idziemy do kuchni, czytamy książkę, gadamy ze współlokatorami z innych pokoi. Czasem jednak zerkamy w okno a koleś dalej siedzi - w pozycji bez zmian. Zastanawiamy się czy nie zamarznie? Noc się szykuje dość chłodna, śnieg popaduje. Ale chyba miejscowy, więc może ma tak w zwyczaju? A może on JUŻ nie żyje? Może ma siekierę w plecach albo w ogóle go wykopali w jakimś opuszczonym mauzoleum? To wersja Witachy, sąsiada z pokoju obok. Aż się boję pytać skąd mu takie rozwiązania przychodzą do głowy ;) Doradza nam też opuścić żaluzje - coby nas nie ciągano na świadków - jakby co... Ostatecznie w nocy budzą nas niebieskie światła radiowozów. Rezydent przystankowy wzbudził zainteresowanie służb i chyba go zabrali - bo jak radiowozy odjechały to i jego już na przystanku nie było. A czy był żywy czy nie - tego się już nie dowiemy...

Kolejnego wieczoru nic nie zapowiada, że również będą jakieś atrakcje. Przystanek za oknem pusty, w kuchni nawet Witacha się nie kręci, cicho, pusto, chyba tylko my w całym budynku. Już się mamy układać spać, gdy zaczyna być słychać jakieś krzyki na schodach. Jakiś nowy przedstawiciel braci ze wschodu i dziewczyna. Nie wiem czy taka z agencji czy niedawno poznana na portalu randkowym. No ale mniej więcej ten stopień znajomości. No i wystapiła jakaś różnica zdań na temat sposobu spędzania wieczoru. Wrzaski na schodach płynnie przechodzą w awanturę w pokoju, połączoną z jakimiś rumorami jakby przestawianych mebli. Ogólnie to dziewczyna sprawia wrażenie agresywnej, wpada w histerie, krzyczy i ciagle powtarza "nie tak miało być!", "ja się nie zgadzam!", "nie podchodź do mnie" - i w kółko to samo. Facet raczej mówi spokojnie: "usiądźmy i porozmawiajmy", "może sie dogadamy", "uspokój się, wszystko jest ok". Na początku sprawa wydaje się może intrygująca, ale po drugiej godzinie słuchania tego samego - nudna jak flaki z olejem. Już mamy obawy czy nie czekają nas takowe atrakcje do rana, gdy nagle para wychodzi i chyba kontynuuje swoją rozmowę na przystanku. Tak - tym przystanku, na który mamy piękny widok. Już wprawdzie nie słychać co mówią, ale mamy spektakl pantomimy, machania rękami i szarpania za kurtki. Ostatecznie za jakieś 15 minut facet wraca do hostelu - ale z inną dziewczyną. Z tą się chyba dogadali, bo już było cicho - no tylko trochę śpiewali jak szli po schodach o 3 nad ranem :)




A to już inny wyjazd. Miesiąc później. Wiosna!!! Wzgórze gdzieś w okolicach ulicy Żelaznej. Idziemy w stronę hałdy, ciesząc się płowymi polanami, świetlistymi lasami i śpiewem ptaków.


Mijamy cmentarz radziecki, ale nie ma żadnego ciekawego pomnika.


Samotny dom w lesie. A spod asfaltu wyłazi kostka brukowa i trylinka :)


Rzuca się nam w oczy kilka sporych, opuszczonych budynków. Ponoć to dawny szpital dziecięcy.


Pewnie da się znaleźć wejście do środka (na pierwszy rzut oka wydaje się pozamykany), ale mamy na dzisiaj kupę innych planów i czas trochę goni. Poza tym przyznam, że nie przepadam za zwiedzaniem akurat opuszczonych szpitali - szlag wie, co tam się jeszcze kluje i szuka nowych żywicieli.

Zaglądam tylko do kilku przybudówek.


Panują tu klimaty dosyć zróżnicowane. Łóżko wprawdzie szpitalne, ale wojskowe skrzynie, podkłady kolejowe czy zaświadczenia o zasiłkach kojarzą mi się raczej z innym rodzajem placówek.



Zaglądamy też na rozległe, płowe wzgórza wznoszące się gdzieś nad PKP Wałbrzych Główny.


Szukamy tu wejść do sztolni, ale znajdujemy tylko opuszczone działki.


Powiało kurortowym klimatem. Nawet nie wiedziałam, że to się nazywa "pijałka" :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz