Kilka niewielkich, podziemnych jam napotkanych w Wałbrzychu. Nic bardzo spektakularnego i powalającego na kolana, ale zawsze warto zerknąć. Jak ktoś kojarzy jeszcze jakieś inne sztolnie/schrony/tunele w tym mieście, gdzie wejście jest proste i nie wymaga specjalistycznego sprzętu - to chętnie skorzystamy z sugestii. Bo do Wałbrzycha zapewne wrócimy nie raz.
Sztolnia w skalistym zboczu niedaleko stacji kolejowej Wałbrzych Główny. Do wnętrz prowadzi ceglana brama.
Początkowy fragment tunelu również jest umurowany cegłami i wzmacniany metalowymi szynami. Ktoś tu zdecydowanie zwoził śmieci, bo to raczej nie pozostałości po imprezach.
Cieżko się wręcz przebrać przez to całe wysypisko - lodówki, gnijące materace, opony wypełnione jakimś szlamem. Na szczęście to tylko krótki kawałek, dosłownie kilka metrów. Potem zapadamy się tylko w błotnistej, śliskiej mazi - już takiej typowo podziemnej ;)
Porcelanowy izolator? Szkoda, że ubity, bo takiego parasola jeszcze nie mam :)
Dalej strop robi się bardziej ziemno - skalisty, wzmacniany niegdyś drewnianymi stemplami, które dawno już zbutwiały i zaczęły się rozłazić. Zazwyczaj więc leżą poprzewracane albo sobie sterczą nie podpierając już niczego. Miejsce wygląda jak typowa sztolnia. Acz gdzieś wyczytałam, że to ponoć miał być schron, ale go nie dokończyli.
Odcinek tunelu, który przeszliśmy, był niewielki. Można iść głębiej, ale w dalszej części korytarz zaczynał wyglądać jak coś, czemu rośnie prawdopodobieństwo rychłego zawalenia. Jednocześnie w sztolni było bardzo ciepło, cieplej niż na zewnątrz (a na dworze było 16-17 stopni) Z dalszej części wiało też dziwnym zapachem. No są czasem takie miejsca, gdzie człowiek nie ma ochoty się zagłębiać, bo nagle ni z tego ni z owego pojawia się jakiś niepokój.
Do jednej ze ścian niedaleko wejścia przytwierdzona jest pamiątkowa tabliczka.
Wchodząc nie wiemy kim jest Marcin. A raczej był - bo wymowa jest wyraźnie taka, że kolesia już nie ma wśród żywych... Nie wiem czemu, ale od razu jakoś sobie wkręcamy, że zapewne tutaj spotkało go coś złego. Zawalił się strop? Zadusił się gazami? A może jakieś morderstwo? Wyobraźnia pracuje, zwłaszcza w ciemnych podziemnych tunelach. Sprawdziłam po powrocie. Wychodzi na to, że gość umarł na raka, kilka lat temu. Dlaczego zatem przywieszono tabliczkę akurat tutaj? Może lubił tą sztolnię? Może był z nią jakoś związany? Tego już nie udało mi się dowiedzieć.
Kolejna sztolnia/schron znajduje się w kamieniołomie na Podgórzu. Kamieniołom jest niewielki i mocno zarośnięty. Dobrze, że jest wczesna wiosna, bo jak tu buchnie zieleń to przemieszczanie stanie się mocno utrudnione.
Fragment zbocza jest wzmocniony kamiennym murem, a pod nim znajduje się lisia jama.
Wejście jest mocno zawiane liśćmi, przez to wydaje się na oko węższe niż jest w rzeczywistości. Wpełza się mięciutko po takim kobiercu, acz trochę mam obawy czy pod spodem nie ma np. jakiejś rozbitej butelki.
Cała podziemna jama okazuje się malutka. Początkowy fragment sklepienia jest betonowy.
Potem jest komora wykuta w skale.
Z betonowej części zwisają kiście korzeni. Jest też trochę nacieków.
Aaaaa! Zakratowali mnie! Nie mogę wyjść!! :P
Kolejne miejsce położone jest niedaleko ruin fabryki porcelany. Wyglądalo na schron. Wchodząc do środka ma się dziwne odczucie - z wnętrz bucha gorąco. Takie duszne, wilgotne, zepsute powietrze. Jakby z odkurzacza. Zazwyczaj z podziemi wieje chłodem. Ciekawe czy tu jakaś rura przechodzi? Jedno jest pewne, że bezdomni to tu mają miejscówkę de lux - taką z centralnym ogrzewaniem!
Lisia sztolnia - obiekt pochodzący jeszcze z XVIII wieku, ponoć mający połączenie z wieloma innymi podziemiami pod Wałbrzychem. Niestety nie taka łatwa do zwiedzania. Ponoć zalana i o obniżonej zawartości tlenu. No a przede wszystkim trzeba by uporać się z kratą ;)
bubabar
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz