bubabar

poniedziałek, 21 sierpnia 2023

Biwak na Wysokiej cz.2 (2023) - na trasie Wysoka, Unisław Śląski, Boguszów Gorce

W nocy zrywa się dość silny wiatr. Jest to kłopotliwe tylko dla mnie, bo reszta ekipy potrafi przespać do rana bez wstawania do kibelka. Bardzo im zazdroszczę, że w nocą śpią a nie łążą - acz z drugiej strony tylko ja obserwuję wędrówki księżyca i gasnące światełka okolicznych wiosek. Tylko ja mam potem wspomnienia z przedziwnych nocnych spotkań - jak np. niegdyś na Litwie czy nad jeziorem w Gąsawce.

Śpimy do 8:30, na którą nastawiliśmy budzik. Słońce nas wcześniej nie obudziło, bo go nie było. Poranek jest pochmurny i jakoś nas nie nawiedziły zapowiadane upały.

Nasz domek w różnych rzutach. Toperz się ze mnie śmieje, że powinnam zrobić podkop i sfotografować go jeszcze od spodu ;)





Na tym zdjęciu dopiero przy pisaniu relacji odkrywam bohatera drugiego planu! Ukrył się w trawach skubany! ;)


Śniadanko.


Wielkiej uczty nie ma, bo pakując 3 osoby w 2 plecaki staram się naprawdę skrajnie minimalistycznie ogarnąć bambetle (a zawsze mam z tym problem, bo wszystko okazuje się być potrzebne, zwłaszcza jak sie tego czegoś nie zabierze) Kabak wprawdzie dostał w tym roku pierwszy "dorosły" plecak, ale póki co pakuję się tam 2 maskotki, litr picia, bluzę i karimatę. Myślę też o dorzuceniu kubeczka. Nie wiem ile powinno nosić 8 letnie dziecko i jak znaleźć kompromis pomiędzy tym, aby nie mu chrupło w krzyżu, nie zniechęciło się do wędrówek - a choć odrobinę odciążyło starych rodziców. Póki co ładujemy tyle. Co rok będziemy coś dokładać. Może jak skończy 18 lat - to ja pójdę na lekko?? :P


Dziejszą trasę planujemy tak, aby już za dużo nie leźć pod górę. No bo w sumie ile można? W dół jest fajniej! Schodzimy więc początkowo do Unisławia. Ścieżki prowadzą przez lasy i zarośla.




Chwilę wędrujemy korytem potoku, bo według niektórych członków ekipy ścieżki bywają zbyt nudne. Trochę racji w tym jest. Na krótkim odcinku potoku udało się wywalić kilka razy na kamieniach, zobaczyć ryby, żabę, dostać w twarz gałęzią, siąść na pupe w wodę, podrzeć spodnie i wejść pod korzeń, z którego sypie się ziemia, którą potem trzeba wypłukiwać z oczu. A na ścieżce to idziesz, idziesz i kompletnie nic się nie dzieje!


Na obrzeżach Unisławia wkraczamy na świetliste łąki z widokami na okoliczne szpiczate kopczyki. Zwłaszcza sylwetka Stożka Wielkiego się tu ładnie prezentuje!




Chwilę jesteśmy zmuszeni wędrować wzdłuż głównej szosy. Przyglądamy się więc miejscowej zabudowie, wyłuskując z niej to co miłe dla oka i w cenionych dla nas klimatach.





I jakby ktoś kiedyś miał problem, że nie wie gdzie naprawić swój magnetowid, to niech pamięta - Unisław 64!! ;)


Z ulgą skręcamy w kolejną pylistą drogę pnącą się na łagodne płowe wzgórza. Odbijamy w stronę Boguszowa, a raczej jego części zwanej na mapie Kuźnice Świdnickie. Mijamy ostatnie zabudowania a wysokie osty machają nam na pożegnanie.


Dalej już tylko wiatr we włosach i zapach ziół! Niesamowita jest ta droga! Ma zaklety w sobie jakiś taki spokój i kwintesencję lata, bijące przyjemne ciepło i wszechobecny aromat niekoszonych łąk. Jest pusto i przestrzennie - tylko my, podniebne ptaki i dalekie, dalekie odgłosy wsi w dolinie - a to brzęknie jakaś piła, to kura zagdacze, to zawyje silnik ciężarówki. Z każdym krokiem wieś się oddala a przybliża cienista linia lasu.









Coś, co ostatnio bardzo rzadko się zdarza - chmurki typu obłoczki! Nie jednolita szara "mora" przesłaniająca słońce, nie rozlezione smugi po samolotach, nie cięzkie, ociekające deszczem granatowe paskudztwa - tylko takie urocze, radosne baranki! :)



Droga obfituje w tablice pamiątkowe poświęcone osobistościom ze świata lokalnej turystyki.



Mają tu czarny szlak, ale taki juz nieco zapomniany i zatarty... Dodaje to wrażenia, że droga jest rzadko używana i leży na uboczu wszystkiego (stan na koniec lipca, o zmianach po 3 tygodniach będzie w kolejnej relacji)


Docieramy na obrzeża Boguszowa.




Jak zwykle w tej części Polski można wyłuskać z krajobrazu pokrytą patyną, leciwą architekturę.





Sklepik na rogu raduje strudzonych wędrowców! :)


Ciekawie zdobiony budynek napotykamy na ulicy Towarowej. Jak to jest, że na Towarowych, Magazynowych, Składowych - zawsze jest coś fajnego?? :) Trylinka oczywiście też jest! Do kompletu! Do spójnego obrazu bubo-przyjaznych okolic! :)


Ostatni odcinek przemierzamy dawnym nasypem kolejowym.



Gdyby nie początkowy fragment przy wiadukciku - nigdy byśmy się nie domyslili, że podążamy trasą dawnej kolei. Nie ma tu już torowiska - jest busz po szyje. Busz cudnych, kolorowych, aromatycznych ziół. I gdzieś między tym zanikająca ścieżyna. Nie spodziewalismy się, że los na koniec wycieczki rzuci nam taką przemiłą niespodziankę! :)





Jest też płytówka!



Na stacji meldujemy się z zapasem jakiś 8 minut! Uffff! Udało się, a nie było to takie pewne ;)




Pozdrawiamy! Tacy byliśmy w lipcu 2023! :)


2 komentarze:

  1. Fajna relacja, pewnie ma wpływ fakt, że rejony mi bardzo dobrze znane :) Czekam na aktualizację info o tym czarnym szlaku, aż nie wiem czego się spodziewać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wymalowali tam szlak jakiś... rastamański! :) Tez ma trzy paseczki jak te PTTKowskie, ale nie biały-kolor-biały, tylko żółto-czerwono-zielone! Co za dziwo??? :) A czarny tez poprawili.

      Usuń