Świąteczny las na obrzeżach miasta zaczyna pustoszeć dopiero po zmierzchu. Za dnia wypełniają go tłumy biegaczy, rowerzystów, psiarzy i spacerowiczów wbitych w galową odzież, pragnących za pomocą odrobiny ruchu zwolnić w brzuchach trochę miejsca na kolejne porcje kiełbas i ciast. Gdy między drzewa wkracza mrok, zostajemy tylko z szemrzącym potokiem, trzaskiem ogniska, charakterystycznym kwileniem ptactwa układającego się do snu i szeleszczeniem w liściach - zapewne ryjących nieopodal dzików.
Trzy pokolenia miłośników lasu w blasku jednego płomienia 🙂
W poprzednim wcieleniu chyba byłam bobrem. Raz, że uwielbiam bajora, rozlewiska i tereny podmokłe, a poza tym nic mnie tak nie cieszy jak dużo patyków zebrać na kupkę :)
Trzy pokolenia boberków na pikniku w chaszczu :)
Raczenie się rozgrzewającym napojem w klimatach leśnych. Kieliszki z łodyg rdestowca japońskiego dobrze komponują się zarówno z orzechówką, jak i nalewką akacjową :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz