bubabar

niedziela, 4 października 2020

"Ściana Zachodnia" cz.21 - Borne Sulinowo (2020)

Dziś spotykamy się z Ziutą i Grzesiem. Kilka kolejnych dni będziemy się włóczyć wspólnie. Na pierwszy nocleg w tej zacnej ekipie zawijamy na znane nam już miejsce - kajakowe wiatowisko nad Piławą.

A pogodę szlag trafił… Tak jak dotychczas na tym wyjeździe nie mieliśmy na co narzekać (no może jedynie na to, że jak na czerwiec bywało dosyć chłodno) - no to teraz jest niedobrze.. Ściana deszczu… Mokro, mgliście, zimno… Jedziemy powłóczyć się po Bornym Sulinowie. Byliśmy już w tym mieście 11 lat temu, ale nie we wszystkie zakamarki udało się wtedy pozaglądać. Borne ze względu na swoją specyficzną, poradziecką historię nadal zawiera dużo ruin i opuszczonych obiektów, acz mam wrażenie, że z każdym rokiem jest ich mniej. Coraz bardziej upodabnia się do każdego, innego miasteczka w tym rejonie. Trochę żal, że traci swoją specyficzność i niepowtarzalność - i chyba to, co najbardziej przyciąga tu turystów. No bo po co można jechać do Bornego? Jezioro, pizzerie i chodniki z kostki bauma są wszędzie…

Zaglądamy do ruin Domu Oficera, który poprzednim razem jakimś cudem przegapiliśmy. Jak to się mogło stać? Do teraz nie wiem. Chyba ktoś go wtedy przykrył czapką niewidką!

Zwiedzanie miejsc opuszczonych w ulewę ma swoje i plusy, i minusy. Fajne jest to, że nie leje się na łeb. Z drugiej strony szansa zawalania się stropów wiszących na słowo honoru wtedy drastycznie wzrasta.. Cieszymy się więc pierwszym, ściągamy z radością kaptury wiszące na oczach.. I staramy się nie myśleć o drugim ;) Acz budynek ciągle nam o tym przypomina. Nie wiem czy on tak zawsze “śpiewa”? Czy może jest to tylko deszczowa piosenka? Tak jak wczoraj w Marianowie w betonowych podziemiach mieliśmy okazję nacieszyć się ciszą maksymalną - tu jest totalnie na odwrót. Słychać wodospady wody lejące się z miejsc, gdzie dach już jest zupełnie niekompletny, dudnienie kropel w blaszane fragmenty dachowych lub ściennych okuć… Cienkie strużki płynące po ścianach i wsiąkające nie dotknąwszy podłogi - jakoś dziwnie szeleszczą. A podłogi - to już odrębna bajka! Każde pomieszczenie skrzypi na własną, niepowtarzalną melodie, a i kroki moje, toperza czy kabaka, przyjmują, w zależności od masy osobnika, zupełnie inne palety dźwięków.

Zwiedzamy dosyć długo… Z jednej strony nieraz z niepokojem patrząc w góre na chrupiące deski, z drugiej strony rozkoszując się tym, wprawdzie wilgotnym i mglistym powietrzem, ale bez “atrakcji” w stylu kaskady zalewającej oczy…



Ten koń galopuje, hamuje ściągany lejcami czy staje dęba?


A tu inne sceny o dużej dynamiczności.


Łukowato i kuliście..




Tędy przechodziliśmy kilka razy.. I za każdym, zerkając katem oka, wydawało mi się, że to nie okno tylko stojąca postać…


A tu już prawdziwe cienie wyłaniające się z zatęchłego mroku…




Wesoła Ziuta na krawędzi urwiska.


Naścienne złote myśli…


Jakoś z tym tu wypisanym - skojarzyło mi się jeszcze jedno, takie bardzo współczesne… “Czy warto zrezygnować z życia, żeby przypadkiem nie umrzeć?”

Niby takie proste malunki a jakoś nas urzekły! :)



Schematyczność rysunków przypomniała mi nieco prace mojego kolegi z przedszkola. Chłopak miał niesamowitą umiejętność, aby za pomocą kilku kresek narysować wszystko. Gdy inne dzieci pół godziny mazały i gryzły kredki z przejęcia, on stawiał od niechcenia kilka kresek, po czym siedział i się nudził. Niezależnie czy miał to być górnik w kopalni, Baba Jaga czy atak kosmitów. I nikt nie miał najmniejszych wątpliwości co przedstawia jego obrazek. Pamiętam, że nasze nauczycielki z tym “stylem” walczyły, ale chłopak nie umiał albo nie chciał inaczej. Ciekawe jak potoczyły się jego dalsze losy i czy dziwny dar jakoś wykorzystał w przyszłym życiu.. Krzysiu! Jak to przypadkiem czytasz - to się odezwij! :)

Wewnętrzny dziedziniec…



A tu drugi? Albo jakaś duża sala? Tylko sufit się zdematerializował?


Akuku!


Świat zza krat…


Chłodny oddech piwnicy…


Czy tylko ja mam wrażenie, że na tym zdjęciu coś dziwnego się stało z perspektywą? Nie, za stołeczkiem nie było przepaści ;)


Jedno z najdziwniej umiejscowionych okien jakie widziałam!


Dom Oficera od strony jeziora.


Odnajdujemy też ruiny willi w lesie. Niewiele do oglądania tu zostało…



Rzuca się oczy też czołg na pomniku.


Ruiny bloku są już wypatroszone ze wszystkiego.




Nieopodal stoją porzucone samochody. Ech.. powiew wschodu, na który nie udało sie w tym roku pojechać...



Różne detale też przypominające w jakim mieście jesteśmy.







No bo tutaj jest muzeum. Dziś jest zamknięte. Zwiedzalismy je wiosną 2009. Nasze zdjęcia z wnętrz muzeum i w ogóle z Bornego z tamtego wyjazdu można obejrzeć TUTAJ

I jeszcze jakieś porzucone budynki tu i tam..




Ja nie poszłam dalej… Sufit nie wzbudzał mojego zaufania. Ale odważnej Ziuty byle rysa nie zatrzyma! :)


Ogromna przestrzeń na obrzeżach miasta usiana jest szkieletami budynków. W jeziorach kałuż przeglądają się pofragmentowane samochody, o wypatroszeniu spójnym z pobliskimi blokami.


Obok przycupnęły również autka będące jeszcze na chodzie, acz wyglądają na nieco zaniepokojone zaistniałą sytuacją ;) Trochę można się poczuć niepewnie.. Bo czy nie każda, przybyła tu maszyna skończy w wyżej zaprezentowany sposób?


Malowidła średnio zapraszają do środka ;)



Solidna, betonowa, zbrojona płyta powoli przestaje się opierać.. Ząb czasu w natarciu…




Przestronne wnętrza pełne kolumnad…




I tylko wilcy wyją w pustych halach…


Świat widziany z wysokości :)


Na biwak jedziemy już koło 14. Skończyły się zadaszone miejsca do zwiedzania, a w butach chlupie chyba wszystkim oprócz kabaka, bo dla niej wzieliśmy gumiaczki. Jedziemy na Wrzosowiska Kłomińskie. Bo tam sa wiaty. A wiata najlepszym przyjacielem biwakowicza!





Długie godziny deszczowego biwaku każdy wykorzystuje na swoje ulubione czynności. 5 osób 5 światów ;)


Ale nie martwcie się! Integracja też była! :)

I na tym się kończy nasze tegoroczne zwiedzanie rejonów Bornego Sulinowa. W części okolicznych miejsc byliśmy już za poprzednim pobytem. Relacji wtedy nie pisałam, są tylko zdjęcia.

Kłomino, które wtedy było a teraz już go nie ma.. ZDJĘCIA

Brzeźnica Kolonia, która była i jest, ale nie mamy parcia, aby zobaczyć jej deszczową odsłonę ZDJĘCIA

Jutro suniemy dalej ku północy.


cdn



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz