bubabar

niedziela, 17 lipca 2022

Kwietniowe Pogórze Izerskie i Kaczawskie cz. 3 - Maciejowiec, Pokrzywnik, Kapitański Mostek (2022)

Kolejnego dnia ruszamy na wycieczkę w kierunku jeziora Pilchowickiego, czyli zbiornika na rzece Bóbr. Nad Karkonoszami pogoda średnia.


Jeleń również podziwia widoki ;)


Tuptamy przez Radomice, a miła dla oka zabudowa towarzyszy nam na każdym kroku. Domy o małych okienkach i fikuśnych parapetach, garaże pełne żelaznej chudoby, pogięte płoty czy łopoczace na wietrze pranie. I to wszystko wśród wybuchu wiosny, porastającej kwiatami każdy byle skwerek.






Jeden dom, tzn. głównie jego obejście, szczególnie przykuwa uwagę. Zgromadzono tu sporo tabliczek i znaków drogowych. Pewnie niepotrzebnych już w miejscach swego pierwotnego przeznaczenia, które tutaj odnalazły swoje drugie życie.





Radomicki kościół wczoraj był oglądany z góry, ze wzgórz. Dziś dla odmiany z dołu.


Przy drodze, za rzeczką o gliniastych skarpach, widzimy mocno zarosłe ruiny.


Początkowo owe dziury podejrzewamy o bycie wejściami do sztolni, ale to chyba raczej jakieś stare piwniczki.


Omszałe korzenie drzew oplatają resztki podmurówek.



Zielony szlak w końcu opuszcza drogę nurkując w zagajniki i łąki ciągnące się w kierunku Maciejowca. Kręte, błotniste drogi wiją się wśród łagodnych wzgórz i starych sadów o równie pokręconych konarach.







Kabak zwraca uwagę, że jedno z drzew ma jakby gębę i wysoko podniesione ręce! I jeszcze nimi rusza!


Maciejowiec wita nas sylwetką opuszczonego dworu obronnego.



Różne detale np. kamienna piłka ;)


Kawałek dalej wpadamy na wieżę dawnej straży pożarnej.



Pałętają się także po wsi egzotyczne zwierzęta. Czy to już podpada pod "mini zoo"? ;)



Maciejowiec jest miejscowością, z którą wiążą się nam bardzo miłe wspomnienia - zlotu forum sudeckiego z roku 2010. Tutaj RELACJA. Idziemy więc rzucić okiem na PTSM, gdzie wtedy nocowaliśmy. Na dzień dzisiejszy (kwiecień 2022) jest on chyba niedostępny dla turystów - zamieszkują go ukraińscy uchodźcy. Zaraz obok PTSMu jest sklepik, któremu chyba bardzo wzrosły obroty ostatnimi czasy. Mieszkańcy schroniska raz po raz wpadają po lody, czipsy, soczek czy piwo. Są bardzo grzeczni, co chwilę mówią nam "dzień dobry". Czasem mamy wrażenie, że to już piąty raz ta sama osoba kursuje między PTSMem a sklepem. My też tu chwilę zabawiliśmy.


Wóz wozem, siano sianem, ale ten budynek w tle ma bardzo nietypowe okna! Jakby kiedyś, w poprzednim wcieleniu był kościołem?


A tu ceglany dom. Wydawałoby się, że taki całkiem zwyczajny, gdyby nie ciekawe ozdobienie przez pomysłowych właścicieli.




Mijamy również domy opuszczone, zapomniane, które próbują się ukryć w trawie.



Maciejowiec dosyć płynnie przechodzi w Pokrzywnik, więc dokładnie nawet nie zarejestrowalismy, gdzie jedna wieś się kończy a druga zaczyna. Z mapy wynika, że już w Pokrzywniku stoi ten pomnik poświęcony ofiarom światowych wojen.



Bardzo spodobała mi się jego tablica. Prosta i bezstronna. Suche fakty. Bez czczenia jedynie słusznych bohaterów tej czy tamtej strony. Ogromnie trudna rzecz w odniesieniu do wojen. Zarówno tych dawno minionych jak i tocznych obecnie...


Jest też dom, który zwrócił naszą uwagę i zapisał się na zdjęciach 12 lat temu, na trasach sudeckiego zlotu. Zmienił się coś?

2010


2022


Inne szachulcowe ujęcia z okolic, w klimacie drewna i kamienia.




Pojazd. Wygląda nieco jak terenowy kiosk ruchu! ;)



Do kolekcji "nazwy miejscowości obrazowo" - relacja


Za Pokrzywnikiem kończy się droga, a żółty szlak wkracza w zielone pola, zza których wyłaniają się ośnieżone szczyty. Niesamowity kontrast pomiędzy świeżością wiosennej trawy (czy tam innych zasiewów) a tu myk! jakby zaraz obok zima w pełni! Ale ja się cieszę, że jesteśmy tu a nie tam! :) Acz nie ukrywam, że w tej perspektywie i odległości, to śniegi się całkiem ładnie prezentują!






Dziwna tu okolica, praktycznie ciężko jest zrobić fotkę, żeby w kadr nie wlazł słup albo druty. Odkrywam to dopiero w domu, że 90% zdjęć trzaskanych na różne strony zawiera takowy "artefakt". Bliskość elektrowni chyba odcisnęła swoje piętno na całym otaczającym krajobrazie.








A droga wciąż opada w dół... To lubie! :) Idziesz z górki i widzisz coraz więcej wysokich szczytów na horyzoncie! Żyć nie umierać! :)


Kabak stwierdza, że pozostałą część trasy pokona jadąc na desce!


I tak to docieramy na sam brzeg jeziora, w okolice góry Stanek, na skałkę zwaną Kapitański Mostek. Całkiem solidny kawał skały!







Widoki na ośnieżone Karkonosze i tutaj nas nie opuszczają.




Miejsce jest na tyle sympatyczne, że zapodajemy tu dłuższy piknik racząc się jadłem i napojami (tylko musimy uważać, żeby nam się termosy i kanapki nie wykociły w przepaść ;)


Poźniej tuptamy dalej wzdłuż zachodniego wybrzeża jeziora.



I znów wyłazimy na szerokie przestrzenie widokowych pól.



A mijane słupowiska stają się coraz dorodniejsze!


Jakiś szlak. Ale nie mogli sie zdecydować jaki ;)


Początkowy plan zakładał powrót do Pokrzywnika dolinką zwaną Dziki Wąwóz, ale coś poszło nie tak i wyleźliśmy zupełnie gdzie indziej. Ale specjalnie jakoś tego wąwozu nie szukamy, bo tutaj też się wędruje całkiem przyjemnie.









Muuuuuuuuu!


I nawet znajdujemy wapiennik, którego nie mamy na mapie.




I ostatecznie znów lądujemy w Pokrzywniku, ale w innej niż poprzednio z jego bocznych uliczek.


Uroki architektury drewnianej.




Zwierzyny wszelakiej tu również nie brakuje - błotne krasule...



niebieskookie ujadacze...


polujące kłęby futra...


A dalej powrót do Radomic praktycznie tą samą drogą co przyszliśmy, ale w barwach coraz bliżej następującego wieczora. Z cieniami kładącymi się po dolinach i chłodnym odechem zimy, przypominającym, że to jeszcze nie lato, nawet gdy za dnia słoneczko praży. Z lodowatym wiatrem pojawiąjącym się nie wiadomo skąd, który natychmiast gasi nasze rozważania o rzekomo urokliwych miejscach na namiot i marzeniach coraz bardziej kręcących się wokół ciepłego kominka w jurcie...








cdn


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz