Zwiedzam sobie z koleżanką opuszczony folwark w opolskim, miedzy Ozimkiem a Kolonowskim. Miejsce oddalone od zamieszkanych gospodarstw. Mimo bliskości ruchliwej drogi zarośniete krzakami dającymi odczucie odludności. Dom, stodoła, kilka zabudowań gospodarczych. W środku wypatroszone do granic, walące się stropy, praktycznie żadnych pamiątek po dawnych czasach czy innych ciekawych fantów do oglądania. Wydawałoby się, że to jedno z tych miejsc, które jest tak nijakie, że już po tygodniu wymaże się z "karty pamięci" wspomnień, a przynajmniej zleje w jedna wielką pulpę z dziesiątkami sobie podobnych miejsc bezpłciowych i szablonowych. A już napewo nie trafi do relacji no bo i napisać nie ma co... Ot troche gołego muru... Zwiedzając nie spotykamy nikogo. Ni człowieka, ni kota, nawet żadne ptactwo nie zapisało się w zakamarkach pamięci.
A robiąc te zdjęcia ani przez chwilę nie przypuszczałam, że będe je potem kolejny i kolejny raz przewiercać wzrokiem na dziesiątą stronę - szukając czy w kadr nie zaplątała się odpowiedź na nurtujące mnie pytanie....
A wszystko zaczęło się od tego miejsca. Właśnie tutaj atmosfera uległa diametralnej zmianie a akcja zmieniła kierunek i gwałtownie przyspieszyła ;)
No drzwi. Niewielka szczelina pozwala się dogodnie dostać do środka. Tylko że łatwiej dokonać tego bez pękastego plecaka. Mam takowy na plecach. Zdejmuje go. Nie chce mi się go wciągać do środka. Zostawię go na schodkach. Zaraz przecież wracam. Plecak jest stary, nie przedstawia żadnej specjalnej wartości, nikt go nie buchnie. Nikogo tu nie ma. W plecaku mam bluze, parasol, drożdżówki i butelkę wody.
Plecak zostaje a ja nurkuję w zakamarki domu. Nie na długo. Już w sieni widać walący się sufit i drewniane schody nie zachęcające swoim stanem do bliższego zapoznania się.
Spadamy stąd...
Ile mogłam być za tymi drzwiami? Minutę? dwie? Przeciskam się przez szczelinę, sięgam jak po swoje... a plecaka nie ma! Zniknął.. Rozpłynął się w powietrzu!!! Ale k... jak?????? Robi mi się słabo - i nie chodzi tu o stratę plecaka. Kij z plecakiem - ale kto lub co go zabrało? Jak??? Kiedy??? Rozglądamy się po okolicy. Nikogusieńko... Tak jak i cały czas - jak i wcześniej i później... Mokre strużki potu zaczynają momentalnie spływać po plecach i zalewać czoło... Przez chwilę muszę wyglądać bardzo zabawnie bo kręcę się w kółko jak oszalała omiatając okolice wzrokiem - już nawet nie wiem czy bardziej patrząc za plecakiem czy raczej sprawdzając czy ktoś za mna nie stoi. W końcu przychodzi opamiętanie i realne mysli zaczynają dominować - spierdzielamy stąd i to w podskokach!
Już, już opuszczamy teren folwarku i z placyku wchodzimy na dróżkę... A tam, pod drzewem stoi co? Ano mój plecak!!! Co tu sie odpierdziela???? W plecaku nic nie brakuje. Rzeczy nie są przemieszane, są dokładnie ułożone tak jak ja to zrobiłam rano. Bo to była pierwsza myśl, że ktoś zajumał plecak i wyrzucił po sprawdzeniu, że wewnątrz nie ma nic cennego. Ale zwykle chyba rzeczy "po rewizji" tak nie wyglądają... Myslałyśmy też, że może jakieś zwierze zwabione zapachem jagodzianki porwało plecak. Ale zwierzę nie odstawia takowego w widoczne miejsce, na ścieżkę powrotu - i to z nienaruszoną jagodzianką...
Wychodzi na to, że ktoś nas śledził? Że zrobił nam taki kawał? Że chciał nas nastraszyć? No to mu się kuźwa udało! :)
P.S. W żadnym momencie zwiedzania nie spotkaliśmy nikogo, nawet kątem oka nie zarejestrowałysmy podejrzanego ruchu. Totalna pustka. Również na żadnym ze zdjęć, które waliłyśmy na oślep we wszystkie strony - nikt nie popadł w kadr...
Widać zawodowiec! Prawdziwy komandos! Albo duch... ;)
bubabar
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bardzo ciekawa historia!
OdpowiedzUsuńMyślę, że ten porywacz plecaka faktycznie musiał was śledzić, skoro wykorzystał tę minutę czy dwie nieuwagi. Możliwe, że zerknął do plecaka, nie ruszając rzeczy w środku, nie zauważył nic ciekawego i odłożył w inne miejsce. Bardziej jednak prawdopodobne, że chciał nastraszyć albo zrobić żart. Złodziej raczej nie dbałby o to, aby położyć plecak w widocznym miejscu.
Ale wciąż jest bardzo dziwne, że ani przed ani po zabraniu plecaka był niezauważalny. Jeżeli chciał być niezauważony, to nie ryzykowałby tej zabawy z plecakiem.
Prawdopodobne jest, że to był ktoś kto albo pomieszkuje sobie tam, albo bardzo często tam przebywa. Stąd musiał wiedzieć, gdzie się ukrywać.
Mysle ze musimy tam jeszcze kiedys wrocic i dokladniej obadac teren! :) Zwlaszcza ze sie dowiedzialam ze to dawniej byl mlyn i rozne typowo mlynskie kawalki tez tam sa!
UsuńProblemy z czasoprzestrzenią pojawiają się równoległe z problemami z pamięcią. To z autopsji, nic nie sugeruję :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBywa, bywa, zwłaszcza po łemkowskiej kropce ;) Ale to nie ten przypadek ;)
Usuń