Busia zostawiamy na drodze dojazdowej do pierwszej stacji. Droga nosi jeszcze ślady kostki brukowej, acz już takiej powoli znikającej wśród traw.
Budynek stacyjki wyłania się z płowych krajobrazów wczesnej wiosny.
Została z niego praktycznie sama wydmuszka. Wszystko wypatroszone. Mimo niezbyt dobrego już stanu zachowania wciąż jest tu odczuwalny duch kolejowy. Nawet w części pomieszczeń towarzyszy nam zapach - taki ni dawnego pociągu, ni to podkładów, ni to dworcowego baru.
Napis chyba "Pawłowice Namysłowskie". Acz wyraźnie coś przebija ze spodu. Jakby dwa napisy jeden na drugim? Może wylazły resztki dawnej nazwy jeszcze z niemieckich czasów?
Nie omieszkamy zajrzeć do środka. Kasa, poczekalnia. Resztki kaflowych pieców czy przykasowego stoliczka.
Przybudówka już się całkiem obwaliła.
W jednym z bocznych pomieszczeń można znaleźć jeszcze artefakty z przeszłości. Wydaje się, że papier jest taki nietrwały - a to właśnie on się tu zachował... I to nieraz w całkiem dobrym stanie.
![]() |
![]() |
---|
![]() |
![]() |
---|
Obok w polach stoi jeszcze niewielki domeczek. Do piwnicy schodzi się po klamrach i można się utaplać w brudnej wodzie - jakby ktoś miał ochotę.
![]() |
![]() |
---|
Torowiska już niestety nie ma. Musieli zdjąć go dosyć dawno. Zamiast niego jest takowy pas skłębionej trawy. Ciekawe jak się będzie nim szło przez pola i lasy do następnej stacyjki.
Coś jakby bardzo szeroka miedza. Gdzieś kiedyś nam mignęła oferta zakupu ziemi od PKP. I była tam jedna hektarowa działka, w bardzo korzystnej cenie. Szerokość 20 metrów, długość 500 m ;) Tak jakoś mi się to teraz przypomniało...
Momentami teren zaczyna przypominać zwykłą, leśną ścieżkę.
A czasem brak ścieżki.
Linia kolejowa przekraczała ciek wodny. Zastanawialiśmy się czy będą jakieś pozostałości dawnego mostu czy może będzie trzeba przełazić wbród? Albo co gorsza gabaryty rzeki zmuszą nas do powrotu? A tu jeszcze inna, niespodziewana wersja. Jest jakby grobla przez rozlewiska.
Potem kawałek idziemy polem. No bo dawne torowisko to ta lewa część zdjęcia...
Szczerze mówiąc bardzo liczyłam, że na trasie między stacyjkami znajdziemy jakieś pozostałości dawnych czasów i kolejowej przeszłości tego terenu. Może za wysoko postawiła poprzeczkę wędrówka torami koło Wlenia? Oj tam to było tego wszystkiego na pęczki!
Tutaj natomiast nie ma nic. Tylko taki słupek znaleźliśmy w krzakach ;)
Można się za to nacieszyć atrakcjami przyrodniczymi. Po polach brodzą żurawie.
Żuczki też się już pobudziły i tak ładnie im połyskują pancerzyki!
![]() |
![]() |
---|
Bierzemy też aktywny udział w procesie rozsiewania purchawek ;)
![]() |
![]() |
---|
Toperz uwiecznił ten moment również z innego rzutu ;)
Lizadło dla saren idealnie wkomponowane w krajobraz.
Fragment jakiejś czachy.
Mijamy ciekawą "wyspę" wśród pól. Pagórek, na którym rosną stare drzewa. I jedna ambona. Ciekawe czy górka jest naturalnego pochodzenia czy w jej wnętrzach czai się np. jakieś grodzisko?
Powoli zbliżamy się do kolejnej stacyjki.
Budynek jest w zdecydowanie lepszym stanie niż ten w poprzednich Pawłowicach. Tu wyraźnie jeszcze długo po zlikwidowaniu linii ktoś wykorzystywał stacyjkę w celach mieszkalnych.
Bluszcze powoli zaczynają pożerać ściany.
Ta latarnia wydaje się jakaś taka nieproporcjonalnie duża w porównaniu z całą resztą architektury. Jakby się urwała z ulicznego słupa i wbiła w ścianę.
Psia buda? Czy raczej klatka na króliki?
Stacyjka widziana od strony dawnych peronów.
No to ruszamy na podbój wnętrz!
W tym budynku zostało jeszcze trochę sprzętów z dawnych lat - meble, rozrzucone naczynia, ubrania, dokumenty, święte obrazy. Pomieszczenia były ogrzewane piecami kaflowymi, które niestety zawsze dosyć szybko padają ofiarą wypruwaczy bebechów. Wyraźnie widać, że mieszkały tu jakieś starsze osoby, acz są też ślady późniejszego przebywania bezdomnych czy żuli. Stali mieszkańcy opuścili to miejsce chyba w 2020 roku. Tak przynajmniej mówiły pozostawione kalendarze...
![]() |
![]() |
---|
![]() |
![]() |
---|
![]() |
![]() |
---|
Zawsze mi jakoś wyjątkowo żal porzuconych kwiatków doniczkowych. Te ogrodowe zdziczeją i rozrosną się w niekontrolowany sposób. Pies czy kot może uciec do lasu. A taki biedny doniczkowiec nie ma najmniejszych szans, gdy straci swojego pana...
Ścienna kartka pełna zapisków - chyba jeszcze sporządzanych przez dawnych mieszkańców.
Wędrujemy przez przybudówki. Ni to ganek, ni to korytarzyk gospodarczy przy kurnikach, gołębnikach czy innych cielętnikach.
Tu chyba jakieś zwierzęta trzymano.
W odróżnieniu od poprzedniej stacyjki tu nie znaleźliśmy żadnych typowych pozostałości kolejowej przeszłości.
Na piknik rozsiadamy się na dawnej rampie. Tutaj jest jakoś tak ciepło, sucho, zacisznie :) Gdzieś wysoko nad naszymi głowami niesie się śpiew skowronków. Czy może być coś piękniejszego niż wiosna? Ten moment, gdy widzisz, że będzie już tylko lepiej. Że kolejny raz udało się przetrwać zimę i przed tobą kilka miesięcy radości, ciepła i przygód. Uczucie takie, że sam człowiek by się wzbił w przestworza jak ten skowronek i śpiewał na całe gardło (co zresztą czynimy ;) ) Mamy taką swoją ulubioną piosenkę na tą okazję:
"Wiosna, wiosna wkoło, zakwitły bzy
Śpiewa skowronek nad nami
Drzewa strzeliły pąkami
Wszystko kwitnie wkoło i ja i ty!!"
Do tego mamy widok na niesamowicie ciekawy spektakl. Na polach dokazują sarny - jest ich kilka stad. Część dosyć blisko, inne majaczą gdzieś na horyzoncie. Doliczyliśmy się chyba 50 sztuk.
Urzekły nas rogi tego osobnika na pierwszym planie! Takie mechate! :)
Jednocześnie my też czujemy się obserwowani!
Powrotną trasę przemierzamy drogami - coby było inaczej. Są płytówki...
cegłówki ;)
asfalty...
Czasem jakiś kawałek lasu.
A najwięcej malowniczych, polnych dróg.
Mijamy rozlaną łabędzią rzeczkę.
Tam pozyskujemy pałki wodne, które nam umilają sporą część dalszej wędrówki :)
![]() |
![]() |
---|
W promieniach zachodzącego słońca zbliżamy się znów do znanej nam już stacyjki w Pawłowicach.
O ile ładniej prezentuje się w ciepłym, wieczornym świetle niż w pochmurne południe.
Nasz miły busio grzecznie czeka :)
Na koniec odwiedzamy jeszcze jedno miejsce - przypadkiem wypatrzone z busia przez kabaczka. Zaułek ów można nazwać biesiadno - rekreacyjnym. Pod cudnym, starym drzewem stoi kanapa i fotel. Rozłożony jest nawet dywan. Niestety jest też trochę śmieci, ale głównie są to połamane zabawki, krzesła i porzucone świąteczne choinki.
I co najważniejsze - jest tu nadrzewna huśtawka! Chyba jedna z najlepszych z jakich miałam okazję korzystać w życiu! Taka położona na górce, więc z wysokim wylotem. Na grubej belce więc bardzo wygodna. I ziuuuuuu!!! szybujemy w stronę zachodzącego słońca!!