środa, 13 marca 2024

Kostrzyn nad Odrą - okolice przykolejowe (2024)

Pierwsze zdjęcie nie pamiętam dokładnie, gdzie jest zrobione. Gdzieś z okien pociągu po drodze do Kostrzyna.


Obecnie rzadko się spotyka płonące kominy, a kiedyś to był popularny widok na Śląsku (teraz chyba tylko na Bobrku w Bytomiu takowy kojarzę) Jak ktoś ma namiary, gdzie jeszcze takie występują - będę wdzięczna za informację! :)

Sam dworzec PKP w Kostrzynie jest bardzo ciekawy, bo dwupoziomowy! Pociągi jeżdżą i na górze, i na dole!


Najlepiej to wygląda od spodu - taki tunel z kolumnadą.


Kładka z okienkiem.


Rzuca się nam też w oczy fajny pociąg! Nie dość, że piętruś, to taki śmiesznie krótki!


No ale jak wiadomo nas interesują miejsca bardziej zapomniane i zarośnięte. Nie musimy daleko odchodzić od dworca, a rejon staje się zdecydowanie bubowy! :)

Nie chcemy jednak biegać po działających torach, więc zmierzamy tam drogą nieco okrężną. Mijamy wiadukty...


... stare lokomotywy pełniące funkcje pomnikowe.



Pojawia się trylinka, więc możemy być przekonani, że zmierzamy we właściwą stronę.



Tu po torach można już kicać bez obaw o przejechanie. Okolica zaczyna też obfitować w piękne, puszyste, wolne koty! Jak to jest, że fajne klimaty zawsze występują w pakiecie? :)



Najbardziej nas tu interesuje wieża - widoczna już z oddali na poprzednich zdjęciach. Bardzo nietypowa, takową widzę po raz pierwszy. Do czego ona mogła służyć? Czy do sprawdzania zawartości wagonu? Czy może właśnie z niej się do wagonu coś nasypywało?




Skądinąd mają tutaj też ciekawe latarnie - takie ze szpicem do góry!



Na wieżę udaje się bez problemu wejść - nawet będąc taką nieogarniętą łamagą jak ja.






Górny podest jest już jednak na tyle zetlały, że warto go traktować z dużą dozą ostrożności.


W jednym z ceglanych budynków namierzamy klunkry? komis? sklep ze starociami? Nie wiem jak to dokładnie nazwać, ale to jest olbrzymie! Wydaje mi się wręcz większe od nieodżałowanego bytomskiego Helikoptera! Co się udaje dowiedzieć - sprzęty w nim zawarte pochodzą głównie zza zachodniej granicy, np. z likwidacji mieszkań. I spotykani w nim klienci to też głównie Niemcy. Ciekawe bardzo, że aby niemieckie rzeczy trafiły w ręce Niemców muszą przejść długą drogę i międzylądowanie w klimatycznym przykolejowym budynku w Polsce. Kupić tu można dosłownie wszystko - od rzeczy wielkogabarytowych typu meble, AGD czy wózki inwalidzkie, po wszelakie pościele, ubrania, zabawki i całe pryzmy "szkliwa". Są też obrazy, rzeźby czy wypchane bażanty! Sklep ma swoją melodię, bo wiadomo, że stare podłogi skrzypią, a gęsto upakowane sprzęty przy wibracjach powodowanych przez kroki klientów cichutko grzechoczą, stukają czy wydają dźwięki jeszcze bardziej niesamowite. Chodząc między regałami zdecydowanie mamy wrażenie, że nie jesteśmy tu sami - a może po prostu czujemy obecność ducha dawnych czasów? Może przyglądają się nam poprzedni właściciele koszyków i maskotek? Może się cieszą, że pluszowy ryś i lemurek znaleźli nowy dom?












Przeciskamy się między regałami. Inni klienci zostali gdzieś daleko, za dziesiątym zakrętem labiryntu. Pusto... Tylko patrzą na nas szklistymi oczami stare lalki i wypchane lisy. Nagle słyszymy dziwny śmiech, ale tak upiorny, że skóra cierpnie na grzbiecie. Pierwsza myśl była "w nogi!", no ale jesteśmy w sklepie, a nie w opuszczonym, nawiedzonym domu. Bez jaj! Szukamy więc źródła hałasu. Co się okazuje - to był "lampartołak!" Lalko - lampart, reagujący na ruch albo dotknięcie. Wtedy włącza się pozytywka z tym śmiechem szaleńca...


Dalej wędrujemy po terenach przykolejowych. Tutejsze budynki przypominają śląskie familoki. Też taka czerwona cegła, nieco przypylona i okopcona. Krzaczki jak na połowę lutego są cudownie wiosenne!





W którymś z powyższych budynków mieszczą się opisywane klunkry. Inne są opuszczone, ścienne kalendarze mówią, że kilka lat temu.


Różne malownicze schodki.



Napotykamy też miejsce służące zapewne niegdyś do obracania lokomotyw.




Ścieżka pod murem wyglądającym jak tyły bunkra.


Nie wiem do jakiego hotelu kieruje ten napis, ale żadnego w tym rejonie nie widzieliśmy.


Najbliżej z noclegowni to jest chyba Dom Turysty, w którym się osiedliliśmy na czas naszego pobytu w Kostrzynie. Tak w wyglądzie to on całkiem tu pasuje!



Zachowały się nawet resztki starego napisu "Hotel Miejski"


To chyba nie jest stacja "Kostrzyn Główny" ;)


Zapomniane busiki zarastają chaszczem.


W okolice przykolejowe zaplątaliśmy się też idąc nieco dalej na północ, w stronę Sarbinowa. Jest tutaj kładeczka nad torami. I dużo się wala betonowych fragmnetów, które nie wiemy do czego mogłyby służyć.



Z kładki możemy podziwiać plątaniny torowisk.



I stary wagon, będący obecnie fragmentem płotu! :)



Chyba nam dziś doleje...


W jeszcze innym rejonie napotykamy między torami ni to wieżę, ni to fort? Zamknięte toto niestety...





Różne konstrukcje znajdujące się przy torach.



Idziemy też w okolice portu rzecznego. Teren jest ogrodzony, ale na chwilę obecną taki nie bardzo prężnie działający. Jest jedna lokomotywka, jedna barka, betonowe nabrzeże i bezmiar wód rozlanej rzeki.




Przy pobliskim moście zaglądamy do opuszczonego budynku z dziurą w podłodze.





Jak ktoś nie wleciał w tą rozpadlinę to ma jeszcze okazję powtórzyć sukces w ogrodzie. Mają tu całkiem pokaźną studnię.


Przy moście jest też bunkierek!





Wnętrza.



No to chyba tyle z klimatów kolejowych - no bo bunkrowych to w Kostrzynie jest znacznie więcej i oczywiście je odwiedzimy!

1 komentarz:

  1. Taka dwupoziomowa stacja jest jeszcze w Kępnie, ale tam jeszcze nie byłem

    OdpowiedzUsuń