Suniemy górskimi drogami, mijając wioski, miasteczka i przełęcze. Tu gdzieś w rejonach Skola.
Tu z widokiem na Borżawę.
Na łąki pod Pikujem docieramy jak już słońce chyli się ku zachodowi. Widoczek na Ostrą Horę.
Tego wieczoru się dowiadujemy (smsem od znajomej), że żadnego zlotu pod Pikujem nie będzie. Planowania było przez miesiąc, nawijania na forum przez 10 stron, 30 chętnych, a potem się wszystkim odechciało. Bo jedni po mięsiącu pierdzenia w stołek popatrzyli na mapę i stwierdzili, że jednak im za daleko i można ten czas spędzić w knajpie w Sanoku. Inni, że skoro Ziutek i Filutek nie jadą to oni sami się boją itp, itd. A potem efekt domina. Ludzkie zachowania bywają jednak bardzo irytujace...
Trudno! Biwakujemy więc sobie sami - na najbardziej kameralnym zlocie, no bo forumowiczów to było tylko sztuk jeden ;)
Rano dowiadujemy się ciut więcej o chorobie Luisa - jednego z tych chłopaków, którzy zeszli z Czarnohory i spotkaliśmy ich w sklepie w Dzembroni. Luis chorował na żołądek i zastanawialiśmy się czy się czegoś nażarł, popił wody z gnojówką czy to może jakiś wirus? Teraz już wiemy, że to coś zdecydowanie było zaraźliwe. Od rana mam te same objawy co on - nie moge wyjść z krzaków, a odczucia są takie jakby wszystko w środku zwijało mi się w korkociąg, a do tego jeszcze solidne zawroty głowy. Jedziemy więc w stronę domu z licznymi postojami. Aha! Silent dostał tej samej choroby dwa dni poźniej - jak już dotarł do domu. Jakiś syf totalny...
Tymczasem schodzimy do Szerbowca, bo tam została skodusia.
Wioska wita nas drewnianymi domostwami o dosyć podobnych do siebie kształtach, krytymi gontem i eternitem.
Zdarza się też czasem jakaś strzecha, ale wyraźnie widać, że to świat już odchodzący w niepamięć.
Studnie różnych mechanizmów.
Pojazdy mijamy tu takie znacznie dzielniejsze od skodusi.
Jedziemy dalej przez wioskę Paszkowyci.
Najlepsze widoki mamy z przełęczy między wsią Roztoka i Husnyj. Większa część trasy jest oczywiście nieasfaltowa, więc jedziemy w malowniczym obłoku pyłu! :)
W Husnym idziemy zobaczyć cerkiew. W sumie już tu byliśmy - 2 lata wcześniej, ale mało udało się zwiedzić. W ogóle wtedy pobłądziliśmy, myśleliśmy, że jesteśmy gdzie indziej, nic się nie zgadzało, a na dodatek coś nas w tej wiosce straszyło ;) Chcieliśmy się więc zwinąć w górę jak najszyciej. Dziś jest normalnie.
Kącik przeciwpożarowy.
Inne lokalne atrakcje architektoniczne.
Jadąc dalej w stronę Suchego spotykamy wesołego konika. Wybitnie interesuje go skodusia, wsadza łeb do środka i ocenia walory smakowe drzwi, pasów a nawet koszulki toperza.
W Suchym namierzamy dwie cerkwie. Pierwsza chyba zupełnie nowa.
Uroki wioskowych zaułków. Jedno jest pewne - na tej trasie spotykamy o wiele więcej koni niż ludzi. Gdyby nie obecność sporej ilosci zwierząt gospodarskich można by pomyśleć, że mijane wioski są opuszczone. Panuje tu niesamowita cisza, głównie słychać śpiew ptaków i brzęczenie pszczół.
W Użoku mijamy jedną z śliczniejszych cerkiewek.
Też przyjemna drewniana cerkiew zauważona przypadkiem po drodze, ale już totalnie nie pamiętam gdzie...
W Wołosiance dla odmiany korzystamy z uroków przydrożnego źródełka.
No to chyba byłoby na tyle. Na powrocie śpimy jeszcze w PTSMie w Lesku. Z wieczora...
i z rana...
KONIEC
Ta nieznajoma cerkiew to jest z Jaremcza na Huculszczyźnie. Zresztą już nie istnieje, spłonęła kilka lat temu.
OdpowiedzUsuńDzieki za informacje! Smutne... taka ładna była...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń"......że żadnego zlotu pod Pikujem nie będzie...."
OdpowiedzUsuńJak ja to dobrze znam :D Od ponad 30tu lat sam jeżdżę tam gdzie "misie" wymyśli :-)
1991 rok, planujemy z bratem drugi sezon autostopu, tak oficjalnie z książeczką wykupioną w PTTKu. Miało z nami jechać z 10 osób. Pojechaliśmy we dwu :D
Umawianie się to odwieczny problem...
Usuń