czwartek, 29 grudnia 2022

Miechowicki las po roztopach (2022)

Tak jak nie cierpię śniegu - to uwielbiam roztopy :) A im więcej białego paskudztwa uległo rozpłynięciu, tym walory otaczającego krajobrazu będą fajniejsze. Nagłe i obfite uwodnienie terenu sprawia, że prawie każde leśne miejsce zmienia się w bagienko, grzęzawisko, jeziorka powstają nawet tam gdzie ich nigdy nie było, a zazwyczaj wyschnięte potoczki i zapomniane rowy zmieniają się w rwące, szumiące strumienie. Świat na pograniczu wody i lądu, po kolana w błotnistej brei - zawsze jest moim ulubionym. Bagienność jakoś dodaje krajobrazowi dzikości, tajemniczości i nawet najzwyklejsze miejsce staje się bardziej niedostępne i trudne do przebycia, gdy każdy krok jest związany z mlaskaniem, a co dziesiąty z zasyśnięciem na dobre.

Takie właśnie okoliczności miechowickiego lasu towarzyszyły pewnemu spacerowi :)

Meandrujący i szumiący jak gdzieś w górach potok sunie przez zbutwiałe liście.


Kanion! Istny kanion o stromych zboczach wyrwanych w osypującym się gruncie.



Z lekka oblodzona kładka nad stawem. Przechodzimy więc z przygotowaniem tzn. wycelowanym aparatem, żeby w razie czego mieć choć udane zdjęcie ;)


Staw występuje w szacie jeszcze nieco zimowej.



Bagienko. Próbowaliśmy podejść do drzewa, ale z lekka zasysało i brak gumiaków był dosyć dokuczliwy ;)


Ciekawe drzewo. Takie jakby zrośnięte z kilku pni.


Wybraliśmy się też na dziczą polanę - miejsce gdzie często spotyka się ich całe stadko.


Dziś niestety nie stwierdzono ani pół dzika. Widać wszystkie poszły na osiedle ryć w śmietnikach. Wczoraj wieczorem spacerując między blokami spotkaliśmy kilka sztuk, biegały między ludźmi i autami jak udomowione koty.

Kabak prezentuje jak się poluje na dziki za pomocą własnoręcznie wykonanej dzidy ;)


Takie kolory zimowego lasu to ja rozumiem! Jeszcze miło podświetlone słoneczkiem! :)


Kolejne stawy, gdzie lód jeszcze nie stajał i chłodny oddech zimy trzyma się mimo porządnie dodatnich temperatur.






Położona kawałek dalej dolinka jest pełna powalonych, młodych drzew. Bobrów tu raczej nie ma (a przynajmniej żadnych śladów po takowych nie namierzyliśmy), więc nie wiem co mogło być przyczyną tego pokotu. Wichura? A może je podmyło?? Jedno jest pewne - takie okoliczności znacznie spowalniają wędrówkę i dodają jej klimatu dzikości.





Częściowo trasa wiedzie przez dywany z szyszek!


Główne koryto potoku najłatwiej przekroczyć po omszałej rurze, która już prawie zupełnie wkomponowała się w otoczenie.



Zdecydowanie nie jest to potok gdzie można by spływać kajakiem :P "Ktoś zbudował szałas dla strumyka!" - zauważa kabak.




Szałasy dla ludzi też można w tych rejonach odnaleźć. Ten budowany juz kilka lat temu nie wytrzymał próby czasu i z lekka się zawalił. Miejsce jednak nadal jest urocze i chętnie go odwiedzamy w czasie każdego pobytu w okolicy. Na Wielkanoc to nawet zapodaliśmy tu wieczorną imprezę :)





Zbutwiałe, leżące pnie porasta sporo malowniczych grzybów. Miejscami tworzą na tyle zwartą powłokę, że nie widać już kory.






Największe wrażenie jednak robią spływające trawy! Chyba musiało się tu nieźle przelewać i to całkiem niedawno - a w trawach zostało utrwalone wspomnienie minionych dni.




2 komentarze:

  1. Bardzo fajny post :) Las niczym jak z bajki. Aż trudno uwierzyć, że to o rzut beretem od chałupy, a zapewne sporo ludzi nie wie gdzie takie uroczyska sie znajdują :) Pozdrawiam serdecznie - Krzysztof

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do uroczysk trzeba zejsc nieraz z głównych sciezek :) Ale moze i dobrze, że nie wszyscy to robią.

      Usuń