Nie musimy wjeżdżać do centrum. Różowe jeziorka, które nas interesują, są na obrzeżach miasta. Okazują się trochę podobne do tych, gdzie byliśmy wczoraj.
Są tu solankowe baseniki przemysłowe, z tą różnicą, ze nie są opuszczone tak jak te koło Aheloj. Jeżdżą koparki, widać działanie mini taśmociągów i innych maszyn. Acz klimat opuszczenia jest tu w jakims sensie obecny - tu i ówdzie sterczą szkielety zruinowanych budynków. Przeważnie ceglanych.
Różne maszyny na zbliżeniu.
Są też fragmenty falistych torowisk dla kolejek wywożących solny urobek.
Dwa różowe jeziorka zostały udostępnione dla turystów w celach kąpielowych.
Do morza jest stąd rzut betetem, a szare wieżowce Burgas zamykają horyzont.
Groble międzybasenikowe są tu szersze niż w części przemysłowej i wyłożono je deskami. Do wody porobione są schodki.
Kąpiemy się! A jakże! :) Tutejsze bajora podobają mi się jeszcze bardziej niż te w Aheloj. Woda jest jakby gęstsza, bardziej mazista i aromatyczna. Prawie usiąść na niej można - nie tylko się położyć! ;)
A największa atrakcja to umazać się błotem od stóp do głów! Trzeba jednak bardzo ostrożnie dobierać miejsce pozyskiwanie błotka - musi ono być idealnie gładkie, bo jak się weźmie takie z kryształami soli - to można się bardzo paskudnie podrapać. Poza tym to z solą słabo kryje i nie nadaje takiego równomiernie głębokiego koloru.
Z pozostałych zbiorników ponoć goni ochrona jak się wlezie. Napisali, że wyciągają za uszy i nie ma zmiłuj ;) Musiały być jakieś grube akcje!!! :)
A to chatynka, w której bardzo bym chciała zanocować. Ale chyba nie jest to tutaj praktykowane.
Struktura powierzchni cieczy (jeśli przyjrzeć się z bliska) układa się w niesamowite desenie. Oczywiście to na tych jeziorkach niekąpielowych, bo tam gdzie taplają się ludzie to wszystko jest zbełtane.
Krystalizowanie soli widać szczególnie dobrze przy pomostach czy słupkach. Na drewnie tworzy się coś na podobieństwo szadzi.
Sąsiadujące bajorka o róznych barwach.
Niedaleko rozlewisk stoi kilka bloków. Tak pośrodku niczego. Może dla pracowników solanek je niegdyś postawili?
Budynki w większości są nadal zamieszkane, acz stan dachu jednego z nich sugerował, że mieszkańcy muszą nie lubić deszczu. Plus taki, że tutaj chyba rzadko pada.
Cała tutejsza okolica nosi znamiona szerszej działalności przemysłowej w dawnych latach. Jest np. most wąskotorówki - pewnie tej solankowej, acz nie jest już raczej używany. Ba! Nawet nie mam pewności czy te tory mają obecnie połączenie z tymi na groblach.
Był też drugi tor, znacznie szerszy.
A przy samym morzu znów jakiś beton. Jakby śluza?
Pomiędzy morzem a solankami jest też trochę budynków wyglądających na opuszczone. Wchodzę na teren przez brak ogrodzenia...
... ale w pewnym momencie zauważam, że jakiś koleś zaczyna iść w moją stronę i pokrzykiwać. Zaczynam więc iść w stronę przeciwną nieco przyspieszając kroku. W ten sposób opuszczam teren poprzemysłowy inną bramą (lekko uchyloną) i wchodzę na teren knajpy. I jaka to jest knajpa!!! :)
Przefajne tu mają ścienne malowidła. Takie urocze w swojej prostocie :)
Idący za mną cieć nie odpuszcza (a myślałam, że se da siana na wysokości bramy). Dochodzi do konfliktu między nim a pracownicą baru: "Nie wlizajeta" - cieć do mnie i coś tam dalej bla bla bla. "Ale do knajpy wolno wchodzić i robić zdjęcia naszych pięknych malunków. Zapraszamy" - zwraca się do mnie barmanka. I tu następuje stek wyzwisk po bułgarsku do ciecia, że koleś jej odstrasza potencjalnych klientów. Cieć podkulił ogon i się zmył. A ja nie miałam wyjścia - musiałam zostać na piwo. Nie wypadało inaczej :)
Toperz i kabak w tym czasie oddawali się urokom plażowania.
A w dali pływają potężne statki. Chyba skubańce w kolejce czekają. Solidny port mają w tym Burgas. Cieszę się, że mogłam go kiedyś zobaczyć od środka.
A! Bym zapomniała! Jeszcze mają tu bunkier w rybki (i inne owoce morza)
W środku niestety plażowicze zorganizowali kibel...
Grunt to maskowanie odpowiednio dobrane do sytuacji ;)
cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz