Na obrzeżach Łeby, na zachodnim skraju mierzei Sarbskiej, też kiedyś mieli poligon z bazą rakietową. Ostatnimi laty już mało z niego zostało - kilka hangarów i rozchodzących się na różne strony dróg wykładanych betonką. Tereny dawnej bazy stopniowo są wykupowane przez deweloperów, stare budynki mielone i tworzona nowa zabudowa typowa dla nadmorskich kurortów. Poszliśmy więc tam na spacer nie licząc na wiele, raczej na kupę kamieni. Jakie więc było nasze zdziwienie, gdy czasoprzestrzeń znów uległa zapętleniu... Jakbyśmy się magicznym trafem przenieśli do Lędowa albo Dębiny. Istne deja vu.... No ale po kolei.
Jak zwykle tak samo. Miejscowość. Plaża. Dziki tłum. Prawie łokciami się trzeba przepychać. Ciężko sobie wyobrazić jaka masakra musi tu być np. w letni weekend...
Niektórzy twierdzą, że po wydmach nie powinno się spacerować - ale zbudować zamek to już ok ;)
Na jednego plażowego człowieka przypadają przynajmniej dwa psy. Ciekawe są te obecne realia Polski, że psów przybywa w postępie geometrycznym. Nie sposób już się wybrać w góry, nad morze czy jezioro i nie zostać kilkakrotnie obszczekanym, wylizanym i obwąchanym przez jakieś bydlę, oczywiście ku uciesze właściciela, który rozpływa się w zachwytach nad każdym pierdem pupila i raczej nie plasuje się jako szef stada, ale podnóżek i sługus swojego kudłatego bożka. No ale trzeba przebyć ten kilometr czy dwa, odcinek, który najchętniej by się pokonywało w worku na głowie, aby nie widzieć, nie słyszeć i nie czuć. Ufff... Hordy zaczynają się przerzedzać. Co więcej - jest to jakoś wybitnie sprzężone, że im bardziej krajobraz się rozluźnia, tym sympatyczniejsze są twarze mijanych osobników, a maniery ich psów bardziej akceptowalne.
Czasem morze coś wyrzuci. Rozważamy czy to fragmenty rozbitego statku? ;)
Lustrzany piach...
Wbijamy na wydmę. Piach, pokręcone drzewa. Pusto. Ludzie i haremy ich psów pozostały TAM. Betonowe słupy dawnych ogrodzeń - stojące lub powywracane.
Dokładnie wydeptana ścieżka w stronę zruinowanych hangarów. Dziwny dźwięk. Nasilający się. Ciężki agregat i jego miarowa, bucząca praca. Chodzący tam, gdzie przecież nic nie ma. Ja pierdziuuuu! Zaś!!!!! Nawet tu? W miejscu totalnie rozpiżdżonym, będącym od lat jedynie we władaniu graficiarzy i miłośników wywożenia śmieci do lasu? Gdzie inwestorzy aż przytupują, żeby wszystko zmielić i przerobić na SPA, resorty, parki rozrywki, EuroCampy czy jak to się teraz musi nazywać, żeby te stada z plaży marzyły o wakacjach tam? Trzeci raz wpadamy dokładnie w tą samą pułapkę. Nowy płot, plątanina koncentriny jak na białoruskiej granicy, siatka maskująca i koleś z karabinem. A na największym z zachowanych hangarów stoi wielki, widać przenośny radar. W brzeg skarpy jeszcze było wbite coś, co wyglądało na latający spodek albo przynajmniej urwane od samolotu skrzydło. Wracamy zatem do drogi. Zobaczymy jaką część terenu zagospodarowali na swoje wrzesniowe antybubowe ćwiczenia.
Przy płytowej drodze natrafiamy jeszcze na trzy hangary, które nie zostały wcielone do wojska.
Na jednym ktoś namalował Muminki - zombi.
W pagórkach siedzi kilka malutkich bunkierków o różnych zawartościach. Od kabli po zgromadzone drewno.
Mija nas też oddział kawalerii, ale tym razem bez broni.
W drzewa powbijane sa jakieś dziwne blaszki. Czy to odpowiednik kropek czy numerów stawianych sprejem w innych rejonach?
Malownicze rosochatki.
Zaraz obok powstają jakieś willowe dzielnice, tzn powstały póki co na plakatach. "Zamieszkaj na skraju poligonu!" - nie, nie tak kuszą reklamy ;) Mowa tylko, że do morza blisko, a dom, którego jeszcze nie ma, będzie ociekał elegancją, luksusem, modą, która będzie akurat na topie w najbliższej przyszłości, a komfort to zaleje cię z głową. No cóż - pewnie mają rację w tych reklamach - morze i jego bliskość jest bardziej trwałe i wieczne, niż koleś z giwerą pilnujący czegoś obłego pod maskującą siecią.
Szeroka płytówka wijąca się gdzieś wgłab lądu zaprowadza nas jeszcze pod jeden hangar.
Kabak jest zachwycony jednym z malunków. Twierdzi, że to Marszal z "Psiego Patrolu".
I jeszcze jeden mały budyneczek noszący ślady maskowania w panterkę.
Spora część dawnej bazy wygląda już tak...
Dalej nasze drogi wchodzą w jakąś kurortową dzielnicę Łeby, ale takową bardzo trafiającą w nasze gusta :) Jakby nie wagony - to i tu gdzieś byśmy mogli zanocować!
Odkrywamy też nowe, nieznane jezioro w Słowińskim PN!
cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz