wtorek, 13 lipca 2021

Rowerem w stronę industrialnych kąpielisk (2021)

"Tutu tutu" - koła rowerów miarowo stukają w łączenia betonowych płyt, które ze starości się już nieco rozlazły.


Droga nurkuje pod pokryty rudą warstwą rdzy kolejowy wiadukt. Aż dziwne, że mimo przechodzących często ulewnych deszczy nie stoi pod nim woda. Kilkanaście lat temu prawie utopiliśmy pod nim skodusie - bo wydawało nam się, że będzie płycej...;)




Gigantyczna ambona na betonowym cokole...



...otoczona morzem traw po szyje.


Nie wiem czy nadaje się do polowania na jakieś sarny, dziki czy zające (bo one chyba nie mają szans wystawać z tej trawy?) ale jej przeznaczenie biwakowo - biesiadne zdaje się być całkiem dogodne. Materac, stolik czy paleta pustych butelek po popularnych piwach zdaje się to potwierdzać.


Dwa zające nieopodal pląsają na pełnym luzie. Chwile je obserwujemy. Skaczą w góre i się zderzają. Ciężko powiedzieć czy to jakiś rytualny taniec czy pojedynek??


Industrialne klimaty kąpieliska otoczonego kominami i gęstym słupowiskiem wysokiego napięcia.



Zapach grillowej podpałki miesza się z zapachem gofrów, owocowych piłek i wyprażonych słońcem palet. Jakiś młody przybysz ze wschodu pływa na krokodylu. Chyba niedawno przyjechał do pracy w szklarniach bo zadaje dużo pytań starszym kolegom odnośnie "ustawienia się w okolicy". Omiata też wzrokiem pobliski obszar i mówi do kumpla: "Miałeś racje! Tu jest zupełnie jak u nas w Krzywym Rogu!"


Silosy wyrastające z płowych pól...


Rurowisk i kostki brukowej nie brakuje na przyzakładowych uliczkach.



Lody na zaaranżowanym przez miejscowych podsklepiu i browarek na pryzmie kruszejących płyt w rowie...



Uroki lasu lekko muśniętego industrialem... Są takie zadziwiające momenty w życiu. Jedziesz sobie rowerem przez las, a tu nagle pojawiają się czarne chmury i zaczyna lać. I to nie że jakieś kropienie z początku, od razu jakby ktoś odkręcił kurek. Rozglądasz się po okolicy i nagle bum! Jak dar od losu, jak spełnienie marzeń - rura! W środku suchutko i nawet o dziwo czysto. I tylko stukot tysięcy wściekłych kropel w obły dach. "Mamo, będziemy tu dzisiaj spać? Prosze!!!!!!". Pewnie by mnie nie trzeba długo namawiać, ale niestety nie jesteśmy spakowani na biwak... Tym razem ;)





Sporą część naszych tras suniemy przez łany płowych traw. To chyba jeden z moich ulubionych kolorów!





Łupy z wycieczki muszą być! Lipa już ususzona, więc kolejne kiście będą dyndać w kuchni, napełniając nasze mieszkanie zapachem lata. :)


O motylku co jeździł rowerem ;) Nie wiem jak kabak dwa takowe przekonał aby wsiadły na kierownicę i jechały tam prawie godzinę!



A tu krowy. Nie byle jakie! Spora szansa, że to właśnie te, od których pijemy mleko - zdobywane dwa razy w tygodniu na miejscowym targowisku.


Tego weekendu przejechaliśmy rowerami jakieś 80 km. Dla nas to chyba żaden wyczyn. Ale że małe, niespełna sześcioletnie kopytka tak dzielnie i zapamiętale pedałowały - to jesteśmy bardzo zadowoleni :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz