czwartek, 21 stycznia 2021

Wrześniowa włóczęga cz.28 - Kartuzy (2020)

W Kartuzach po raz kolejny sprawdza się metoda, że warto zabłądzić. Zły skręt na rondzie i wyrzuca nas wśród jakiś przykolejowych magazynów. I tak trafiamy na pordzewiałe parowozy.









Wnętrza lokomowywy.




Tabliczka, jeszcze w miarę czytelna...


Ale napis to już nie bardzo…


Kawałek dalej stoją wagony, które również sprawiają wrażenie bardzo wiekowych.




Jeden z nich miał okna otwierane na parciany pasek. A inny drewniane schodki!


Piecyk wagonowy! Szkoda, że takich nie było w naszych wagonach mieszkalnych na Helu!


Wnętrza wagonów są mocno wysprejowane - w malunki o raczej znikomej wartości artystycznej.





A tu się chyba hajcowało!



Widoki z ciemnych czeluści wagonu na jasny świat, pełen kłębowisk torów.


Czasem podłoga traci swoją ciągłość, a innym razem można przysiąść na ławeczce z aromatycznego podkładu.



Lakier na wielu wagonach nabrał ciekawe desenie pęknięć i zlazłych kolorów.



Zdobienia i oprzyrządowania kół…


Koła inne wszelakie, zębate i pokrętłowe...



Solidny hak!


Krajobraz z kranikiem ;)


Coś chyba cennego tu wozili, że takie pokratowane okna!


Czy to był jakiś skansen kolejowy? Czy po prostu wagony sobie stały, stały, aż popadły w zapomnienie? A czas mijał i podbijał ich “zabytkowość”?

A to dawna lokomotywownia? Teraz szczelnie zamknięta. Chyba pełni rolę jakiś magazynów. W dali wystaje hotel - całkowicie niepasujący do klimatów tego miejsca…


Karuzela dla lokomotyw :P Teraz jeszcze połączona z basenem! Tak to jest... Kabak wszędzie widzi place zabaw i wesołe miasteczka. Tu niestety, w odróżnieniu od helskiego dalmierza, nie udaje się rozkręcić konstrukcji! Ba! Nawet drgnąć! ;)






Po drugiej stronie torów jest też dawna nastawnia.


Zostało w niej całkiem sporo wyposażenia, ale zasypanego śmieciami i zasranego przez bezdomnych w takim stopniu, że prawie wracało mi śniadanie, mimo że od czasu jego spożycia minęło już dobrych kilka godzin. Biorąc pod uwagę zapach - to bym się nie zdziwiła jakby pod tymi śmieciami leżały jakieś zwłoki! A może to tylko kurczak z Biedronki za 2.99 się zepsuł? Jedna takowa kurczakopodobna łapka wystawała spomiędzy puszek...



Gdy wchodzę na parter, słyszę, że na piętrze ktoś jest. Przystaję i zaczynam nasłuchiwać. Niosą się głosy dosyć emocjonalnej rozmowy. Jeden żulik tutaj pomieszkuje, a drugi przyszedł go odwiedzić. Tym samym mam okazję poznać skróconą i przyspieszoną historię miasteczka. Wiem już kto z kim i za ile, kto przestał pić, a kto zaczął, komu lepiej nie wchodzić w drogę jeśli się jest przywiązanym do swoich zębów i jakie najlepiej robić interesy, aby dorobić się szybko, sprawnie i bezboleśnie. Zadziwiający jest jeden z rozmówców - wykazuje sie niesamowita pamięcią przy charakteryzowaniu kolejnych osób, pomija chyba tylko pesel i numer buta…

Stylowy wieszak na kapoty tu mają! Pewnie niejeden miłośnik kolei dużo by dał, aby mieć taki w domu!


Na tym zdjęciu nawet jeden z lokatorów został ustrzelony - jego gęba schowała się za pojemnikiem. Pozostali dwaj się zdematerializowali. Wyraźnie było słychać rozmowę 3 osób. Może jest drugie wyjście? Albo wyleźli na dach zaczerpnąć świeżego powietrza?




cdn


2 komentarze: